Scenariusz tego filmu to jego najsłabszy punkt. Jest strasznie prosty, wręcz prostolinijny, brak rozbudowanych wątków, wnikliwszego przedstawienia postaci, wszystko jest płaskie i nijakie. Jeszcze te "iluzje"-widma chodzace po sali, przechodzace ulicami, czy też sam główny bohater, których wyjaśnienie całkowicie pominięto nie dając nawet wskazówek czy chociaż "mrugnięcia okiem" w stronę widza. No i to totalnie przekombinowane zakończenie. Nie ogląda się najgorzej ale nie dosyt pozostaje ogromny.
Prestiż pod każdym względem bije ten film na głowę.
Zgadzam się. Film mnie troche znudził, a zakończenie tak naginane że szok. "Prestiż" do dzisiaj jest jednym z najlepszych filmów jakie w życiu oglądałem, tam sytuacja jest odwrotna - scenariusz jest świetnie skonstruowany i co chwile zaskakujący.
Prestiż bardzo mnie zaskoczył, tym bardziej, że przypadkowo go oglądałem, chyba na nfilm. Jak tylko się skończył wyczekiwałem następnego seansu, co się prawie w ogóle nie zdarza :P W prestiżu głowa cały czas pracowała, człowiek chłoną każdą scenę, scenariusz jest kapitalny(dla mnie najlepszy film Nolana) A nie tak jak tutaj, właściwie wszystko było mi obojętne, a patrząc na aktorów - im chyba również :P
A mimo to film ma ocenę 8.0 a dostał prawie 68 tyś. głosów...
Więc może nie jest aż tak "płaski i nijaki" jak Wam się wydaje?
Może chodzi w nim o coś innego, niż pokrętna, skomplikowana fabuła i setki wątków które czasem są tak nagmatwane, że widz nie wie o co chodzi? Wtedy łatwo jest zaskoczyć. A właśnie prostota tego filmu czyni go tak ciekawym...
Mnie wcale nie znudził, wręcz przeciwnie.
Pozdrawiam koneserów dobrego kina :)
Ja nie mam nic do prostoty. Cenię minimalizm, oszczędność, jednak w tym filmie scenariusz jest nie o tyle prosty co wręcz prostacki. Weźmy taki "nóż w wodzie" fabularnie nie jest skomplikowany, ale jego siła tkwi na postaciach, na relacjach i to jest jest właśnie kino !
A średnia ocen świadczy o widzach, myślę, że głównie wysokie noty pochodzą od nastolatków . Lata temu sam pewnie był bym podjarany, bo takie zwroty akcji jak na końcu też mnie nakręcały. Pewnie jeszcze uznałbym ten film za ambitnym, haha, podobnie było np. z "tożsamością". Na szczęście czasy gimnazjum daaawno minęły i szybko mi to przeszło :)
Wyobraź sobie, że nie jestem nastolatkiem. Może nawet jestem starszy od Ciebie a dałem temu filmowi 9/10, ponieważ mnie najzwyczajniej w świecie wciągnął i ma fajny klimat a rzadko który film mnie wciąga od początku do końca :) Tego typu komentarz na pewnie niezbyt dobrze świadczy o Twojej dojrzałości psychicznej :) Ja nawet w wieku 12 lat koleżko nie uznałbym tej produkcji za ambitną tak na marginesie :) Myślę, że jeżeli nie chcesz być uważany za dziecko z kompleksami to lepiej zachowaj pokorę :) Z ciekawości zobaczyłem Twoje ulubione filmy. Przereklamowanemu Ojczulkowi Chrzestnemu, który mitologizuje prymitywnych makaroniarskich bandziorów dałeś 10/10 a mimo to nie mam zamiaru jechać po Tobie :)
Szkoda gadać z takimi jak ty. Tym bardziej, że jedyny argument jaki masz za tym filmem, to taki, że cię wciągnął i miał fajny klimat. Rzecz gustu, mnie też sie podobają czasami słabe filmy,ale nie znaczy to, ze mam je oceniać wysoko.
