PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=662242}

Hobbit: Bitwa Pięciu Armii

The Hobbit: The Battle of the Five Armies
2014
7,2 250 tys. ocen
7,2 10 1 249790
5,5 53 krytyków
Hobbit: Bitwa Pięciu Armii
powrót do forum filmu Hobbit: Bitwa Pięciu Armii

Śledząc przez ostatnie tygodnie wpisy szczęśliwców, którzy mogli film obejrzeć szybciej ode mnie i widząc ocenę na naszym portalu, można było się przerazić. Dziś mogę skonfrontować obawy z tym co widziałem. Jest... dobrze, choć co chwilę trzeba coś wybaczać temu filmowi. Ale po kolei.

BPA zaczyna się mocnym akcentem, bo sekwencją ataku na Laketown i śmiercią Smauga. Odmiana w stosunku do Władcy i poprzednich Hobbitów i to wyszło filmowi na dobre. Bardzo dobry zabieg. Są opinie, że śmierć maszkary jest słaba, mało realistyczna... Ja absolutnie nie mogę się do niczego przyczepić. Doskonale widać tu potęgę smoka, grozę jaką wywołuje. Podobał mi się też dialog między nim a Bardem i jego skutki. Smauga zgubiła duma i przerośnięta wiara w swoją moc, wiara, że on ci jest "fire and death". Gdyby nie przyszło mu do głowy pobawić się ze swoją zdobyczą, Bard razem z Bainem zginęliby razem z wieloma innymi mieszkańcami swojego miasteczka. A tak się nie stało. Potwór zginął i gruchnął w dół niczym marionetka z przeciętymi sznurkami. Ta scena to strzał w dziesiątkę.

Następnie mamy zajęcie Ereboru przez krasnoludy oraz ukazany wątek szaleństwa Thorina. To n a j m o c n i e j s z y punkt filmu. Role Bilba i Thorina błyszczą tak, jak nigdy dotąd. Genialne dialogi! Rozmowa o domu i żołędziu, dialog Balina z Bilbem o obłędzie Thorina, wygarnięcie przez Dwalina Thorinowi jego zaślepienia - czysta magia. To jest to, czego chyba każdy oczekiwał od trylogii Hobbita. B e z b ł ę d n i e ukazany wątek upadku króla, jego podejrzliwości nawet wobec swoich rodaków, jego megalomanii, żądzy bogactw... Cudo. Bilbo podobnie, jedyny wyróżnia się rozsądkiem i kierowany wiarą w siebie i wartości, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Freemana można było chwalić za dwa pierwsze filmy, tutaj podniósł poprzeczkę na niewyobrażalny poziom.

Niewiele później szybko przechodzimy do wątku podziału skarbu i wypowiedzenia przez Thorina wojny sojuszowi ludzi i elfów. Nikt nie ma wątpliwości która strona co chce ugrać. Ten polityczny aspekt filmu również został świetnie odtworzony. Nagle z wizytą wpada Dain z podopiecznymi, a następnie orkowie. Robi się gęsto. Interesująco i dobrze jest zarysowana postać Daina, tak samo zresztą jak i cała rasa krasnoludów, której niemal nie było we Władcy. Widać ich lojalność wobec siebie, twardość, nieustępliwość, okrzyki bojowe. Przez chwilę można było poczuć się jak jeden z tych karłów, mnie burzyła się krew do walki. Scena w zbrojowni przygotowania się kompanii do walki (świetny motyw muzyczny z okrzykami w tle i ogień!) plus samo wejście w bitwę - miazga. Zmieniłbym tylko jeden motyw, ten ze współpracą krasnoludów Daina z elfami. Zamiast przeskoczyć falangę karzełków i później wdać się w walkę, odwróciłbym kolejność: najpierw przyjęcie impetu przez brodatych, później atak. Ale to taki mikrominusik. Do tego momentu mógłbym się pokusić nawet o 10/10.

Gdy tylko bitwa rozgrywa się na dobre, zaczynają się minusy. Ale wróćmy jeszcze do jednego wątku - Dol Guldur. Generalnie - w porządku. Widok walczącego papy Elrondo i Sarumana - super. Kwestia tego ostatniego, że zajmie się Sauronem - bardzo znacząca. Ale kilku rzeczy już nie rozumiem. Po pierwsze - umizgi między Galadrielą a Gandalfem. Nie boli to tak bardzo jak następne minusy, aczkolwiek można było tego uniknąć. Gorzej z przemianą Galadrieli. O ile we Władcy jej przemiana to czysty obraz tego, "co by było gdyby...", tak tutaj nie bardzo wiem o co chodzi. Po co ten wizerunek w tym momencie? Moim zdaniem o wiele wiarygodniej i lepiej dla samej Galadrieli byłoby ją przedstawić w normalnej postaci, ale z miną wściekłości, jakimś potężnym grymasem. Wydaje mi się, że Jackson poszedł tu na łatwiznę. Przypomniało mi to "grzmienie" Gandalfa na krasnoludy podczas wieczerzy u Bilba. Trochę to bez sensu.
Jeszcze gorzej z wizytą Mikołaja ze swoim zaprzęgiem reniferów. A nie, to tylko Radagast z królikami. Pasował do tej sceny jak pięść do nosa. Jeszcze lepiej można było to zauważyć, gdy pokazano generalny widok fortecy: dosyć strome, kamienne wzgórze, a na nim ruiny. Jak u licha ten zaprzęg się tam dostał?! Na co komu takie taxi?! Na szczęście to tylko sekundy i wracamy pod znajomą górkę.

