Z każdą kolejną "częścią" robi się coraz mniej sensownie. Walki są coraz bardziej tandetne, dialogi coraz bardziej infantylne, a fabuła coraz bardziej komiksowa. To zupełnie już nie trzyma w napięciu. Niektóre sceny kojarzyły mi się, niestety, z tymi przygłupimi sfilmowany komiksami Marvela, w rodzaju Avengers, gdzie nic się kupy nie trzyma, a najważniejsze są efekty specjalne.
Ja nie twierdzę, że to jest film kompletnie nieudany, ale po obejrzeniu pięciu bardzo podobnych filmów, w zasadzie bliźniaczych, tutaj już nic nie zaskakuje a nawet nic specjalnie nie interesuje.
Poprzednim Hobbitom dałem szóstki (ocena oznaczająca film niezły), więc i tu tę dość wysoką ocenę podtrzymam, bo myślę, że dzieci, ci najmłodsi sympatyczni widzowie, znajdą w tym dziele coś dla siebie. Ale dla mnie to był seans jakby wtórny a i relaks niespecjalnie głęboki, bo zbyt wiele razy wierciłem się w fotelu, a to z powodu znudzenia, a to z powodu irytacji nadmiarem głupoty.
Dostałem to co wcześniej, nic nowego a nawet jakby mniej (w stosunku do Władcy Pierścionków), bo wtórne, bo przewidywalne, bo rozwlekłe za bardzo, bo z gorszym scenariuszem i mniej spójną historią, bo naprawdę prawie w ogóle nie trzymające w napięciu, nie podsycające zainteresowania.
Mój opis nie pasuje do wysokiej i pozytywnej szóstki, ale chcąc nie chcąc wpisuje Hobbity w pewną szerszą całość, doceniam też oczywiście stronę techniczną, rozmach realizacyjny i takie tam.
Nie pozostaje mi nic innego jak przytaknąć. Czekałem najbardziej na sceny batalistyczne a wyszły nijak, bez wyrazu, sztucznie, wszystkie animacje bez wyjątku były mdłe. Podobno technika tak poszła do przodu a o poziom wyżej prezentowały się u władcy pierścieni. Nie wspominając o całej masie niedoróbek.