Spokój dzieciaki : P Mi się Iluzjonista nie podobał, ale nie wypisuje bzdet typu "OMFG co za gówno jak to coś może mieć taką średnią!!!111oneoneone" itp. Wiem, że inni widzą w tym filmie coś czego ja nie potrafiłem dostrzec, docenić, więc prosze - odpuśćcie sobie takie dyskusje. Nie ma sensu kogoś ganić za gust
Eden, to ten kolo nie popisał się kulturą osobistą a nie ja :) Nie bierz każdego pod jeden mianownik. Ja mu tylko inteligentnie wbiłem szpilkę w tyłek żeby go trochę przygasić :)
Jakiekolwiek przypuszczenia i próby generalizacji dot. widowni (w tym wypadku próbujesz osądzić za jednym zamachem kilkadziesiąt tysięcy osób) są bardzo nie na miejscu. Wiek nie ma tu nic do rzeczy. Ja szczerze mówiąc nie rozumiem zarzutu, jakoby fabuła była prosta i banalna. Sama historia miłosna jest nieskomplikowana, to prawda - księżniczka zakochana w żebraku i ten potężny zły, który nie pozwala im być razem. Ważniejsza jest intryga uknuta przez iluzjonistę, naprawdę wyrafinowana i inteligentna, mnie skojarzyła się z powieściami kryminalnymi w stylu A. Doyle'a lub A. Christie, które b. lubię. Zakończenie zaskakuje, racjonalnie wszystko wyjaśnia i cieszy. Sztuczki iluzjonisty są zachwycające, a to wszystko jest osadzone w pięknych realiach Belle Epoque we Wiedniu, co sprawia, że oglądanie filmu jest samą przyjemnością. Faktycznie akcja nie porywa, jednak nie w każdym filmie chodzi o to, by w trakcie jego oglądania skręcało nas z niecierpliwości, co będzie w następnej scenie.
[SPOILER JAK CHOLERA, NIE OGLĄDALEŚ? TO WYPAD Z TEGO TEMATU :) ]
A film , w dużym skrócie skończył się tak że wszystko co robił do tej pory główny bohater to były iluzje, a Dżesika Biel(czyli narzeczona księcia, i zarazem kochanka Iluzjonisty) tak naprawdę razem z nim upozorowała śmierć, i teraz żyją gdzieś daleko i szczęśliwie :)
Zaprawdę powiadam Ci, teraz ona będzie żyć szczęśliwa bo mimo chrapała to się dowiedziała ;P
Jak się skończył Twój komentarz? Bo zasnęłam w trakcie czytania...
Skąd wśród użytkowników filmwebu ta tak śmiesznie pospolita maniera, by w komentarzu zaznaczyć, że film był aż tak nudny, że ktoś zasnął w trakcie? To ma być zabawne, złośliwe, cyniczne? Z pewnością nie oryginalne.
Film się kończył o dość późnej porze. Może po prostu była zmęczona i zasnęła. Nie doszukuj się ironii tam, gdzie może jej wcale nie ma, Katarina.
Tak, wiem że była taka możliwość. Wystarczy spojrzeć 2 komentarze w górę, żeby zauważyć, że to przyznałam.
"Może. Oby." <-- nie brzmi jak przyznanie, poza tym, nie było do czego się przyznawać, przecież nie zgrzeszyłaś... Po prostu ja czasem jeszcze wierzę w przyzwoitych ludzi. Staram się.
"Może" było odpowiedzią na pytanie Eden "Może ta pani dwa posty wyżej zasnęła po prostu ze zmęczenia?". Czyli z mojej strony: tak, może tak było, to możliwe.
"Oby", czyli mam nadzieję, że właśnie tak było, że nie była to prowokacja.
Jak widać, skrótowe pisanie jednak nie popłaca...