Tutaj niestety też wszystko się zmienia za sprawą pokazania bitwy. Jeśli ktoś mierzył w widowisko porównywalne z polami Pellenoru, musi się bardzo rozczarować. Wiele można wybaczyć. Przybycie orków przez wydrążone tunele - ok. Chorągiewkowy system dowodzenia - nie spodziewałem się takiej inteligencji po Azożku - no ale ok. Dziur logicznych oraz scenariuszowych już wybaczyć nie można. Nie rozumiem intencji zajęcia Dale przez orków, nie rozumiem wycieczki Le Golasa i Tauriel do Gundabadu (pod Samotną Górą klimat jest tak gęsty że łuk można zawiesić, zaraz elfy, ludzie i krasnale się pobiją o złoto, nasz król Thranduil może zebrać strzałą w zęby od Thorina, w powietrzu wisi rozróba... ale nie, zaraz, przypomniało mi się że widziałem parę gości z dziwnym znakiem... chodźmy odwiedzić Gundabad!). Pomimo szczerych intencji nie rozumiem jak osłabieni wygnaniem z miasta, poczciwi rybacy dają radę zakutym w stal twardym orkom... Nie rozumiem, co się stało z armią elfów? Przecież ich było co najmniej kilka tysięcy, odejmijmy od tego paredziesiąt trupów w Dale i pod górą. Co się z nimi stało? Walkę wielkich armii widzieliśmy tylko do pewnego momentu. Potem już efekciarskie pojedynki 1 vs 1, ewentualnie w małych grupach. A klony elfów i krasnali giną. Inna sprawa: szczere uściski Thorina z Dainem wśród krwi, potu i łez były bardzo nie na miejscu. Dalej: co z grozą złej armii? Gdzie podziały się te wielkie czerwie? Co zrobiły nietoperze? Gdzie te ogromne trolle? Co się z nimi stało? Gdzie są wargi? Skąd się wzięły muflony bojowe krasnoludów? Radagast przejeżdżał w pobliżu i podrzucił? Orły zrzuciły na spadochronach? A może jakieś podsumowanko? Ktoś wygrał, były jakieś skutki? Daliby 30 sekundową scenę z pobojowiskiem, zamiast 15 minut durnemu Alfridowi. Ta postać jest tak nieudana... Sam już nie wiem, CO miała wzbudzać jego rola... Śmiech? Zażenowanie? Wstręt? Chyba wszystko po trochu. Szkoda tylko że obok rozgrywają się bardzo ikoniczne wydarzenia w Śródziemiu, a my musimy oglądać tego pajaca. Zdecydowanie największy minus tego filmu i najgorsza postać z 6 filmów.
Tak jak wspomniałem, bitwa pięciu armii przechodzi w pojedyncze walki. Z tym jest jeszcze gorzej. Tutaj najbardziej rzuca się w oczy CGI (Thranduil z łosiem), oprócz tych momentów jeszcze czasami podczas przedstawiania armii elfów czy krasnoludów. Wracając do walk, żałuję tak cienko przedstawionych śmierci trzech krasnoludów. Pozwolę sobie wkleić moją opinię pod postem MrBagginsa:

