Tak wiele spodziewałam się po "Incepcji". Tak bardzo się bałam, że jak przyjdzie co do czego, to wyjdę z kina rozczarowana. A tymczasem....
To było coś niesamowitego! Dla mnie sednem tego filmu był dramat rodzinny Doma Cobba? Wydaje mi się, że Nolan umiejętnie w "Incepcji" pokazał zagmatwanie życiowych problemów głównego bohatera. Sny, ich intensywność są efektem ubocznym wielkiego poczucia winy. Niby mocne kino akcji, ale gdy wycisnęłam napięcie, został Dom Cobb i jego tragiczna historia.
Film jest niesamowity. Chwalić należy wszystkich, którzy przyczynili się do efektu końcowego. Pozdrawiam kolegę Galadah. Wszystko co pisałeś o "Incepcji" jest absolutną prawdą! Warto było tak długo czekać, film jest piorunujący. Kto produkcji WB nie obejrzy ten trąba i tyle. Musicie to zobaczyć! To nie jest żaden "Zmierzch", czy "Avatar"! Tak się powinno robić filmy!
Zgadzam się. Najgorzej jak idzie się do kina z dużymi oczekiwaniami. Szedłem, spodziewając się arcydzieła, a co ciekawe film przerósł moje oczekiwania. Tak powinno się robić filmy!
Jestem bardzo ciekaw na jakim miejscu ten film będzie - powiedzmy za pół roku. Patrząc na oceny tych niespełna 900 osób które go obejrzały myśle, że będzie dość wysoko. Nie wspominam o prawie 10k "chcących go obejrzeć".
Podpisuje się pod słowami Madame_Rose
Podlinkuję własną recenzję z mojego bloga. A co tam! Jeśli ktoś ma ochotę poczytać więcej o "Incepcji". Zapraszam.
http://mojapropaganda.blox.pl/2010/07/Cebula-z-dramatem-wewnatrz.html
Po wyjściu z kina czuję się mentalnie zgwałcona O_o Chwilę mi zajęło zanim zaczęłam "ogarniać". TAK POWINNO ROBIĆ SIĘ FILMY! "Mroczny rycerz" był dobry jeżeli chodzi o stronę fabularną i w ogóle więc spodziewałam się czegoś dobrego po "Incepcji"... Ale na pewno nie spodziewałam się czegoś takiego. I to nie chodzi o efekty (które bez watpienia były świetne) - chodzi o to... Że to wszystko przecież miało swój początek w czyjejś głowie. Cholera, ciągle mam problemy z ogarnięciem się xD No ale. Czapki z głów i przy okazji wracam do kina, obejrzeć to raz to zdecydowanie za mało.
"Mentalnie zgwałcona" - dobre ;-) Ja czułam się po wyjściu z kina, jak po zakończeniu bardzo dobrej randki. Jeszcze do późna wszystko analizowałam, a w nocy miałam problem ze spaniem... ;D
Ech, zazdroszczę Wam, że macie takie jasne odczucia po tym filmie. Ja obejrzałam go dzisiaj wieczorem (oops, już po północy - wczoraj wieczorem ;)) i sama nie wiem, co myśleć. To znaczy - film mi się podoba, oczywiście. Ale albo nie jest taki genialny, jak piszecie, albo go nie ogarnęłam. Na razie nie wstawiam oceny, bo muszę obejrzeć jeszcze co najmniej z dwa razy.
Ale mimo wszystko podzielę się swoimi wątpliwościami:
1. Czy ktoś inny odniósł też wrażenie, że w filmie brakuje konsekwencji? Niech się fani na mnie nie oburzają o to pytanie ;) Ale mam wrażenie, że wszystkiego było po trochę i za mało. Świetne efekty... ale trzeci poziom (twierdza) banalny. Ukazane paradoksy przebywania w śnie - ale tylko tu i ówdzie. Motyw relacji Fischera z ojcem - skrótowy, choć próbujący gdzieniegdzie zasugerować jakąś głębię. Bohaterowie - trochę przypadkowi. Ogólnie - dużo skrótowości.
2. Uważam, że z tej historii można było wyciągnąć więcej - to się wiąże z punktem pierwszym - po wyjściu z kina czułam jakiś niedosyt, jakby coś nie zostało do końca opowiedziane... I nie, nie chodzi o to, że w filmie były niedomówienia, jak na przykład końcowa scena. Nie mam z tym problemu, ale na przykład nie satysfakcjonuje mnie poprowadzenie wątku z Mal. Niby taki ważny, a .... no właśnie. A jakoś ginął w natłoku wszystkiego innego.
