PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=375629}
8,0 394 222
oceny
8,0 10 1 394222
6,0 47
ocen krytyków
Interstellar
powrót do forum filmu Interstellar

Uwaga. Dużo tekstu.

Grozi nam katastrofa. Ziemia umiera. Wyginiemy. Ostatnia szansa na przetrwanie ludzkości, to rzucenie w kosmos garstki śmiałków szukających nowego domu. I tu powinien zacząć się koncert dobrego kina s-f. Po pierwszym (i po kolejnym też) obejrzeniu zacząłem się jednak zastanawiać czy nie lepiej w misji ratowania ludzkości poradziłaby sobie ekipa nie przeszkolonych szympansów... (albo przynajmniej do napisania scenariusza). Film nie zasługuje raczej na ocenę wyższa jak niezła, bo lista ciekawostek związanych z fabułą jest spora. Pokrótce:
1. Musimy opuścić ziemię, bo pustoszy ją zaraza, która niszczy rośliny uprawne i pochłania tlen (choć oddycha azotem). Jak potrzebuje tlenu do rozwoju, to bez niego nie przetrwa. Pochłaniając cały tlen zaraza wykończy samą siebie...
2. Wysłano dwunastu ludzi na dwanaście różnych planet w kilka różnych miejsc, przez tunel, którego zasady działania się nie zna. Jeżeli tunel ma jedno wejście i kilka wyjść a my nie wiemy jak w nim nawigować, to aby dotrzeć tam gdzie chcemy musimy liczyć na ... fart.
3. Cooper, który był pilotem oblatywaczem i inżynierem NASA (jak sam się chwali w jednej scenie), nigdy nie słyszał o teoretycznej możliwości istnienia tuneli czasoprzestrzennych, czyżby na studiach inżynierskich w Stanach nie wykładano fizyki???
4. Przedostaliśmy się przez tunel, następuje scena dyskusji nad tym na którą planetę lecieć najpierw. Tu dopiero zaczyna się koncert bzdur... Wsiada do taksówki trzech astrofizyków i zastanawiają się gdzie jechać najpierw, taksówkarz decyduje, że zawiezie ich gdzie chce, trasą jaką chce, policzy za przejazd ile chce, i nie pozwoli im zdecydować gdzie chcą jechać. WOW!
5. Mamy do wyboru trzy planety, ale nie kontaktujemy się z żadnym z badaczy, którzy są na miejscu, aby dowiedzieć się co się tam tak naprawdę dzieje. Głosujemy gdzie lecieć, żeby uratować ludzkość. Oczywiście nawet gdybyśmy chcieli, to się nie skontaktujemy, bo najwyraźniej nikt nie ma choćby radiostacji... albo śpi i nie możemy go obudzić by się dowiedzieć co i jak. To wszystko celowo zaplanowali najlepsi specjaliści z NASA jako najdoskonalszy sposób na uratowanie ludzkości... normalnie szał...
6. Wysłaliśmy 12 ludzi i masę aparatury i nie wiemy nawet czy na planetach jest suchy ląd, sensowna temperatura, woda, roślinność, atmosfera nadająca się do oddychania bez skafandra... To czym są "suche dane" o których ciągle słyszymy, "słitfociami na fejsa"?
7. Przypomnijmy. Na planecie Emersona są dobre warunki ale sygnału nie ma od trzech lat. Mann ciągle nadaje, że u niego warunki są obiecujące. Od Miller napływają pozytywne sygnały o tym, że jest woda i związki organiczne, ale jest to planeta położona najbliżej czarnej dziury, więc wyprawa tam wiąże się z dużym ryzykiem. Przylecieliśmy do tego układu bo był najbardziej obiecujący, idąc tym tokiem rozumowania powinniśmy zacząć od najbardziej obiecującej planety, a zaczynamy od najgorszej możliwej i wiemy o tym... To my właściwie chcemy zginąć czy przeżyć???
