Szumowska ma ego większe niż Mt Washington! Mało wie, a traktuje odbiorców z góry. Film miał ogromny potencjał, ale wszystko poszło w piach. Przypomina to inscenizację "Bitwy o Anglię" w wykonaniu koła gospodyń wiejskich z Luton wg Monty Pytona. Najbardziej denerwuje mnie brak znajomości górskich realiów i zasad postępowania w górach. Wystarczyło wziąć jakiegoś konsultanta z TOPR! Krajobrazy górskie, budynki i drogi nie przypominają tych z Północnych Appalachów. Nie wystarczy zamienić tablice rejestracyjne w samochodach, postawić kilka imitacji tablic informacyjnych i pokolorować oś jezdni na żółto w postprodukcji (w USA linia przerywana oddziela pasy ruchu w jednym kierunku, oś jezdni jest ciągła żółta, a pobocza ciągłe białe). W White Mountains jest trochę jak w naszych Karkonoszach; łagodne szczyty, gołoborza, piargi itd. Mt Washington jest trochę jak nasza Śnieżka. To nie Karakorum, Alpy, ani Tatry! W górach występują piętra roślinności, najniżej są krzewy i drzewa liściaste, wyżej tylko buki, potem iglaki, kosodrzewina, jeszcze wyżej jakieś drobne krzewinki, mchy i porosty na skałach i same gołe skały. Tu wszystko jest pomieszane! Wiatr wieje 100 km/h, a oni idą w lesie, potem znów po grani i znowu po lesie i znów po grani. Jak już się zeszło z grani, to trzeba iść w dół w lesie! Druga sprawa to zupełny brak fachowości w postępowaniu Pam. Zupełna niekompetencja w postępowaniu w hipotermii. Irytujący żółty filtr, że niby to widok przez gogle. Serio!? Nietopniejący śnieg na wargach Pam. Zupełnie niewiarygodna scena wpadnięcia i wygrzebywania się ze śnieżnej dziury. Akrobatyczne fikołki w bukowym lesie bez konsekwencji! Upadek z kilku metrów między skały, bez konsekwencji! Kąpiel w lodowatym strumieniu bez konsekwencji. Zupełny brak realizmu skutkuje tym że przestaję oglądać film jak dramat, a zaczynam jak rozrywkową sieczkę z Jasonem Stathamem. Nawet "Klifhanger" był bardziej prawdopodobny! Szuma to inteligentna dziewczyna, ale nie wie wszystkiego! Najgorzej że jej się tak wydaje!