Szczerze, to nie rozumiem, dlaczego ludzie tak jadą po tym filmie. Owszem, było kilka absurdów (nie muszę chyba mówić jakich :)) ale nadal jest to solidne widowisko.
Freeman, Armitage i Evans jak dla mnie najlepsi, chociaż Bilbo było za mało. Zamiast wplatać postać Legolasa i jego niesamowite wyczyny, PJ mógł poświęcić nieco więcej czasu hobbitowi.
Postać Tauriel - wielu osobom nie spodobało się, że została wprowadzona, a wraz z nią, wątek miłosny. Według mnie (i znajdzie się pewnie jeszcze kilka osób), Tauriel była dobrym rozwiązaniem, wprowadzającym nieco kontrastu.
Rzeczy, których nie wybaczę Jacksonowi, to wręcz zerowe pojawienie się Beorna. Przecież odegrał kluczową rolę w książce. Rozumiem, że wersja reżysera itp., ale pominięcie tak istotnej postaci? Druga sprawa, to pogrzeb Thorina, Filego i Kilego... Brak słów. Mam nadzieję, że chociaż w wersji rozszerzonej zobaczymy, jak wyglądało to według Jacksona.
Na zdecydowany plus scena w Dol Guldur. Strasznie zawiało wtedy tym Śródziemiem, które mieliśmy okazję oglądać we Władcy. Fakt, że nieco krótka, ale świetna.
Mam jeszcze pytanie - orientuje się, jaka odległość dzieli Gundabad i Samotną Górę? Sprawdzając mapę w wydaniu Hobbita, które posiadam, zauważyłem, że jest ona dosyć spora.
W oparciu o mapę z Niedokończonych Opowieści:
48mm z Gundabad do Samotnej Góry
53mm z Rivindell do Samotnej Góry
mierzone linijką od jednego czubka góry do czubka góry drugiej ;)
brzydkie gobliny miały bliżej.
PS. gdzieś już czytałem podobny temat