dziecinnych scen,powoduje,że film ociera się o autoparodię.Poza tym główny temat: Jones poszukuje jakieś bzdurne kamienie.Co innego Arka Przymierza,Święty Graal.To są przedmioty legendarne,o których czytał lub słyszał prawie każdy.Wielu pewnie chciałoby poznać ich prawdziwe dzieje.To dodaje smaczku części 1-ej i 3-ej.Przed tygodniem,po raz n-ty,obejrzałem z wielką frajdą "Poszukiwaczy zaginionej Arki".Indiana Jones i Świątynia Zagłady,oglądany kolejny raz,zaczyna nużyć.
Ten film jest swego rodzaju autoparodią. Zresztą kilka scen Spelberg zdecydowanie i celowo sparodiował z "Poszukiwaczy...", np. słynna sceny z gościem wymachującym maczetą. Jak dla mnie to było tu za mało powagi.
W tej części Spielberg po prostu zrezygnował z fabuły na rzecz akcji, humoru. Tyle że humor w tej części jest taki no pospolity
"Pospolity" to dobre określenie - śmieszy za pierwszym razem, potem nuży, a nawet drażni:).
Zgadzam się, to zdecydowanie najsłabsza z wszystkich części "Indiany".
Jest tu za mało zdecydowanej akcji, a za dużo parodii.
Ale przyznaję, że sceny w świątyni są bardzo realistyczne, chociaż trochę obrzydzające.
Mimo wszystko - 8/10, przez moją słabość do Indiany.
"to zdecydowanie najsłabsza z wszystkich części"
Wszystkich trzech jak mniemam? Bo czwórka to może być lepsza co najwyżej od Mumii 3 albo Skarbu Narodów.
Dokładnie, czwórka słabością bije tę część.
Aż się serce kraje, co zrobili z tą serią...
Ostatnia krucjata ma przecież najbardziej debilne komediowe wstawki godne pożałowania, Świątynia zagłady dlatego właśnie jest on niej lepsza. W sumie i tak oceniłem wszystkie na 10, bo to niedoścignione wzorce kina przygodowego:) (poza 4ką, jej dałem 5)