Zaliczone.
Chyba się za bardzo nastawiłem na Bóg wie jakie cuda-niewidy, ale jest i tak bardzo dobrze, choć Prestiż zrobił na mnie lepsze wrażenie. Obsada na piątkę, choć Caine to chyba tylko żeby tradycji stało się zadość, natomiast problem jest taki, że spodziewałem się bardziej sennych snów - tematyka daje ogromne pole do popisu i z początku jest to wykorzystywane tak, że nabiera się smaka na coś więcej, tymczasem w dalszej częsci filmu sny są coraz mniej senne (no może poza końcówką), bardziej rzeczywiste i zwyczajne (tzn filmowo) i zostaje w tym względzie pewien niedosyt. Szkoda też trochę Gordona-Levitta, który w drugiej częsci filmu nie ma wiele do roboty poza lataniem po korytarzu i szybie windy. No i po końcówce spodziewałem się również jakiegoś mocnego uderzenia, zamiast tego jedynie zasugerowano to czego się przez cały niemal seans spodziewałem. Niemniej jednak film opiera się na interesującym pomyśle i generalnie nie ma sie specjalnie czego czepiać. Kolejny seans dopiero po premierze DVD, nie śpieszy mi się zbytnio do niego, na pewno nei na tyle żeby ściągać jakieś ripy czy iśc do kina jeszcze raz.
8/10 na chwilę obecną, choć zastanawiam się czy nie 7... Okaże się po drugim seansie, czyli pewnie pod koniec roku.