8. Jakim cudem nasi naukowcy mogą mieć informacje o wodzie i związkach organicznych od Pani Miller, jeżeli dowiadujemy się później, że ta rozbiła się przy lądowaniu (lub przeżyła co najwyżej parę godzin), ale ok, przyjmijmy że rozbita aparatura i martwa Pani naukowiec jakimś cudem wysłali informację o wodzie i związkach organicznych...
9. Ile informacji o swojej planecie mogła przesłać Miller w ciągu paru godzin bujania na wielkich falach (zakładając, że jednak żyła chwilę), w porównaniu np do wieloletnich raportów Mann-a i Edwards-a. To tak jakby porównywać krótką notatkę z biblioteką. To może dawać do myślenia, ale nie naszym naukowcom, których scenarzyści na siłę pchają w katastrofę.
10. W końcowej scenie okazuje się, że planeta Emersona jest całkiem gościnna. Mieszkając na niej przez ileś lat Emerson najprawdopodobniej szczegółowo ją opisał, mimo tego nasi bohaterowie określają ją jedynie jako obiecującą? A czego bardziej obiecującego trzeba???
11. Ściga nas brak czasu, bo na ziemi szykuje się katastrofa, więc najpierw lecimy na planetę, na której możemy stracić najwięcej czasu.
12. Mamy na pokładzie trzech specjalistów od fizyki i inżyniera, wiemy, że zagięcie czasu na wybranej planecie jest tak wielkie, że jedna godzina na niej to siedem lat w przestrzeni kosmicznej, ale nie domyślamy się, że w związku z tym informacje które docierają do nas od kilku lat z tej planety, pochodzą może z pięciu minut pobytu na niej (pomijam problem deformacji informacji związanej z rozciągnięciem w czasie i to że nadawca nie żył)
13. Świetne są rozważania Coopera o tym jak w racjonalny i oszczędny sposób odwiedzić planetę Pani Miller. Dwie opcję. Lecimy Enduracne na orbitę planety Miller. Endurance i Romek doświadczają takiego zagięcia czasu jak ci którzy będą lądować (minie dla niego tyle samo czasu co dla Coopera i załogi lądownika), lub Endurance pozostaje poza strefą zagiętego czasu (i miną dla Romka całe lata zanim Cooper wróci). Cooper decyduje, że bardziej oszczędnie jest pozostawić statek poza strefą zmiany czasu ponieważ oszczędniej jest zużywać paliwo, energię i żywność przez siedem lat niż przez godzinę. To już taniej w Polsce budują autostrady...
14. Swój pomysł Cooper uzasadnia tym, że stracą tylko trochę czasu i mało paliwa. Wykonywany przez niego rysunek sugeruje, że chce lądować dwa razy (czyli tracić czas dwa razy żeby było oszczędniej). Po pierwsze nie oszczędzimy czasu bo z powodu jego zagięcia i tak minął całe lata, a po drugie nie oszczędzimy paliwa bo lot Endurance będzie trwał całe lata. A podobno było za mało paliwa na kilkumiesięczny lot:)
15. Mimo wszystko postanawiamy lecieć, by ratować Panią Miller. W końcu ma zapas żywności tylko na dwa lata pobytu na planecie. Ale zaraz, zaraz, przecież czas na planecie Pani Miller płynie inaczej. Godzina na niej to siedem lat poza nią. Czyli jeden dzień na tej planecie (24 godziny) to jakieś 148lat poza tą planetą... czyli miesiąc siedzenia na tej planecie to jakieś 4500 lat... a rok to jakieś 53 000 lat. Więc mamy całkiem sporo czasu, żeby kobietę uratować. Dla Pani Miller dwa lata minie wtedy, gdy dla nas minie 100 000 lat (słownie: sto tysięcy lat). Podsumowując: mamy przynajmniej 100 000 lat żeby nieszczęsną ocalić z samotni, musimy jak najszybciej znaleźć nowy dom, i dlatego podejmujemy się kompletnie absurdalnej misji ratunkowej, którą równie dobrze możemy przeprowadzić za 50 000 lat, bo nasza Pani naukowiec, zestarzeje się w tym czasie tylko o rok... Ale co tam, ryzykujemy klęskę misji i stratę dziesiątków bezcennych lat. Lecimy. Huuurra!!!