Może o to chodzi zresztą, że w tym filmie nie ma jednego wątku głównego w takim sensie, do jakiego przyzwyczajają nas standardowe filmy. Zresztą nie tylko standardowe, dobre kino też może zawierać jeden wątek główny. Ale Incepcja gra z konwencją snu, a wiadomo - sny są hybrydyczne... Heh, sama sobie odpowiadam na wątpliwości. A co Wy uważacie? Miał ktoś podobne odczucia?
Nie mam podobnych odczuć...
Główny wątek jest - wszczepienie idei do głowy Fishera - incepcja
Wydaje mi się, że go jednak nie ogarnęłaś ;)
Proponuję iść znów do kina ;)
SPOILER
Myślę, że gdyby o wszystkich bohaterach dodać trochę informacji, rozwinąć wątek z Mal itd. , to film byłby stanowczo za długi. Dla mnie było wystarczająco informacji , a bohaterzy wcale nie byli przypadkowi. Po co mi np. wiedzieć więcej o yusefie? Tylko dał ekipie silny środek i prowadził furgonetkę . Czy interesuje mnie coś więcej? Nie.
I racja, że głównym wątkiem jest incepcja(ba, nawet tytułowym! :) )
Co do punktu pierwszego. Jak napisałam na górze, moim zdaniem wątkiem głównym było poczucie winy Doma Cobba, dlatego problem relacji ojcowsko-synowskich został zmarginalizowany. Był jedynie środkiem do przedstawienia cierpienia Doma.
".Czy ktoś inny odniósł też wrażenie, że w filmie brakuje konsekwencji?" [...]mam wrażenie, że wszystkiego było po trochę i za mało."
U mnie było odwrotnie. Czułam nieustannie rozmach tej produkcji, wieloznaczność. Brak konsekwencji, jeśli takowy odczułaś, może wynikać ze specyfiku nurtu. Chodzi o sny, a one zawsze są oryginalne.
Co do punktu drugiego.
"na przykład nie satysfakcjonuje mnie poprowadzenie wątku z Mal."
Wątek Mel, ja z kolei uważam za wyczerpany. Nolan pokazał Nam wszystko, co można było przekazać. Może odczuwasz niedosyt odnośnie roli Marion Cotillard? Ona na drugim planie miała za zadanie uwypuklić znaczenie wydarzeń z przeszłości życia Cobba. Wywiązała się z tego rewelacyjnie.
No i właśnie o to tego. Ty piszesz, że poczucie winy, Lady_wolves, że incepcja. Bliższa mi jest jednak Twoja odpowiedź. To, że tytuł filmu brzmi 'Incepcja' to wcale nie oznacza, że właśnie ten wątek wysuwa się na pierwszy plan. Wręcz przeciwnie, wydaje się tylko pretekstem do pokazania czegoś zupełnie innego. Także akurat to ogarnęłam ;)
Na razie nie będę upierać się przy swoim zdaniu, choć po przespanej nocy wrażenie się umocniło - skrótowość wątków, poczucie, że można było wycisnąć z tego więcej.
Może tylko wyjaśnię co rozumiem pod pojęciem skrótowości. Zadzam się, że film jest zrobiony z rozmachem, ale jedno drugiego nie wyklucza. Chodzi o to, że pewne wątki, jak Ariadne pomagająca Domowi zmierzyć się z Mal, były pokazane powierzchownie, a jednak w filmie odwoływano się do tego na tyle często, że powstała potrzeba zagłębienia się w temat.
Widzisz Georgiana, Tobie więcej niepotrzebne - a mi tak :) Motyw zbierania super ekipy - można to zrobić szybko, ale dobrze - jak choćby w Armagedonie (tak, tak, wiem - inny typ filmów, no ale jednak). Wiesz, jakoś wyraziście naszkicować sylwetki. Stąd właśnie moje odczucia - z rozbudzonego, niezaspokojonego apetytu. I poprowadzenie kilku wątków dokładniej wcale nie wymagałoby wydłużenia filmu, niektóre sceny można było skrócić bez szkody dla efektu.
Poza tym dla mnie mistrzem skrótów myślowych jest Woody Allen, i może to za jego sprawą mam tam wygórowane oczekiwania. W jego filmach nawet jeden element utartego schematu dobrze udawał całość i jakoś to nie raziło. Tutaj... no właśnie, znowu zacznę się (re)produkować. Obejrzę, wrócę i jeszcze pogadamy. Mam nadzieję :)
"Chodzi o to, że pewne wątki, jak Ariadne pomagająca Domowi zmierzyć się z Mal, były pokazane powierzchownie, a jednak w filmie odwoływano się do tego na tyle często, że powstała potrzeba zagłębienia się w temat."
