Zawiodłem się, bardzo. zdjęcia i walki fajne (chociaż te skakanie Legolasa po kamieniach, omg...) i to na tyle z plusów.
Fabuła i dialogi.. beznadziejne, przewidywalne, nawet lekko żenujące.. Kilka scen było dziwnych - gdy Legolas skakał po kamieniach (gdyby skakał szybciej, to jeszcze by to wyszło, a on się odbijał od kamieni, które już spadały w dół, więc też powinien spaść...) albo gdy szedł z Tauriel w obozie, to szli tak sztucznie, widać było, że cała reszta, całe tło jest komputerowo zrobione.
No i dziwnie było to, że prawie KAŻDA scena walka miała identyczny schemat - bohater drużyny przegrywa walkę z wrogiem, ten szykuje się do ostatniego ciosu (oczywiście czekając kilkanaście sekund, wpatrując się, nie wiem po co), a gdy się do niego przymierza, to oczywiście w ostatniej sekundzie bohatera ratuje jakiś inny bohater.
Czasem to się nawet z tego robiło takie straszne, tanie romansidło, że nie wierzyłem, że to jest Hobbit, że to jest powieść, którą zna i uwielbia prawie cały świat. Nie czytałem książek Władcy Pierścieni, z Hobbita tylko pierwszą część (niedokończoną), lecz jeśli te sceny i dialogi są żywcem wzięte z książek... To masakra. Władca Pierścieni był super, natomiast trylogia Hobbita... Pierwszy film był dobry, drugi już zawierał w sobie trochę romansidła, chociaż miał genialne Lake Town, natomiast trzecia część... Przykre.
Dałbym ocenę 6, ale z sentymentu daję 7.
PS: W sumie ten film można streścić jednym zdaniem - banalny i "niewykorzystany". Dlaczego? Ponieważ cały ten film składał się praktycznie z TRZECH scen/części. Najpierw spalenie Lake Town, potem podróż i umocowanie się wewnątrz/na zewnątrz góry, a na końcu walka pod górą. Niezbyt to złożony film, trochę nudny momentami, a przecież trwał aż 2,5h...