filmu, który uwielbiam, bo wpadałabym w pułapkę przesady. Chodzi mi w tej chwili jedynie o rolę kobiecą. Wolę irytującą, małostkową, skupioną na damskich potrzebach Kate Capshaw, niż niezbyt atrakcyjną, nieprzekonującą w roli twardej kobiety Karen Allen oraz klasycznie piękną, chłodną i zupełnie pozbawioną werwy Alison Doody. W mojej opinii jedynie Capshaw jest w cyklu o przygodach Indiany Jonesa udaną partnerką Forda.
Popieram
Uważam, że wszystko w tym filmie było bardzo dobrze wyważone i dlatego ten film można ogladać ciągle od nowa jakby to był pierwszy raz. Humor, akcja, nie przytlaczająca historia z glownym wątkiem, ktora przez swoją różnorodność scen (lokal Obi Wan, lot samolotem, wedrówka to zamczyska, światynia Kali, final na moście) jest ciągle świeża i, można by rzec, uniwersalna jako film zapewniający dobrą rozrywkę dla każdego pokolenia. Zdecydowanie najlepszy film trylogii. Zaraz za nim podąza "Indiana Jones i ostatnia krucjata", gdzie duet Ford-Connery utrzymuje film na poziome "Temple of Doom". Jednak w wyprawie zabrakło właśnie wyrazistej postaci kobiecej na miarę Kate Capshaw.
To prawda
"Indiana Jones" należy do nielicznej grupy filmów, które się nie starzeją. Jednak ja nie wyróżniam żadnej części trylogii - każda z nich porywa mnie w takim samym stopniu. Poza bohaterkami kobiecymi, jak już wspomniałam. Co do pary Ford-Connery, to nieodmiennie mnie rozbraja - nie można było dokonać lepszego wyboru aktora do roli Jonesa seniora.
Jedno zastrzeżenie
Ja jednak o wiele bardziej wole świątynie zagłady i ostatnią krucjate od poszukiwaczy zaginionej arki. Poprostu uważam, że pierwowzór jest dobrym wprowadzeniem do kolejnych tytułów i to wszystko. Arce wyraźnie zabrakło lekkości i humoru. Mimo to epizody o dzielnym archeologu to nadal moja życiowa trylogia :)))