Taki ze mnie koneser, a nigdy wcześniej nie widziałem żadnego Indiany Dżonsa :P Szczerze mówiąc to nie bardzo wiedziałem czego się spodziewać. Niby wszyscy ogromnie wielbią tę sagę, ale ja też nie jestem fanem kina przygodowego, do tego zwiastuny na TVP1 średnio mnie rajcowały. Na szczęście jednak okazało się, że "Świątynia Zagłady" to naprawdę niezły film ;) O fabule może nie będę się wypowiadać, bo też nie jest ona na najwyższym poziomie, a nie o nią głównie w tym tworze chodzi. Najważniejszy jest zdecydowanie klimat przygody, akcja, et cetera, et cetera. Produkcję Spielberga ogląda się z niekłamaną przygodą, nie ma ani jednego momentu nudy, a ten kto narzeka to nie czuje klimatu archeologicznych przygód 8) Aczkolwiek nie jest też tak idealnie. Po pierwsze - co jak co, ale nikt mi nie powie, że ów twór nie jest przewidywalny. Wiadomo, jest to film również dla dzieci, więc obowiązkowo musi być happy end, ale do cholery, przecież można napisać scenariusz chociaż tak, żeby widz nie wiedział co się stanie dokładnie w każdej scenie pięć minut przed jej oglądnięciem. Po drugie - cukierkowa końcówka. Plus kolejny słaby punkt - średnio przekonujące motywy komediowe. Jedynie śmieszyła mnie postać piosenkarki Willie, która głównie krzyczała :P Również chyba najlepsza rola, Kate Capshaw to całkiem niezła aktorka, a przy tym nie najgorsza dupa. Harrison Ford jak zwykle gra cwaniaków (chociaż to zdecydowanie lepsza klasa od pieprzonego Schwarzeneggera) i dobrze mu to wychodzi :D Aczkolwiek i tak najlepszy był jako Han Solo ze "Star Wars" <faja> Technicznie, to jak na lata osiemdziesiąte film wymiata, więc narzekać nie można. Zdecydowanie fajny film dla każdego i na raz. 7-/10