Kompletnie nie moja bajka.Tyle milionów dolców wyrzucone w błoto.Zmęczenie to główne uczucie jakie towarzyszyło mi podczas oglądania tego filmu.Przecież oprócz efektów,przydałaby się choć szczątkowa sensowna fabuła,a nie takie bzdury do kwadratu.
Trzeba było wybrać się na jakąś produkcję dla dzieci do lat 12. Wtedy nie miałbyś problemów ze zrozumieniem fabuły.
Nic nie bój fabułę zrozumiałem,bo zbyt skomplikowana to ona nie była,tylko tak jak napisałem mega bzdurna.Kino to nie tylko efekty.
Poproś kogoś mądrzejszego żeby ci wytłumaczył chociaż z grubsza o co tam chodzi, jeżeli nie łapiesz nieco zakręconej fabuły
Nie oceniaj filmu lepiej i nie wypowiadaj sie na ten temat, jak masz dawac 2/10 produkcji, ktora otrzymala 4 Oscary.
Przepraszam bardzo,a czy Oscary są dla ciebie jakimś wyznacznikiem?Dla mnie absolutnie nie.Co roku jest w kinach po kilka ambitniejszych i lepszych filmów,niż te które nagradzają starcy z akademii.Co do oceniania filmu,to wypowiedziałem swoje zdanie,póki co mamy chyba jeszcze w naszym pięknym kraju wolność słowa i chyba nikogo nie uraziłem,więc o co te żale.
Mi nagrody jakie film zdobyl znacznie pomagaja w ocenie jesli po seansie film byl sredni, ale dostal jakies nagrody to ogladam go jeszcze raz i zwracam uwage na rzeczy wyroznione przez filmowcow statuetkami i najczesciej dochodze do wniosku ze rzeczwiscie ten film jest wyjatkowy w pewnych momentach.
dear God....... no to ci wspolczuje. szczerze Ci mowie, jesli podnosisz filmowi ocene tylko dlatego, ze dostal jakies tak naprawde g. warte nagrody i jeszcze ci sie en film bardziej przez to podoba, to jestes smieszny xD gratuluje posiadania wslanego zdania! wiecej takich ludzi i jakikolwiek trzezwy swiatopoglad padnie...
hahah oj kolego rozbrajasz mnie. Co ty sobie wyobrazasz, za kogo ty sie uwazasz, ze pozwalasz sobie kierowac rozkazy w kierunku innych osob? Kazdy moze oceniac co mu sie podoba i jak mu sie podoba i tobie nic do tego. A Oscary to jedno wielkie nic, prestizowa pustka, kora juz dawno przestala swiadczyc o tym, czy film jest wybitny czy tez nie.
Nie było logiki bo sny także są nielogiczne. Nie wiem czy wiesz, ale cały film był snem. To, że Cobb wrócił do domu także. To, że Saito zlecił mu Incepcję także. Wszystko. I to wszystko wyjaśnia.
Tak, tak jasne... Oczywiście, że niecały film był snem, bo dużą jego część zajmowała "filmowa" rzeczywistość. Oczywiste jest też to, iż powrót Cobba do rzeczywistości jest jawą, nie snem!
Odnośnie autora tematu, cała fabuła jest sensowna, a to że jest nierealistyczna, może stanowić problem dla wyobraźni niektórych...
Nie mogę się zgodzić. Chociażby dlatego, że Cobb wracając do domu po latach zastał swoje dzieci, które wyglądały dokładnie tak samo kiedy wyjeżdzał. Dodatkowo, wiele kwestii się powtarzało na różnych poziomach snów. Myślę, że Nolan tak to sobie wymyślił, iż absurdalność tej historii (jakieś anonimowe korporacje ścigające jednego człowieka po całym świecie, jeden telefon który anuluje wszystkie zarzuty stawiane głównemu bohaterowiii) można właśnie wyjaśnić w ten sposób - wszystko od początku było snem.
Twórcy filmu zasiali w widzach dozę niepewności, umieszczając w nim kilka dwuznacznych scen. Owe sugerują, iż przedstawiona historia od początku do końca może być snem. Tak jest np. z ostatnią sceną, gdzie dzieciaki Cobba wyglądają NIEMALŻE identycznie, jak we wspomnieniach. Celowy zabieg, byś rozmyślał o tym filmie i tworzył własne koncepcje, niekoniecznie zgodne z właściwą treścią filmu.
Pamiętaj o tym, że absurdalność sytuacji i ludzkich zachowań w filmach to chleb powszedni. Filmy nie są odbiciem lustrzanym rzeczywistości. Różne rzeczy są w nich często i gęsto naciągane na potrzeby scenariusza. A anonimowe korporacje ścigające bohatera po całym świecie czy telefon, który anuluje wszystkie zarzuty mu stawiane, podlegają właściwie poczuciu estetyki widzów, a dla samej "Incepcji" są raczej mało istotnymi szczegółami, bynajmniej nie aż tak bardzo absurdalnymi.