16. Gdyby się okazało, że z jakichś przyczyn (np. drobnej awarii) musimy spędzić na planecie Miller dwadzieścia cztery godziny to stracilibyśmy 148 lat względem Ziemi i czekającego na nas Endurance. To byłaby katastrofa, ale mamy to gdzieś, bo chcemy na siłę pokazać jak wygląda paradoks bliźniąt:)
17. Wylądowaliśmy. Fajna planeta. Woda w kolana. Można stabilnie chodzić po płyciźnie. Okazuje się że Pani Miller rozwaliła się przy lądowaniu (przypomnijmy: mino tego, że jest martwa a statek rozbity, zdołała wysłać wiadomość, że jest tu woda i związki organiczne i dlatego tu przylecieliśmy). Zaskakuje nas wysoka fala. Woda porywa Pana Doyle i unosi nas bardzo, bardzo wysoko, po czym z impetem upadamy w dół na płyciznę. Jakim cudem nasz statek nie roztrzaskuje się w drobne kawałki uderzając o dno zbiornika wodnego głębokiego na trzydziestu centymetrów???
18. Pan Doyle nawet nie próbował wskoczyć w ostatniej chwili do pojazdu, po prostu czekał aż porwie go fala. To się nazywa walka o przetrwanie:)
19. Przeżyliśmy upadek, mamy przymusowy postój bo silniki schną. Mimo to nie podejmujemy nawet próby sprawdzenia co stało się z porwanym przez fale Panem Doylem. Zalewamy się łzami jak dzieci i spisujemy go od razu na straty. Nie próbujemy z nim nawet nawiązać kontaktu radiowego. Nie wychylamy nosa ze statku, by sprawdzić czy jego ciało nie dryfuje gdzieś w pobliżu. Może tylko stracił przytomność. CASE z łatwością by go przyholował. Co ciekawe Pan Doyle zginął chociaż był w kompletnym skafandrze kosmicznym, w którym nie ma jak utonąć. Pewnie dla odmiany skręcił kark skacząc na główkę do płytkiej wody...
20. Z rozmowy między Cooperem a Brant (tuż po przejściu fali) wynika, że Miller mogła rozbić się dosłownie chwilę przed ich przybyciem. Jeżeli tak, to powinni zastać na miejscu jeszcze świeży dymiący wrak i masę szczątków... a jest kawałek blachy (o dziwo wyglądającej na starą)
21. Utknęliśmy. Dla naszego kolegi będą to długie lata niepewności, mimo tego nawet nie próbujemy mu wysłać informacji o tym, że parę lat się spóźnimy (taka informacja dotarłaby do niego po latach, ale i tak byłaby o całe lata szybsza od nas; to byłaby dla niego na pewno cenna informacja). Zamiast tego siedzimy i marnujemy czas... kto pisze takie scenariusze???
22. A faktycznie, przecież jeśli wyślemy mu taką informację, to kolega wpadnie na pomysł by nam odpowiedzieć. Gdyby okazał się gadułą i gadał przez siedem lat bez ustanku to cały ten przekaz dotarł by do nas w jedną godzinę... wyobrażacie to sobie... (tak to jest jak się do granic absurdu nagina fizykę, a potem udaje się, że to naukowe)
23. Właściwie jaki był sens ryzykować utratę 75% załogi lądowaniem na planecie Pani Miller? Gdyby wszyscy zginęli, co zrobiłby biedny osamotniony w kosmosie Pan Romilly. Nie wspomniano nawet o podjęciu jakichkolwiek działań w razie gdyby nie wracali przez ileś lat. Pan Romilly ma czekać w nieskończoność?
