Dużo kiczu, tandety i taniości więc... da się go oglądać. Mało tego, przy piwie ogląda się go z uśmiechem na ustach i nieskrywaną radością. Ale jeśli spojrzeć na ten film już bardziej obiektywnie, to oczywiście nie jest już tak różowo... od samego początku widać, że film nie aspiruje do nagród typu Oscar toteż nie można od niego oczekiwać cudów. Ale dla mnie nie sprawdza się prawie w ogóle jako horror - scen typowych dla gatunku w nim jak na lekarstwo, a jeżeli już są, to ani trochę nie podwyższają napięcia. Więcej mamy za to (tutaj już nie jestem pewien czy zamierzonej) komedii. Potworki zwane "humanoidami" wyglądają trochę obleśnie - ale nie w sposób, który mógłby widza przestraszyć. Powiedziałbym raczej, że ich wygląd jest irytujący, po prostu ich charakteryzacja jest do kitu, wyglądają jak nie wiadomo co... to też dodaje filmowi ten specyficzny, kiczowaty klimat. Aktorzy nie powalają, ale też nie mają po co - film niezależnie od nich toczy się własnym, dziwnym tempem. Końcówka to tradycyjny dla kina niższej klasy chaos, mający być prowizorycznie dramatycznym, pełnym wszystkiego rozstrzygnięciem, na którym widz zwykle przysypia bo i tak od początku wie, jak to się wszystko skończy. Tak też się dzieje ale na deser mamy jeszcze scenę, kończącą już definitywnie film, w której oglądamy narodziny humanoida niczym z Obcego. Moja ocena: 4/10.