Z nadzieją czekałam na część 3 Hobbita mając nadzieję, że będzie lepsza niż Pustkowie Smauga. Czy była lepsza? Wyszłam z kina dużo mniej rozczarowana niż rok temu, ale jednak...
Co mi się nie spodobało? Przede wszystkim, to, że momentami czułam się jakbym zapomniała okularów do 3D, detale były źle przekonwertowane na 2D jeśli w ogóle, rzucało się to w oczy nie przez chwilę, ale przez cały film. To jeśli chodzi o obraz. Teraz trochę o samym filmie.
Scena kiedy Legolas biegnie po walącym się moście, była przekomiczna przez nienaturalność ruchów Orlanda Blooma oraz dogranie efektów specjalnych.
Zdecydowanie za dużo pojawiło się tam efektów cyfrowych, za dużo animiacji, nie zawsze były złe, ale jakoś tak mi tęskno za analogowym kręceniem filmów.
Zbyt ckliwo, od początku mnie mierził wątek Tauriel i Kiliego. Ponad to, jak Galadriela walczyła z 'siłami ciemności' przez chwilę myślałam, że patrzę na dziewczynkę z The Ring.
Sama tytułowa bitwa, była w porządku, ale daleko jej do tej z Powrotu Króla.
Fajnie, że nakręcili Hobbita, w sumie to od ponad 11 lat czekałam, na tą ekranizację, ale mówiąc szczerze daleko jej to wizji, którą mam w głowie podczas czytania książki.
Jeśli lubicie Tolkiena to zobaczcie, bo warto choć raz w życiu.
Moja ocena 6/10 za obsadę oraz z zasady, że to Hobbit, Tolkien...