Ale to właściwie szukasz teraz pretekstu do dyskusji, jakiejś głębszej inicjatywy z mojej strony?
No nie, tylko wyjaśniłam, co dokładnie miałam na myśli wcześniej. Nie oczekiwałam odpowiedzi.
Chyba się nie zrozumieliśmy. Film rewelacja, tylko ja wstaje o 5 więc 22 to u mnie północ. Więc rzadko mogę obejrzeć do końca film jeśli nie zaczyna o 20.
A więc pytam serio jak się skończył bo umieram z ciekawości, jak czytam komentarze typu zaskakujące zakończenie.
z góry dziękuję,za odpowiedź.
Moim zdaniem to są dwa bardzo różne filmy i nie ma sensu ich porównywać. "Prestiż" wymaga od widza dużo większego skupienia i skłania do refleksji nad poważnymi tematami - jak np. dążenie do doskonałości za wszelką cenę. Aktorstwo jest na najwyższym poziomie (ale przyznaję otwarcie, że po Scarlett spodziewałam się czegoś więcej), Jackman i Bale byli świetni, choć dla mnie prawdziwą perełką była rola Davida Bowie. Jak chodzi o "Iluzjonistę" nie mogę się z Tobą zgodzić co do tego, że film jest płaski i nijaki. Czy ta historia jest naprawdę płaska? Płaski to może być High School Musical. Aktorzy zagrali swoje role całkiem nieźle - chyba każdy powie, że Paul Giamatti stworzył świetną kreację drugiego planu. "Iluzjonista" jest po prostu romansem i każdy, kto oczekiwał, że wypatrzy w tym filmie tajniki magicznych sztuczek, niestety ale się rozczaruje. To, że jest prosty - właśnie w tej prostocie tkwi jego urok i klimat. Nie ma takich kryteriów wedle których film, aby zasłużyć na miano dobrego, musi być wielowątkowy i trzymający w napięciu. Lubię obydwa te filmy, ale nie powiedziałabym, aby któryś z nich był lepszy. A już na pewno nie stwierdziłabym że "Prestiż" bije na głowę "Iluzjonistę", bo jedynym aspektem, który łączy obie produkcje jest nawiązanie do magii i iluzji.
Wreszcie jakaś rzetelna odpowiedź. Owszem zgadzam się z tobą, jak zresztą juz wcześniej napisałem, że film nie musi być złożony i wielowątkowy. Ale dla mnie ta historia jest płaska, nie wiem czy tak jak high school musical bo nie oglądałem, ale zwykła banalna historia o miłości, nie wyróżniająca się niczym specjalnym, z nie dopracowanym scenariuszem. Rozumiem, oczywiście, że może się podobać np. poprzez jego atmosferę, czy chociaż co właśnie sie na nią składa - realia w jakich był on osadzony.
A tak w ogóle to teraz skojarzyłem, bo w retrospekcji było pokazana, że gdy Książe biegł za Jessica Biell, czyli księżną to było pokazane, że jest on totalnie nawalony i ledwie co mógł iść. Natomiast wcześniej gdy działo się to, że tak powiem w czasie rzeczywistym to książe pion trzymał bez problemu. Poza tym po co pokazali tego lokaja, który widział to zdarzenie, a później w ogóle do tego nie nawiązali.
Co do Giamattiego, był ok, właściwie jego postać była najciekawszą w filmie, ale jednak dla mnie interesująco zagrał Sewell, który grał księcia.
Co do Sewell'a, to mnie też się w tym filmie spodobał. Natomiast nie wydaje mi się, żeby w retrospekcji Książę był nawalony. Może odniosłeś takie wrażenie, bo przedstawili to w zwolnionym tempie. Specjalnie obejrzałam ten moment, kiedy Sophie ucieka i tam Książę też zrobił parę takich chwiejnych kroków. Jeśli chodzi o lokaja, to chyba masz rację, wydaje mi się że nie było później żadnego nawiązania do tej postaci, a szkoda.