24. Romily na orbicie, przez dwadzieścia trzy lata cztery miesiące i osiem dni cierpiał samotność. Nawet nie wpadł na pomysł by poinformować o przebiegu misji kogokolwiek na Ziemi (przypomnijmy: mógł wysyłać prosty przekaz na Ziemię, przekazy z Ziemi na Endurance nie miały tego ograniczenia)... może podłączyli by mu jakiś kanał z serialami żeby się nie nudził...
25. Ciekawostka. Ile razy Planeta Pani Miller okrążyła czarną dziurę w ciągu 24 lat (czy może trzech godzin?) he he he... A Endurance?
26. Przez pierwsze kilkadziesiąt lat misji Endurance nikt za Ziemi nie interesował się jej przebiegiem, choć zależało od tego życie wszystkich ludzi... Wyobrażacie to sobie. Wysyłamy w kosmos statek dzięki któremu ludzkość ma przetrwać, a naukowcy na jego pokładzie być może zbiorą informacje pozwalające uratować nas którzy zostaliśmy na Ziemi, a potem przez kilkadziesiąt lat nie zadajemy nawet pytania: co u was słychać? Dajcie znać czy żyjecie? Czy zebraliście jakieś użyteczne dane? Wylądowaliście?
27. Czas – słowo klucz w Interstellar, wokół różnic czasowych i względności czasu kręci się film od początku do końca. Szkoda, że nawet tego nie chciało się twórcom przypilnować, bo po ukazaniu „paradoksu bliźniąt” twórcy czuja się spełnieni i w dalszym przebiegu fabuły nikt już się czasem nie przejmuje, w rezultacie wydarzenia następują w dziwacznych proporcjach czasowych:)
28. Lecimy do Manna. Jak długo lecimy? Nie wiadomo. Zgodnie z oficjalnym szkicem zamieszczonym przez dystrybutora filmu, z planety Miller lądujemy prosto na planecie Manna. Nie ma żadnego przelotu z punktu A do punktu B. Cała akcja na planecie Manna trwa kilka godzin. I tyle. Gdzieś zgubiono cały czas potrzebny na przelot (planeta Manna zajmowała dalszą orbitę niż planeta Emundsa, na którą lot miał trwać „wiele miesięcy”). Gdzie się podziało kilka miesięcy, a być może lat lotu? Nie wiadomo. To jest dopiero względność czasu...
29. Budzimy Manna. Jeżeli, jak mówi Mann, planeta jest ok, to czemu nie zadomowił się w niej by żyć w najlepsze tylko położył się i czekał na śmierć?
30. Jakim cudem może twierdzić, że planeta jest ok jeżeli deklaruje, że głównym problemem przy jej badaniu jest jego ograniczony zapas tlenu. To powinno dać do myślenia...
31. Jak miałaby funkcjonować nasza kolonia na którejkolwiek z dwóch pierwszych planet? Skąd wzięli byśmy na nich żywność? Gdzie byśmy zamieszkali? Jak oddychalibyśmy w niezdatnej do tego atmosferze?
32. Mimo tego decydujemy się na sprowadzenie sprzętu na planetę Manna bez sprawdzenia przedstawianych przez niego danych; choć na jego planecie panuje mróz, a atmosfera jest niezdatna do życia.
33. Oczywiście decyzję podejmuje taksówkarz Cooper, któremu tak spieszy się z powrotem do domu, że najpierw poleciał na wycieczkę na której stracił 23 lata, a teraz decyduje o obraniu na kolonię planety niezdatnej do życia. To się nazywa racjonalne i naukowe podejście. Dobrze pamiętam, że to największe zalety tego filmu???
34. A wszystko z miłości, w atmosferze ogólnej rozpaczy i histerii. Nie dziwi, że Mann podejmuje desperacką próbę samodzielnego dokończenia misji... Niestety ginie.
