Wiem, że na temat tak dobrze omówionego filmu, jak "Incepcja", ciężko jest już wymyślić coś odkrywczego, więc podzielę się tylko jednym moim spostrzeżeniem.
Otóż często słyszy się o tym, jak współczesne kino staje się coraz mniej ambitne, bo oczekiwania widzów są tylko bardziej banalne; że filmów na poważne tematy nikt już nie chce oglądać, przez co widzimy same nawalanki. Krótko mówiąc - jeśli zrobisz film ambitny, to nikt na niego nie przyjdzie, i stracisz pieniądze. Jeśli zrobisz film głupi - zarobisz mnóstwo kasy, ale... na właśnie.
"Incepcja" pokazuje dobitnie, że takie myślenie jest błędne. Otóż można zrobić film, który jest zarówno inteligentny, skłaniający do przemyśleń, jak też pełen akcji i przyciągający dużą widownię. Tutaj dostajemy z jednej strony potężny materiał fabularny oparty na nauce, filozofii, dziełach Kartezjusza, czy religiach Dalekiego Wschodu. Z drugiej strony - emocjonujące pościgi, strzelaniny, wybuchy i efekty specjalne. Czyli te rzeczy da się jednak pogodzić! Ambitny film wcale nie musi być nudny, a dzieło o wartkiej akcji nie zawsze jest odmóżdżającym crapem. Znalezino złoty środek!
Dlatego też "Incepcja" to dla mnie film wielki, który przełamuje stereotypy. Twórcy z całego świata powinni się uczyć na jej przykładzie.