Zakładam temat, bo w niemal każdym filmie "czarne charaktery" zyskują paradoksalnie u
mnie (i u wielu innych) największą "sympatię" (począwszy od Skazy, na Hansie Landa
kończąc). Jednocześnie nie potrafię przypomniec sobie filmu akcji, w którym nie pojawia
się w opozycji do głównego bohatera żaden "czarny charakter". Tymczasem okazuje się,
że wytypowanie w "Incepcji" czarnego charakteru łatwe i jednoznaczne nie jest, a szkoda.
A czy możliwe? A może to atut na rzecz filmu, który okazał się w jakimś sensie
niesztampowy?
Saito - na początku miał zadatki na przeciwnika Cobb'a, dopóki w 10 minucie nie zostali
kompanami.
Mal - bardziej ofiara incepcji, w kluczowych scenach filmu będąc złą występuje już tylko
jako projekcja podświadomości Cobb'a i, jak sam ją nazwał, "cień dawnej Mal".
W opisach dystrybutora pisze się jednak: "spotkanie z niezwykłym przeciwnikiem (...)
Wróg, którego tylko Cobb mógł się spodziewać." Czy zatem reżyser chciał nam
przekazac, że naszym największym wrogiem jest podświadomośc/nasz umysł/my sami?
Zapraszam do dyskusji;)
Moim zdaniem jeśli ktoś miałby w "Incepcji" spełniać rolę czarnego charakteru, to byłaby to projekcja zmarłej żony Cobba, czyli Mal. Warto przy tej okazji zwrócić uwagę na jakże wymowne znaczenie tego imienia. "Mal" po francusku to tyle co "zło", ale również: ból, nieszczęście, cierpienie etc. Nie jest to na pewno przypadek. Przy tej okazji należy jednak pamiętać (jak to zostało zaznaczone przez autora tematu), że to nie prawdziwa mal spełniała tu funkcję antagonisty, ale właśnie jej projekcja, czyli de facto podświadomość Cobba.
A Saito nie kwalifikuje się jako czarny charakter, zbyt wiele łączy go z Cobbem.
Ewentualnie szwarzcharakterami mogliby być pierwsi poznani przez nas zleceniodawcy Cobba, czyli Cabal Engeneering, ale ich rola w porównaniu do wspomnianej wyżej Mal, nie była aż tak znacząca.
Nie uważasz, że trochę głupie jest szukanie złego charakteru na siłę?
Film opierał się na rzeczywistości, a w prawdziwym zyciu nie ma postaci dobrych i złych, białych i czarnych charakterów. Każdy ma cechy dobre jak i złe i to dobrze, że w filmie u jednego bohatera nie przeważają jedynie te złe.
A jesli chcesz czarny charakter, możesz wziąć ojca Fishera, który w rzeczywistości był rozczarowany swoim synem. (Bo to, że się"pogodzili" było tylko snem).
Cobb też przecież nie był taki święty. Wszyscy rzucili się na Mal, a w rzeczywistości to Cobb ponosił słuszną odpowiedzialność za to co zrobił. A to było niewątpliwie złe. Z drugiej strony, jak możemy mówić "zły" o człowieku, który tak kochał swoje dzieci, że za wszelką cenę chciał je odzyskać?
No właśnie, życie, po prostu życie.... ^^
Nie sądzę, żeby było to "głupie", skoro daje ciekawe odpowiedzi i nie jest szukaniem na siłę. To raczej klasyczna, powszechnie znana konstrukcja filmu i akcji, która opiera się na przeciwstawieniu sobie dwóch różnych stron, wymusza istnienie jakiegoś czarnego charakteru. Stąd poszukiwania - może go nie ma, a może jest ukryty w zaskakującym miejscu?
"Film opierał się na rzeczywistości." no tak dosyc luźno ;)