35. Dryfujmy na Gargantue. Zajmuje nam to... parę minut (w oparciu oficjalną grafikę oraz przebieg akcji w filmie). Od najdalszej planety do horyzontu zdarzeń przemieszczamy się w iście ekspresowym tempie (ciekawostka: gdybyśmy lecieli z prędkością światła to odległość równą odległości Ziemi od Słońca pokonalibyśmy w trochę ponad 8 minut). Jak mamy tak szybką furę (i to na luzie bo dryfujemy), to można by po prostu polecieć od razu do Emudsa bez ściemniania, że lot potrwa kilka miesięcy:)
36. Ciekawostka. Cooper tłumaczy swój pomysł trzecią zasadą dynamiki Newtona, ale uzasadnia ją jakby miał na myśli efekt Penrose.
37. Dla porządku. Przelot nad horyzontem wg filmu miał kosztować ich 51 lat. Według grafiki 68lat. Po przelocie nad horyzontem Pani doktor po kilku dniach ląduje na planecie Emundsa, która okazuje się zupełnie normalna o czym profesjonalnie przygotowany do misji naukowiec nie wspomniał w żadnym raporcie:)
38. Nasz bohater postanowił odłączyć się od statku macierzystego i rzucić w paszczę Gargantui. Pani Profesor sama dzielnie zadba o przetrwanie gatunku. Cooper rzucając się w czarną dziurę powinien znowu doświadczyć zagięcia czasu. Dla Pani Profesor powinny minąć dziesiątki lat, a dla niego ledwie godziny (lub minuty). Tak się jednak nie dzieje. Czas jaki stracił nasz bohater na rzucenie się w czarną czeluść nie został "doliczony do rachunku", nie minęło kolejne kilkadziesiąt lat, choć zgodnie z logiką filmu powinno. Jego córka już dawno obchodziła by setną rocznicę śmierci, Pani Profesor powinna być siwą staruszką. Kolonia powinna rozwijać się prężnie. Jednak pod koniec filmu nasi bohaterowie są powiedzmy równolatkami, mimo tego że jedno doświadczyło jednego sporego zagięcia czasu więcej.
39. W czasie rozmowy TARS-a z Cooperem pod koniec pobytu w czarnej dziurze dowiadujemy się, że tunel czasoprzestrzenny zbudowały istoty egzystujący teraz w pięciu wymiarach, ok niech i tak będzie, ale w związku z tym jazda dopiero się zaczyna:
a) „Oni” zdolni byli do wybudowania tunelu czasoprzestrzennego łączącego różne galaktyki, i zagospodarowania wnętrza czarnej dziury na potrzeby bohaterskiego Pana Coopera, ale nie mogli wysłać "maila" z informacją, że ziemi grozi zagłada... (jeszcze do tego wrócimy)
b) „Oni” lubią ostrą jazdę. Zamiast wybudować tunel czasoprzestrzenny prowadzący na jedną, ale nadającą się do zamieszkania planetę, budują autostradę z jednym wjazdem, dziesięcioma zjazdami i bez oznakowania.
c) nawiasem mówiąc ciekawe jest tłumaczenie dlaczego nie dało się „napisać maila” (rozmowa Coopera z TARS-em, we wnętrzu czarnej dziury). Mając dostęp do nieskończonego czasu i przestrzeni, inżynierowie budujący międzygalaktyczne autostrady nie potrafią znaleźć się w określonym miejscu w czasie. I po to właśnie potrzebny jest Cooper w środku czarnej dziury, by móc przekazać radosną nowinę i uratować świat. Ciekawe jak Cooper zebrałby niezbędne dane naukowe bez TARS-a? W sumie obaj znaleźli się tam przypadkowo.
d) jeżeli pięciowymiarowi inżynierowie nie potrafią odnaleźć się w czasie i przestrzeni, to jakim cudem udało im się określić gdzie (i kiedy) powinien się znajdować początek, a gdzie koniec tunelu czasoprzestrzennego???