Ja myślę, że twórcy filmu zdawali sobie sprawę, że film jest niejednoznaczny i że nie do końca wszystko jest jasne i logiczne, ale byl to zabieg celowy. Po prostu zostawili interpretację widzowi. Ja np mam mieszane uczucia co do końcówki.. Zwróćcie uwagę, że ten bączek na samym saaaaamym końcu niby caly czas się kręcił, ale się w końcu zaczął gibać. Wcześniej w filmie, gdy kręcił się we śnie to był cały czas niemal nieruchomy, kręcił się całkowicie pionowo. Natomiast na koniec filmu ten bączek, jak już mówiłam, niezbyt pewnie się kręcił. Osobiście byłam nieco rozgoryczona - jeszcze pół minuty filmu i może by upadł i by się okazało, że to jednak nie jest sen ;) A jednak, teraz nie wiem na 100% jak to jest.
Dzieci wyglądały tak samo, ale Cobb przez cały film śniąc o dzieciach, śnił jedynie o ich.. plecach. Nie pamiętał ich twarzy. Gdy Mal zawołała dzieci, on odwrócił głowę, bo nie chciał ich zobaczyć. I nagle, na koniec, śnił o ich twarzach? To też mi się wydaje nieco naciągane, ale nie umiem tego logiczniej uargumentować :)
Tak czy inaczej. To nie jest głupi film, przeciwnie - jest bardzo dobry. Sęk w tym, że nie wszystko było 'podane na tacy', a i przyznam, że sama w pewnym momencie myslałam, że zgłupialam i sie pogubiłam xd Tak czy owak, ocena 2/10 jest stanowczo za niska......
To nie był sen bo bączek właśnie się zaczął chybotać i by pewnie zaraz upadł, a autorzy filmu pewnie dlatego to zrobili aby był jeszcze dodatkowy powód do niepewności, to jest specyficzny film - trzeba go obejrzeć kilka razy. Jak dla mnie z tego co zrozumiałem on nie mógł zobaczyć twarzy swoich dzieci.
Czy to była jawa czy sen, Nolan pozostawił do wolnej interpretacji. Zwróć uwagę, że Cobb w pewnym momencie mówi, że bączek wskazuje czy jest się w czyimś śnie. Nie mówi nic o własnym, można wiec domniemywać, iż podświadomość steruje bączkiem w czasie kiedy samemu się śni i jego wskazania mogą być fałszywe. Więc nie można jednoznacznie interpretować zakończenia filmu.
Nie nie nie :) bączek czy inny taki amulecik nie wskazuje na to czy jest się w czyimś śnie, ale czy w ogóle się śni :) To czy jest to własny sen, czy cudzy nie ma znaczenia. Tego w filmie może i nie było, ale już kiedyś troche czytałam odnośnie snu, snu świadomego itd i właśnie było wspomniane o tego typu rzeczach. Niekoniecznie to też musi być przyrząd. Żeby sprawdzić czy to jest sen, czy jawa można np sprawdzić godzinę dwa razy. We snie za drugim razem zegarek wskaże inną godzinę. Można też np dwa razy coś przeczytać, np jakąś ulotkę. Za drugim razem [oczywiście we śnie] tekst będzie inny. Ale to tylko taka ciekawostka.
No ale zgadzam się, końcówkę można interpetować na swój sposób. To, że dzieci wyglądaly dokładnie tak samo jak w śnie Cobba też miesza w głowie, bo nie wiadomo, czy one po prostu tak samo wyglądają, czy to jest właśnie w dalszym ciągu sen.. No generalnie super sprawa z tym zakończeniem, rewelacja :)
Moja interpretacja jest oparta tylko i wyłącznie na tym co znalazło się w filmie :) Nie wiem na czym opierał się Nolan tworząc scenariusz, stąd takie a nie inne spostrzeżenie :)
Spoko spoko ;D Mówię, tak tylko przytoczyłam to jako ciekawostkę, ale no nie ukrywam, że się tym troszeczkę sugeruję. Ale może przekona Cię fakt, że z tego co pamiętam Cobb posługiwał się bączkiem również jak był w swoim śnie.
O, tak mi się teraz przypomniało. Wytłumaczcie mi, bo ja nie zrozumiałam dokładnie, dlaczego Cobb nie mógł być architektem, a także nie chciał znać szczegółów dotyczących projektów Ariadne? On to tłumaczył, ale coś nie mogłam się połapać o co chodzi.
wedlug mnie panowie po czesci obaj macie racje, poniewaz zakonczenie bylo otwarte - do wlasnej interpretacji. Nie mozna na 100% stwierdzic czy to byl sen czy nie, poniewaz nie widzielismy jak baczek upada, ale widzielismy jak sie zawahal.