Tak jak powiedziałeś, film może się podobać i mnie podoba się właśnie za atmosferę. Co do tego czy ta historia jest banalna... nie wiem. ;) Wydaje mi się, że na tle innych filmów ze swojego gatunku (mam tu na myśli romans kostiumowy) "Iluzjonista" właściwie wypada całkiem interesująco. Jeśli masz na myśli główny wątek - miłość zwykłego chłopaka i księżniczki, którzy po pokonaniu przeciwności losu mogą wreszcie być razem - to przyznaję, że jest to dosyć szablonowe rozwiązanie. Ale tak niestety jest z romansami, one z definicji raczej są szablonowe.
W "Iluzjoniście" drażniło mnie tylko jedno, a mianowicie, pokazując niektóre sztuczki magiczne, twórcy filmu zdecydowali się na wykorzystanie efektów komputerowych. Myślę, że gdyby postarali się pokazać tą iluzję bardziej na surowo - bez tych wszystkich cyfrowych zabiegów, to film sporo by na tym zyskał.
A High School Musicalu lepiej nie oglądaj. ;D Jak dla mnie to było zmarnowanie cennych 100 minut z mojego życia.
Może rzeczywiście odniosłem złe wrażenie, nie mam pewności. Dla mnie przegięli z tymi iluzjami "duchów" - postać chłopca przechadzająca się ulicami ? Już samo jego pojawienie się przechodzącego przez salę i wchodzącego na scenę bez żadnej nawet próby wyjaśnienia tego ( kinematograf odpada) było dziwne, a co dopiero pojawienie się na ulicy. Dlatego ten film tak wypada bajkowo, baśniowo.
Obejrzałem retrospekcje i tam to wygląda tak, że w tej retrospekcji dłużej pokazali i bardziej wyeksponowali to jak się kiwał :)
Poruszyłeś kolejny problem :D Też mnie zastanawia, dlaczego historię miłosną potraktowali na serio, a już do iluzji odnieśli się właściwie trochę lekceważąco. Irytuje mnie to, bo przecież to właśnie iluzja jest tym elementem który interesuje potencjalnego widza. Nie ma co się oszukiwać, wiele osób (ja również) obejrzało ten film ze względu na nią. W moim przypadku to wyglądało tak, że spodziewałam się filmu kostiumowego i fajnych :) sztuczek, a dostałam romans okraszony efektami komputerowymi. I tu tkwi problem - wystarczyłoby żeby twórcy pokusili się o zatrudnienie fachowców - mam na myśli ludzi, którzy iluzjami się zajmują. No i myślę, że nie zabolałoby ich, gdyby przynajmniej niektóre sztuczki zostały w filmie wyjaśnione. Ale z drugiej strony, czy wtedy ten film nie straciłby tego baśniowego klimatu? Szkoda by było, bo mnie właśnie ta atmosfera przypadła do gustu ;) Tak więc, sama do końca nie wiem co o tym filmie myśleć, bo z jednej strony mnie urzeka, a z drugiej irytuje :)
Mnie urzeka. Myślę, że niepotrzebnie doszukujecie się tu jakiś głębszych sensów. "Iluzjonista", to po prostu bardzo ładna, baśniowa opowieść o miłości, która przetrwa wszystko. Może film jest nieco cukierkowy, ale to akurat absolutnie mi nie przeszkadzało. Kolejny plus to wspaniały, nieco magiczny klimat, muzyka i kapitalne zdjęcia, no i Norton, dla niego podniosłam ocenę o jedną gwiazdkę :-)
Ależ ja się głębszego sensu wcale nie doszukuję. :D Wydaje mi się tylko, że mogli ten film zrobić trochę lepiej. Co nie zmienia faktu, że go lubię. :)
Nikt tutaj głębszego sensu się nie doszukuje bo nie ma gdzie :P Co nie zmienia faktu, że go nie lubię :D