40. Ciekawostka fizyczna. To drobiazg, że materia opadając na horyzont zdarzeń wokół czarnej dziury rozgrzewa się w dysku akrecyjnym do milionów kelwinów i emituje przy tym gigantyczne ilości twardego promieniowania, które skutecznie sterylizuje okolice czarnej dziury (równie dobrze można by zamieszkać w rdzeniu reaktora atomowego:). Trochę ciężko o dobre warunki do życia w takich okolicznościach. Mimo to system, w którym planety bombardowane są przez potężne dawki promieniowania rentgenowskiego zostaje wybrany przez specjalistów NASA jako najlepiej rokujący... chyba zagładę... ale ok to mi akurat nie przeszkadza. Poważnie.
41. Wszystkie bzdury w filmie najczęściej maskowane są hektolitrami łez i dramatami osobistymi bohaterów. Wyjątkowo cyniczna zasłona dymna dla niedoróbek jakimi najeżony jest ten produkt. Ok, wspomina on o paru ciekawostkach fizycznych, ale zrobiono to tak jakby scenariusz pisał Bezdennie Głupi Johnson (odsyłam do twórczości Terrego Pratchetta).

Lubie gatunek jakim jest s-f. Jestem w stanie wybaczyć wiele, ale nie głoszenie tego, że film jest bardziej science niż fiction, gdy jest po prostu fiction... Nie drażni mnie naginanie praw fizyki, ale scenariusz tak dziurawy logicznie i absurdalny, że aż przykro. Nie drażni brak naukowość, ale tworzenie miru naukowości wokół czegoś co takie nie jest, a jedynie pewnymi naukowymi ciekawostkami się inspiruje. Straciłem nadzieję na fajne widowisko w okolicach czwartego punktu moich drobnych uwag do fabuły. Nazwanie tej sieczki arcydziełem, jest możliwe tylko gdy odrzucimy jakiekolwiek próby racjonalnej oceny zawartych w filmie treści. Niestety obraz ten uwłacza inteligencji przeciętnego widza. Rozumiem, że nie każdy musi interesować się fizyką i jej filmowe niedomagania po prostu zignoruje. Z resztą jak już sto razy napisałem to jest s-f, fizyka nie jest tu najważniejsza. ALE jeśli mamy ambicje mówić o pewnych zasadach, to wypada konsekwentnie ich przestrzegać. Rozumiem, że można czasem wybaczyć logiczne niedociągnięcia. Sam wybaczam je nie raz. Gdy coś nam się podoba, to po prostu przymykamy oko. Myślę że to ludzkie, normalne. Gdyby oceniać film tylko pod kątem ładunku emocjonalnego jaki ze sobą niesie, to jest naprawdę fajnym widowiskiem. To jest też klucz rozwiązujący zagadkę tak wysokiej oceny tego filmu. Film doskonale sprzedaje nam emocje, kupujemy jego ładunek emocjonalny i przestajemy myśleć. Bezkrytycznie łykamy wytarte slogany i już jesteśmy w garści twórców. Widzimy tylko dramat i osamotnienie w walce o przetrwanie w wrogim kosmosie. Widzimy ludzi z ich zaletami i wadami w wręcz rozpaczliwych próbach szukania nowego domu, chwytania się każdej nadziei i wybaczamy im idiotyczne decyzje, a fabularne bzdury traktujemy jak naturalne przeciwności i nawet się nad nimi nie zastanawiamy (ale gdy już użyjemy mózgu, to cała konstrukcja sypie się jak domek z kart). Niestety kuje w oczy kalectwo scenariusza pełnego logicznych czarnych dziur (jest ich o wiele ich za dużo). Wszędobylskie zasłanianie się miłością, łzami i dramatami by wymusić na widzu przyjęcie na wiarę (tak, bo tak), że oczywiste bzdury nie są bzdurami, bliższe jest religijnemu wyznaniu wiary, niż fantastyczno-naukowej przygodzie. Jeśli mamy ambicje tworzenia wielkiego kina z naukową posypką, to nie wypada dopuścić do sytuacji, w której bzdura goni bzdurę.