Jeszcze nie zgadzam się z oceną śmierci trójki krasnoludów. Moim zdaniem najwiarygodniej wypadła śmierć Kilego. Fili wpadł w pułapkę, której nie widzieliśmy, jego śmierć była prosta i bez emocji (słusznie zwróciłeś uwagę, że tylko Bilbo coś odczuł). Można było to inaczej zrealizować. Kili zginął, chcąc pomścić swojego brata i uratować Tauriel. Zginął dlatego, bo trafił na wyjątkowo mocnego przeciwnika, nie w tym żadnego przypadku. Thorin zginął przez durne podchody. Ślepy by zauważył co się kroi, gdyby widział styl pływacki Azoga... Swoją drogą, Azog podpłynął w przeciwnym kierunku do tego, z którym wpadł do wody... No ale skądże, Thorin wolał wybrać się na spacer. Głupia śmierć i jeden z większych zawodów tego filmu. Oglądając te sceny, tęskniłem do scen śmierci z Władcy. Jak to się stało, że Jackson w starej trylogii potrafił to tak dobrze pokazać, a tu już nie? Śmierci Boromira, Gandalfa, Theodena, Czarnoksiężnika a nawet Denethora to przy tych arcydzieła. Każda była symbolem, nie wzięła się znikąd, była efektem ciężkiej walki i poświęceń. Zresztą walki z hobbickiej trylogii to inna para kaloszy. Efekciarstwo przysłoniło kunszt. Chyba sobie odtworzę pojedynek Aragorna z Lurtzem albo chociażby Morię bez zbędnego nadmiaru slo-mo... Nie powiem, scena śmierci Thorina wraz z pożegnaniem się z Bilbo chwyciła mocno za serce.
Przejdźmy dalej. Słowo - klucz: Legolas. Przyznaję, jego popisy we Władcy to był dobry sposób na rozluźnienie atmosfery, zamiast przeszkadzać pomagały. Nie było kaskaderki ani za mało, ani za dużo. W Pustkowiu Smauga jego zwinność, piruety i koszenie łukiem wszystkiego co popadnie to było przegięcie. Moją reakcją na to był soczysty facepalm. Co było reakcją w BPA? Podwójny facepalm (a dołożyłbym jeszcze dwie nogi gdybym mógł, daję słowo!) i "ja pier" pod nosem. Byłem w szoku. Zauważcie jedno: z fajnie wykreowanego bohatera w WP Jackson zrobił coś, czego będziemy się wstydzić przez lata. Legolas w Hobbicie właściwie wywołuje we mnie bulwersację. Scena z nietoperzem, scena ze zdalnie sterowanym trollem, wreszcie jeszcze jesteśmy świadkami jedynej anomalii grawitacyjnej w całym Śródziemiu... Te sceny pogrążą film.
Chyba już ostatnią rzeczą wywołującą u mnie pianę z pyska są niektóre dialogi i nadużywanie spowolnienia. Tauriel swoim gadaniem przez cały film wywołuje mdłości. Sam wątek miłosny mi wcale nie przeszkadza, sceny z Kilim nie są narzucane, przedłużane czy w jakiś sposób wyrzucone na pierwszy plan. Gorzej, jeśli ruda filozofka spotka się z Thranduilem lub Legolasem... Uszy płoną. Nawet niesławne "Legolas, twoja matka cię kochała" nie wzbudziło u mnie prawie w ogóle zażenowania co te bzdury. Tauriel, Życie na Gorąco czeka!
Ostatni minus: Beorn. Moją ulubioną postacią z książki wytarto sobie tyłek. Widzimy go przez mocne 10 sekund na ekranie. Wymarzony scenariusz: wejście z orłami jak w filmie, walka z Bolgiem i rozerwanie na strzępy tego ostatniego. Łącznie 5 minut czasu antenowego. Szkoda że nie wykorzystano lepiej jego i orłów, jednak ich wejście chociaż krótkie - mocne i efektowne.

To chyba by było na tyle. Podsumowanie:

PLUSY:
- Cała sekwencja podpalenia Laketown oraz śmierć Smauga
- Sceny krasnoludów w Ereborze, włączając obłęd Thorina i rolę Bilba w wydarzeniach
- Zarzewie wojny, słowne przepychanki oraz polityka wśród elfów, krasnali i ludzi
- Wstęp do bitwy (przybycie Daina oraz orków)
- CGI (poza pojedynczymi sztucznościami)
- Charakteryzacja ze scenografią
- Muzyka (buduje klimat, szczególnie motyw z Dale i podczas zbrojenia się krasnoludów)
- Bardzo sprawne połączenie obu trylogii ostatnią sceną
- Masa emocji jak za dawnych lat (dialogi Bilba z Thorinem, scena z Bilbo, Gandalfem i jego fają, intrygi, śmierć Smauga, przegrupowanie elfów z Dainem, motyw obłąkania Thorina)
- Mimo baboli dalej jest to nasze klimatyczne Śródziemie, które się po prostu chłonie

MINUSY:
- ALFRID
- Cudowne niczym woda z Lichenia sztuczki Legolasa
- Kilka dialogów wyjętych z... nosa, które nic nie wnoszą dobrego (Tauriel!)
- Beorn, a raczej jego brak
- Kompania Thorina jako statyści, bo dzieci, ryby i krasnale głosu nie mają
- Od pewnego momentu podziurawiony scenariusz

Ocena. Tak jak napisałem wcześniej, mniej więcej połowa filmu zasługuje na 10. Druga na mniej, w ostatecznym rozrachunku film i tak zostaje bardzo dobry, zatem 8/10. Może będzie więcej, ale po Rozszerzonej Edycji. Jak co roku, spodziewam się dodanego kluczowego materiału. Tak było w Nieoczekiwanej Podróży, tak było w Pustkowiu Smauga.