Nie rozumiem, i nie zrozumiem hejtów i tony szamba jakie jest wylewane na ten film. Z góry uprzedzam, że 10 jest oceną fanboja (resztę twórczości Jacksona/Tolkiena też tak oceniłem) natomiast obiektywnie film ten zasługuje na 8,5 i jest porównywalny do Drużyny, a gorszy (chociaż tu akurat znacznie) od Powrotu Króla. Od reszty jest po prostu lepszy. Zwłaszcza, od 1 i 2 Hobbita które - szczególnie 1 - były niemiłosiernie dłużące się, a 3 połknąłem jednym tchem i wołałem o więcej (może końcówka była nieco przydługawa i mało emocjonująca, ale to normalne).
Najpierw o błędach. Na pewno był nim wszechobecny Alfrid - ze 2 sceny z nim by w zupełności wystarczyły - np. przespanie armii Elfów było nawet śmieszne, natomiast upychanie go w epickiej bitwie zamiast Radagasta czy BEORNA (ważnej postaci) albo któregoś z 9 krasnoludów (Dwalin, Kili, Fili i Thorin dostali swoje 5 minut) było dramatyczne. Tak samo jak popisy Legolasa-SuperMarioBros. To jednak nie wystarczyło żeby zniszczyć samą bitwę która epickością przebiła np. bitwę w Helmowym Jarze (też notabene przerywaną nudzącą naradą Entów). Ubolewam, iż Jackson musiał przerywać wszystkie swoje bitwy wątkiem równoległym (patrz Frodo i Sam w Powrocie Króla) dzięki czemu traciły na dynamice i - trochę również - na epickości.
Mniejsza o to. Poza Alfridem, popisami Legolasa i nieco przerysowaną love story (o dziwo nie irytowała tak jak w 2 części Hobbita, było jej mimo wszystko mniej i miała trochę bardziej ręce i nogi) cała reszta podobała mi się. Wspaniała scena w Dol Guldur, gdzie autentycznie chciałem więcej i więcej (Ci którym nie podobało się wygnanie Saurona czy czepiają się do niesienia Gandalfa przez Galadrielę mogą - cytując Daina - odchrzanić się), fajny koncept bitwy w której nie zapomniano o wielkich nietoperzach, która trzymała klimat LOTRa, a nawet znalazł się w niej smaczek w postaci wspomnianych w książkowym Hobbicie Robakołaków, śmierć Thorina i jego epickie pożegnanie, wyciskające łzy pożegnanie z kompanią Thorina, całkiem nieszkodliwa scena miłosno-pożegnalna z Taurielą, a także pięknie ukazane szaleństwo Thorina. Do tego dochodzi fajnie ukazana postać Barda, świetne aktorstwo Freemana jako Bilba, fajna scena zabójstwa Smauga (pomysł ze zrobieniem z syna łuku kuriozalny, ale mimo wszystko go kupiłem - widzę analogię do Wilhelma Tella i jego zaufania wobec syna i vice-versa) a także przyjemne sielankowe zakończenie po którym ma się ochotę zasiąść do Drużyny Pierścienia pozwalają na końcową ocenę 8,5. Dodam, iż nie uzwględniłem w minusach braku Beorna, koronacji Daina i Barda a także pogrzebu Thorina, dlatego, że sceny te mają być w wersji rozszerzonej, co prawdopodobnie pozwoli ocenie filmu wzrosnąć do 9, a może nawet i 9,5, jako że w EE ma być ponad pół godziny scen które z pewnością pozwolą na lepszą ocenę, zwłaszcza, iż film w niektórych momentach wydawał się perfidnie poszatkowany i o ile sceny EE w LOTRze były w większości smaczkami, o tyle tutaj Jackson często wycina sceny istotne, co niestety widać. Pozostaje tylko trzymać kciuki by nie wypełniono ich dziećmi Barda, Alfridem i Legolasem, a scenami z Białą Radą w Dol Guldur, Beornem, Thorinem i bitwą :)
PS: Rozumiem, ze niskie oceny mogą być spowodowane przerostem oczekiwań (patrz wspaniały trailer, czy zrobiona z przepychem trylogia LOTR) ale żeby aż tak zaniżać? Większość znajomych - fanów twórczości Tolkiena dobrze lub bardzo dobrze się bawiła, a tu widzę pełno 2 i 3...rozumiem jeszcze te 6 średnio zadowolonych fanów, ale 2 i 3, serio ludzie?
Kurcze, napisałem tu post i chyba mi zniknął albo mi nie zapisało.
Niemniej jednak ja tez nie rozumiem hejterów. Ale nasz kraj niestety taki jest. Wejdziesz na yt, właczysz jakaś piosenkę to w komentarzach 50 % wulgaryzmów i docienek.
Głupi przykład, akurat pod muzyką w komentarzach dominują pozytywne wypowiedzi, wszak pochodzą one zazwyczaj od fanów danej muzyki czy wykonawcy. Chyba, że piszesz o współczesnym popie, ale to nie wina słuchaczy, że nowe, popularne piosenki są najczęściej gówniane.