Moim zdaniem ten film jest bardzo powierzchowny, płytki, pozbawiony jakiejkolwiek głębi. Kolejny raz wyświechtany motyw nieszczęśliwej miłości, której na drodze stają bariery wynikające z pochodzenia. Norton boleśnie przeciętny, fabuła nużąca. Jedyne co ratuje ten film to nieźle odtworzony dawny Wiedeń i Rufus Sewell jako Leopold.