Film mi się podobał, żeby nie było. Solidne, dobre kino. Jednak po histerycznych zachwytach wszem i wobec spodziewałem się mimo wszystko czegoś więcej. Plusy Incepcji są powszechnie znane - zasadniczo zgadzam się z nimi, więc nie będę ich tu przytaczał. Niestety, mam również zarzuty:
|
- Łopatologiczność - co to limbo, co to zryw i że czas we śnie płynie wolniej (co nawiasem mówiąc jest nieprawdą) dowiedziałem się po dziesięć razy - a wystarczyłoby wspomnieć dwa, góra trzy razy. Czy naprawdę amerykańscy widzowie są takimi kretynami?
|
- Zmarnowany potencjał - mając do dyspozycji universum snu, gdzie WSZYSTKO jest możliwe, Nolan mógł się zdecydowanie bardziej wykazać, chociażby na początku, gdy Ariadna uczyła się budować sny... mógł z tego wycisnąć znacznie, znacznie więcej... tak, by faktycznie wbijało w fotel (skończyło się na zapowiedziach wbijania w fotel), a skończyło się na całkiem standardowej opowiastce sensacyjnej - dajmy na to pomysł na film, gdzie wprowadza się "obiekt" w hipnozę i w ten sposób wydobywa jego sekrety, tak naprawdę oparty byłby na tym samym rdzeniu... nic odkrywczego...
|
- Nieco za długi - mógłby być krótszy o 20 minut... udało by się to osiągnąć zmniejszeniem łopatologii oraz skróceniem scen prezentowanych w slow-mo (myślałem, że ta furgonetka już nigdy nie wpadnie do wody). - Nie AŻ TAK oryginalny pomysł - odniesienia do Matrixa, do Lostów (trasa LA - Sydney? :D), a także przekłamania psychologiczne - czas we śnie płynie z taką samą prędkością jak na jawie, a żeby latać we śnie, nie musisz znajdować się w lewitującym łóżku... Niespójna koncepcja limbo i tych wszystkich urządzeń z kabelkami, no ale rozumiem, to nie jest film dokumentalny.
|
Gdyby nie ogólnoświatowe zachwyty, oceniłbym go łagodniej. Tak - tylko 8/10. Ale polecam z czystym sumieniem. Wśród kiczu zalewającego kina wyróżnia się bardzo pozytywnie. Tylko czy to takie mistrzostwo być błyskotką pośród gówna?
Sorki za formę, ale widzę, że twórcy strony nie przeskoczyli jeszcze problemu podziału tekstu na akapity... :/
Film mi się podobał, żeby nie było. Solidne, dobre kino. Jednak po histerycznych zachwytach wszem i wobec spodziewałem się mimo wszystko czegoś więcej. Plusy Incepcji są powszechnie znane - zasadniczo zgadzam się z nimi, więc nie będę ich tu przytaczał. Niestety, mam również zarzuty:
- Łopatologiczność - co to limbo, co to zryw i że czas we śnie płynie wolniej (co nawiasem mówiąc jest nieprawdą) dowiedziałem się po dziesięć razy - a wystarczyłoby wspomnieć dwa, góra trzy razy. Czy naprawdę amerykańscy widzowie są takimi kretynami?
- Zmarnowany potencjał - mając do dyspozycji universum snu, gdzie WSZYSTKO jest możliwe, Nolan mógł się zdecydowanie bardziej wykazać, chociażby na początku, gdy Ariadna uczyła się budować sny... mógł z tego wycisnąć znacznie, znacznie więcej... tak, by faktycznie wbijało w fotel (skończyło się na zapowiedziach wbijania w fotel), a skończyło się na całkiem standardowej opowiastce sensacyjnej - dajmy na to pomysł na film, gdzie wprowadza się "obiekt" w hipnozę i w ten sposób wydobywa jego sekrety, tak naprawdę oparty byłby na tym samym rdzeniu... nic odkrywczego...
- Nieco za długi - mógłby być krótszy o 20 minut... udało by się to osiągnąć zmniejszeniem łopatologii oraz skróceniem scen prezentowanych w slow-mo (myślałem, że ta furgonetka już nigdy nie wpadnie do wody).
- Nie AŻ TAK oryginalny pomysł - odniesienia do Matrixa, do Lostów (trasa LA - Sydney? :D), a także przekłamania psychologiczne - czas we śnie płynie z taką samą prędkością jak na jawie, a żeby latać we śnie, nie musisz znajdować się w lewitującym łóżku... Niespójna koncepcja limbo i tych wszystkich urządzeń z kabelkami, no ale rozumiem, to nie jest film dokumentalny.
Gdyby nie ogólnoświatowe zachwyty, oceniłbym go łagodniej. Tak - tylko 8/10. Ale polecam z czystym sumieniem. Wśród kiczu zalewającego kina wyróżnia się bardzo pozytywnie. Tylko czy to takie mistrzostwo być błyskotką pośród gówna?