Witam
Wczoraj obejrzałem sobie ten film na dvd i bardzo mnie zafrapował,aczkolwiek bez przesady.Obejrzałem
już kilka filmów Nolana a właściwie większość jakie stworzył, stąd kilka refleksji odnośnie filmu.
Sam tytuł "Incepcja", czy film jest opowieścią o incepcji czy jest incepcją dokonywaną przez reżysera na
widzach, cała fabuła zaś zmyłką, która ma zarazić widza wirusem, o którym kilkakrotnie wspomina główny
protagonista Dom Cobb. Czym jest więc idea jaką wszczepić chce nam Nolan. Myślę, że to sprawa
indywidualna, choć dla mnie było tam kilka powtarzających się motywów:
-niepewność rzeczywistości,
-manipulacją umysłem,
-wina, odkupienie i przebaczenie,
Jednak, żeby umocnić coś w osobie manipulowanej potrzebne jest katharsis. co to takiego. To element
sztuki od czasów starożytności. Przedstawienie teatralne w starożytnej Grecji miało zapewnić katharsis
widzowi, dokonać oczyszczenia duszy, zresetowania emocji. W filmie mamy dwa takie momenty.Pierwszy
to fikcyjne pojednanie Fischerów, gdzie dziedzic fortuny zostaje nie tylko oszukany przez naszą drużynę
kuglarzy, ale również doknuje się jego 'oczyszczenie'. czy tak samo nie jest ze sztuką, jesteśmy
oszukiwani,czasem w dobrej czasami w złej wierze?
Drugim momentem katharis w "Incepcji jest spotkanie Cobba z dziećmi, i jest to katharsis podwójne, bo
dotyczy głownego bohatera oraz widza, który kibicuje Cobbowi przez cały film (jak można nie kibicować mu
w jego sytuacji, chce wrócić do dzieci - dyskretny szantaż emocjonalny). Bączek zostawiony na stole na
koniec: przewrócił się czy nie? Jakie to w zasadzie znaczenie? Ważne jest tylko, że Cobb zostawia go na
stole nie czekając na wynik. Bączek przypominał mu o żonie, symbolizował jego poczucie winy, można
zatem stwierdzić, że bohater w końcu pokonuje demony i odnajduje szczęście. W porządku, ale jakie ma
to znaczenie dla widza i co zostawia mu w głowie...?
Co jest rzeczywistością. Na pewno nie wydarzenia przedstawione w tym filmie, to czysta fikcja, sen
reżyera, o czym przypomina Edith Piaf przebijająca sie przez muzykę Hansa Zimmera w ostatnich kilku
sekundach napisów końcowych...
Wracając do samego Nolana. W jego filmach zauważyłem kilka powtarzających się motywów: kobieta
albo stosunek do niej często determinują postać bohatera, to kobieta pociąga za sznurki. Często
protagonista jest obciążony poczuciem winy za śmierć bliskiej osoby ( zazwyczaj żony, sympatii, kochanki).
Tak było w Memento, Batmanie, Incepcji. Bezsenność policjant miał wyrzuty poczucia w związku z
zabiciem swojego partnera ( w końcu kobieta sprawia, że odkupuje swoją winę). Jeżeli chodzi o Prestiż to
też tam było coś w tym klimacie ale dokładnie nie pamiętam co, hehe.
Dla mnie ten film był bardzo 'umowny' i nie traktowałem go dosłownie, od momentu pojawienia się na
ekranie Ariadne. W mitologii starożytnych Greków Ariadna pomogła Tezeuszowi pokonać potwora,
demona Minotaura, uwięzionego w labiryncie. Co innego robi filmowa Ariadna jak nie to co jej
mitologiczny odpowiednik, nie rozwijając dalej tematu o symbolice Minotaura, nici Ariadny i drugim dnie
całej opowieści. Obsesja głownego bohatera na punkcie swojej żony, kazała mi sprawdzić, kim jest żona
reżysera i jak wygląda (przecież zakładam , że film jest snem reżyera)...no i jego żona zaskakująco
przypomina filmową Ariadnę (uroda, styl ubierania się), a wiadomo po co mężczyźnie potrzebna jest jego
Ariadna...Nie wspominając o tym, że Pan Di Caprio to taka super atrakcyjna wersja Nolana, jego alter
ego.