Naprawdę bardzo ciekawy temat, jednak sposób realizacji zupełnie nie zachęca. Islandczycy, którzy mieli okazję niedawno oglądać tę produkcję podzielają tę opinię. Smutek, przygnębienie, wszystko jakby wrzucone do jednego gara, ciężko się tu odnaleźć. Czekałem choćby na to by rzucić okiem na islandzki krajobraz, sam tym chciałem uratować sobie stracony czas - nic z tego, pomieszanie z poplątaniem. Zupełnie zmarnowany potencjał, powtórzę - FORMA PRZEROSŁA TREŚĆ!
troche sie zgadzam. Moim zdaniem w tresci jest to bardzo dobry dokumenty. Ale w formie troche przecholowali. Chcieli byc za bardzo artystyczni
Nie jestem po szkole filmowej ale jako doświadczony i obecny 15 letni emigrant zrobiłbym ten film lepiej . Nie rozumiem skąd te wysokie oceny za ten filmowy pogrzeb ....
tez jestem doswiadczonym i obecnym emigrantem i nie ocenialbym tego tak ostro. Sam pisze scenariusz na temat. Mysle ze budzet ich bardzo ograniczal tu.
Ja myślę, że nie da się zrobić filmu o wszystkim i twórcy skupili się na jednym wycinku rzeczywistości, czyli na tęsknocie, relacji na odległość, czy w ogóle relacji w polskich rodzinach. To nie był film o Islandii, tylko o tęsknocie a tę myślę, że twórcy uchwycili bardzo dobrze. Bardzo wzruszająca rzecz. Dodatkowo bardzo przypominał mi rozmowy moich rodziców z bratem kiedy jeszcze był za granica. Niesamowite jak ludzie są w gruncie rzeczy do siebie podobni.
Jeżeli tak wyraża się tęsknotę to nie wiem co powiedzieć
... Ręce opadaja
... To jest jednak wielkie G
....
Jasne, że tak, nie był to film o Islandii i zgłębiał istotę samotności. Jednak za wiele tu martyrologii, która potem rzutuje na postrzeganie nas przez inne społeczeństwa, w tym właśnie Islandczyków. Smutek, żal, poświęcenie, bieda. W tym wszystkim jednak doszukujmy się iskry nadziei i radości, tego mi zabrakło, jako filmie o nas, o Polakach. Oczywiście ma to swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości, nie chcę tego odbierać, ale nie katujmy się tylko tymi przykrymi momentami. To niczemu nie służy.
To moja opinia, która może nijak się ma do zamiarów reżysera, żaden ze mnie znawca sztuki, a pewnie ten dokument jest dla niektórych takim dziełem. Nie chcę krytykować, bo może zabrzmiało to zbyt obcesowo, ale świeżo po filmie takie właśnie uczucia mną targały.