Pamiętam jak dzisiaj, wyjście z kina po premierze obsypanego oscarami Powrotu Króla. Wróciłem do domu i włączyłem ten film jeszcze raz, to była poezja. Jak wielką radością było usłyszenie plotek o tym, że ruszą prace nad Hobbitem, plotek które zostały później potwierdzone. Po kilku dniach marsz do biblioteki po książkę, której wcale nie czytało się jak bajki dla dzieci mając przed oczyma śródziemie z trylogii WP. Rok lub dwa przed premierą na półce stał już kupiony i ponownie przeczytany Hobbit, Silmarilion, Niedokończone Opowieści i OZNK. Nadzieje były równie wielkie jak emocje gdy odliczało się dni do pierwszej części.
Po fakcie zamykasz oczy i powstrzymujesz łzy, zobaczyłeś nie film fantasy równie dobry co poprzednie obrazy o śródziemiu a cukierkową animację z idiotycznym poczuciem humoru. Nie było złości, raczej żal i wielkie rozczarowanie. Mimo kilku niezgodności z książką (tylko kilku) można było to jeszcze uratować i zrobić z tego coś dobrego. Niestety popis technologiczny i kasa są najważniejsze. Samo to, że czekało się na 3 filmy nie na jeden budziło zaniepokojenie. Mam nadzieję iż w przyszłości ktoś to poprawi i zrobi jeden dobry film trwający 4 godziny w oparciu o książkę a nie o własne widzi mi się.
Niestety Hobbit jest tylko technologiczną wydmuszką. Pozostaje tylko czekać jak za parę/paręnaście lat ktoś sensowny postanowi nakręcić ekranizację na podstawie książki a nie tylko dlatego żeby miliony na koncie się zgadzały. Nie tak to miało wyglądać.