Już od dłuższego czasu dochodziło do mnie od wielu zaufanych osób sporo pochlebnych opini o Iluzjoniście. Dlatego gdy tylko nowy film Neila Burgera wszedł na nasze ekrany, zdecydowałem się na niego pójść. Co prawda sam zwiastun mnie nie zachwycił, wręcz trochę rozczarował, ale myślałem, że jak to ze zwiastunami bywa, nie odwzorowuje on filmu i jest zrobiony po prostu źle.
Teraz żałuję, że nie posłucham jednak sceptycznego samego siebie i wybrałem się do kina, bo niestety nie było warto.
Film jest zdecydowanie za długi, nudny i nieciekawy. Całe szczęście reżyserowi udało się stworzyć jako taki klimat, ale brakuje w Iluzjoniście tajemniczości, zagadki.. po prostu magii. Film jest zwyczajnym przegadanym, nieangażującym widza, romansidłem kostiumowym, które próbowano odróźnić od innych tego typu filmów tym, że główny bohater jest magikiem. Aktorzy grają średnio - bardzo rozczarowałem się drętwym i nijakim Nortonem - jedynie można pochwalić Paula Giamattiego, który stworzył ciekawą postać Inspektora Uhla.
Przez to, że nie przywiązujemy się do bohaterów, nie darzymy ich żadnymi emocjami, cała historia wydaje się zwykła, mało orygialna i nieangażująca. Reżyser próbował zbudować emocjonujący konflikt pomiędzy trójką głównych bohaterów - Eisenheimem, Inspektorem i Księciem. Niestety nic mu z tego nie wyszło, bo nie czuć tu żadnych emocji, zagrożenia, rywalizacji czy walki. Oglądamy cały film spokojnie, nie odczuwając ani nuty napięcia.
Kolejnym minusem są sztuczki magiczne, które są za bardzo przerysowane. Każdy trik powinien mieć jakieś oparcie w rzeczywistości, powinien się do czegos odwoływać. W Iluzjoniście nie ma prawdziwych sztuczek magicznych, są jedynie efekty specjalne, które próbuja sprawiać wrażenie trików, a przez to nie zachwycają, nie zadziwiają tylko śmieszą. Na początku miałem wrażenie, że reżyser chce pójść właśnie w tym kierunku - w przerysowanie, w baśń, niezwykłą opowieść, niestety szybko powrócił na ziemię, czym sam sobie zaszkodził.
Jedynym bardzo widocznym, a raczej słyszalnym plusem jest bardzo dobra muzyka Philipa Glassa. Co prawda jest ona podobna trochę do wcześniejszych soundtracków tego kompozytora - np do niedawnych Notatek o skandalu, czy Godzin, ale jest ładna, stara się tworzyć atmosferę i zapada w pamięć.
6/10
P.s. Nie chciałem i nie lubię tego robić, gdy w krótkim czasie pojawiają sie dwa filmy o podobnej tematyce, ale po prostu muszę to napisać. Porównując Iluzjonistę do Prestiżu nie mam najmniejszych wątpliwości, że lepszy jest Prestiż, a ponadto po Iluzjoniście jeszcze bardziej podoba mi się film Nolana.
nic dodac nic ujac milczacy, dokladnie takie same uczucia mialem po obejrzeniu tego filmu
"Kolejnym minusem są sztuczki magiczne, które są za bardzo przerysowane. Każdy trik powinien mieć jakieś oparcie w rzeczywistości, powinien się do czegos odwoływać. "
no i odwoluja sie do historii, bo w tamtych czasach pokazywano tego typu sztuczki....a, ze nikt ich tu nie pokazal 'od ckuchni' tylko raczej z perspektywy zdziwionego widza to juz osobna kwestia, jednym sie podoba i chwytaja konwencje, a inni automatycznie porownujac do Prestige'a uwazaja to za syf....
aha i dlaczego piszesz, ze "kazdy trik POWINIEN...."? bo niby co? ty tak uwazasz czy o co chodzi? ;)
A czy ja napisałem, że nie podobało mi się nie pokazanie sztuczek od kuchni? Nie! I wcale na to nie czekałem. Może cię to zdziwi, ale wg mnie właśnie to odkrywanie kart było poważną wadą Prestiżu i cieszę się, że w Iluzjoniście nie zdecydowano się na ten sam zabieg.
Dlaczego powinien? Zauważ jak wyglądają sztuczki magiczne choćby Davida Copperfielda - jednego z największyh magików obecnych czasów. Zawsze pokazuje on coś rzeczywistego, materialnego, zwykłego, co pod wpływem jego zdolności nabiera innych niesamowitych właściwości - znika, lata itp. Tak więc w każdej sztuczce przedmioty na początku niczym specjalnym się nie wyrózniają, a dopiero po interwencji magika stają się niezwykłe. W Iluzjoniście na początku twórcy trzymają się tej reguły - pojawiające się monety, ptaki z rękawiczek - ale im więcej sztuczek przedstawia nam Eisenheim, tym coraz bardziej oddalamy się od rzeczywistości i wkraczamy w bajkę, czystą fantazję - motylki z chusteczką, żywe drzewko, które niby jest mechaniczne oraz duchy. No prosze cię....
"im więcej sztuczek przedstawia nam Eisenheim, tym coraz bardziej oddalamy się od rzeczywistości i wkraczamy w bajkę, czystą fantazję - motylki z chusteczką, żywe drzewko, które niby jest mechaniczne oraz duchy. No prosze cię...."
1. http://en.wikipedia.org/wiki/Pepper's_Ghost
2. http://www.phantasmechanics.com/pepper.html
3. http://en.wikipedia.org/wiki/Jean_Eug?¨ne_Robert-Houdin
4. http://www.illusionata.com/mpt/view.php?id=197&type=articles
to sa akurat podobne (lub te same) sztuczki co wykonywane w tamtych czasach.....tworcy filmu pokazujac je w tak 'magiczny' spoosb zwyczajnie chcieli ukazac to z perspektywy owczesnej widowni, dla ktorej to drzewko zapewne bylo wlasnie tak niesamowite i te duchy i inne motylki rowniez :]
i jak pisalem, albo ktos chwyta ten pomysl i mu pasuje, albo woli zeby sztuczki byly pokazywane w bardziej tradycyjny sposob....tez mu wolno, ale faktem jest, ze tworcy nie popelnili tu raczej 'bledu w sztuce', taki byl zamysl i tyle :)