Nie miałem jakoś wrażenia że oglądam arcydzieło. To raczej dobry film rozrywkowy z ambicjami na coś więcej. Tyle że na "coś więcej" ani scenarzyście ani reżyserowi nie starczyło już pomysłu. Są modne efekty rozpadających się domów, rolującego się miasta. Jest pościg i strzelanina. Wybuchy i furgonetka spadająca z mostu. Aha - no i tajemnica - czy bohater wydostał się ze snu, czy też dalej bawi się swoją podświadomością.
Już, już miałem nadzieję, że pójdą wątkiem żony skaczącej z okna i wyrywającej się z naszego "matrixa" na następny poziom świadomości... To mogło być naprawdę ciekawe i dać kopa na drugą, nieco przyciężką połowę. W zamian dostaliśmy coś w stylu kolejnego filmu o agencie 007 strzelającym z zegarka do samolotów. Ale cóż, chyba za dużo naczytałem się Dicka i za wiele wymagam od wyobraźni scenarzysty.