>spoilery<
Nie rozumiem, kiedy ktoś pisze, że zakończenie było przewidywalne. Ja właściwie miałem nawet wrażenie, że zostało wymyślone po nakręceniu reszty filmu, bo przed nim nie było wielu podstaw, by sądzić, że Eisenheim nie był jakimś czarownikiem, szamanem, czy czymś w tym nadprzyrodzonym rodzaju. W zasadzie do początku ostatnich scen myslałem, że "Iluzjonista" to taki realizm magiczny, a sam okazał się jedynie sztuczką i o to pewnie chodziło twórcom.
W dodatku udany efekt wizualny kręcenia "starą" kamerą (trochę wyblakłe kolory, kadr przyciemniony po bokach) - jak osiąga się taki efekt? No i muzyka Philipa Glassa, dla której warto byłoby pójść nawet na kiepski film, przynajmniej moim zdaniem ;).
bo własnie przez cały film sie zastanawiałam czy Eisenhein był tylko Iluzjonistą czy prawdziwym magikiem... wydaje mi sie ze to były tylko sztuczki ale jak np. zrobił to ze na środku sceny zniknął... (nawet nie mozna było go dotknąć bo ręka "przeleciała przez niego"...) film jak dla mnie genialny!:) dawno nie było w kinie tak dobrego filmu... :]