Powstała sprzeczność. Piszesz, że wątek pomocy Ariadne jest powierzchowny, by za chwilę podkreślić, iż pojawiał się na tyle często, że "powstała potrzeba zgłębienia tematu". To albo watek był płytki, albo poszerzony?
Ciężko mi się teraz nawet ustosunkować, ponieważ- jak dla mnie- Nolan wystarczająco dokładnie skatalogował historię małżeństwa Mel z Domem. Krok po kroku odsłaniał przerażającą opowieść o miłości, która legła w gruzach przez incepcję.
Z tego punktu widzenia, mogłoby się wydawać, iż to właśnie wszczepienie idei jest najważniejsze w filmie. Ale...
Przecież obserwujemy, jak bohater się miota, cierpi, nie wytrzymuje ze swoją przeszłością, która gnębi go w najbardziej niebezpiecznych momentach. Za nim wypróbował incepcję na swojej żonie, wiódł szczęśliwe życie, pomiędzy jawą a snem. Ponadto incepcja też przecież jest SUBSTANCJĄ niezbędną do uratowania Doma Cobba. Decyduje się na szaloną misję, bo pragnie wyrwać się z pułapki, która powstała w jego głowie. Dla mnie dramat, dramat i jeszcze raz dramat.
To nie sprzeczność. To, że coś pojawia się często nie musi oznaczać, że jest przedstawione dogłębnie. Odwołania do roli Ariadne w wydobyciu się Doma z jego pułapki są częste, ale brakuje jakiejś konkretnej linii rozwoju. Raz dziewczyna mówi mu: będziesz musiał się z Mal skonfrontować, i co? Nagle takie banalne stwierdzenie dało mu siłę? Z jednej strony sceny sugerują, że ona ma odegrać ważną rolę/odgrywa, z drugiej nie jest wyjaśnione, na czym to miałoby dokładnie polegać. Po prostu nie ma rozbudowanych związków przyczynowo-skutkowych między poszczególnymi odwołaniami, na przykład do tego właśnie wątku.
Jeśli chodzi o Doma i Mal, to zgodzę się, że ich tragedia jest świetnie opisana - wręcz kunsztownie, nie wywala się wszystkie od razu na talerz. Ale scena, w której on twierdzi, że Mal jest tylko cieniem jego żony, która istniała na prawdę - a ona potem dźga go nożem - nie rozwiązuje w moim odczuciu wszystkiego
W ogóle to dzięki za cierpliwość do mnie ;) Dla zagorzałych fanów Incepcji muszę się jawić niemal jako troll :D Ale mi naprawdę zależy na zrozumieniu filmu, i fajnie poczytać czyjeś wykrystalizowane opinie.
Poza tym chyba muszę to zaznaczyć - jak dla mnie film między 8 a 10/10, bo jak pisałam na początku - oczywiście, że mi się podobał. Tylko jak dla mnie jest, że się wyrażę metaforycznie, jak piękne, lecz krzywo położone kafelki, w dodatku źle zafugowane :D Może to był zamierzony efekt...? Wynikający z tego, że sama narracja była trochę oniryczna?
mam tylko jedno pytanie. Czy film jest lepszy od Wyspy Tajemnic, w ktorej rowniez zagral DiCaprio? A moze nie nalezy w ogole porownywac tych dwoch filmow ?
Moim zdaniem, może zostanę zjedzony, ale jest gorszy niż Wyspa Tajemnic, dla mnie dużo jest nie dopracowane znalazłem sporo błędów chociażby to, że na drugim poziomie ciała, które leżały w pokoju hotelowym będąc w fazie snu nie obudziły się poprzez zryw, który był spowodowany jazdą furgonetki na pierwszym poziomie, te ciała powinny sie obijać o ściany. Rozumiem za mało czasu a film zdecydowanie zbyt rozbudowany, za to plus, ogólnie rzecz biorąc super dialogów to tam nie ma, ja sam cenie bardziej filmy gdzie są ważniejsze dialogi niż jeżeli akcja ale to mó osobisty i prywatny gust. Lecz mam zboczenie do wypatrywania prostych błędów za pewne, nie z dopracowania scenariusza, ale z braku czasu przeznaczonego na film (ludzie by się zniechęcili filmem, który trwa 4 godziny, po prostu by się zaczął dłużyć), bynajmniej zobaczyć trzeba, chociażby po to żeby wiedzieć o czym gadają ludzie.
Moim zdaniem nie warto porównywać. Wyspa Tajemnic to Wyspa Tajemnic. "Incepcja" ma kompletnie inną specyfikę, charakteryzuję się wartą akcją, by w gruncie rzeczy przekazać nam dramat. Zresztą czy Nolan i Scorsese mogliby być podobni? Albo czy można ich porównywać?