Jeżeli naprawdę ktoś chce mieć przyjemność z konsumpcji tego obrazu, to nie powinien się przejmować sensem następujących po sobie wydarzeń, bo go tam nie ma. Nie powinien też zastanawiać się za bardzo nad tym, gdzie znajdziesz tak rozsławianą „naukowość”. Była ona inspiracją, parę spraw zasygnalizowano, ale jej tam po prostu nie ma. Oczywiście mit „naukowości” zrobił kawał dobrej, marketingowej roboty. Przecież fajnie jest wyjść z kina z poczuciem, że łatwo i przyjemnie się człowiek dokształcił w arkanach fizyki relatywistycznej, nawet jeśli tak naprawdę to tylko dobrze sprzedane złudzenie. Większość odbiorców nigdy nie zweryfikuje przekazanych treści i olśnieni tą piękną „naukowością” polecą film następnym (bo przecież pewien fizyk też brał w tym udział, więc na pewno jest to mądre; pod warunkiem że ktokolwiek go słuchał i zrozumiał)... ale co tam, biznes się kręci:)
Nie da się zakończyć tego omówienia, bez dwóch słów o tym co ciekawego zaczerpnięto z nauki i ubrano w szaty widowiska (już nieważne jak to zrobiono). Fajnie, że wspomniano o falach grawitacyjnych, miło że zasygnalizowano możliwość istnienia tuneli czasoprzestrzennych. Czarna dziura, czy jest właśnie taka, kto to wie? Czy horyzont zdarzeń jest przekraczalny tylko w jedną stronę? Już pojawiają się głosy, że być może nie. Czy ostatecznie słuszną teorią tłumaczącą czym są czarne dziury i jak działają okaże się fizyka relatywistyczna, mechanika kwantowa czy teoria grawastarów, jeszcze nie wiemy. Od dawna nauka prowadzi rozważania nad przestrzeniami wielowymiarowymi, żadna sensacja. Miło że wspomniano o względności czasu, ale tego zagadnienia twórcy nie zdołali kompletnie udźwignąć, czego skutkiem był następujący po sobie ciąg absurdów. Chyba komuś brakło wyobraźni, czasu albo chęci by ten scenariusz parę razy przeczytać i przemyśleć. Oczywiście wszystkie wyżej wymienione zagadnienia zostały potraktowane wybiórczo i zdeformowane (często skrajnie) dla potrzeb „fabuły”. Zachwycanie się tym filmem jako „odzwierciedlającym najbardziej skomplikowane prawa fizyczne, mocno astrofizyczne” (to nie jest literalny cytat, ale oddaje sens) jak się wyraził jeden z recenzentów, to delikatnie mówiąc lekka przesada:). Powtórzę jeszcze raz. Nie czynię zarzutu z tego, że film jest niezgodny z fizyką, bo to s-f i może mieć fizykę daleko gdzieś. Zarzutem jest to, że jest on fałszywie na naukowy kreowany (choć jest to bardziej zarzut do tych którzy to robią). A po drugie, pewne zasady w tym filmie są przyjmowane, ustami bohaterów wygłaszane, ale i tak nie są przestrzegane. Jeśli mamy ambicje działać według zasad to to róbmy, a jeśli nie umiemy tego zrobić, to po co się w to plątać?
Jak już zbierzemy wszystkie za i przeciw razem, to okazuje się, że mamy fajnie zrobiony, świetnie grający na emocjach, genialnie sprzedany jako „naukowy”, kompletnie idiotyczny melodramat osadzony w realiach s-f.
PS. Do tego jeszcze Ci wszyscy apologeci „naukowości”... Zgroza.

GunMeat

gimbusy powinny miec osobne forum (pod nazwą ŚMIECI) na swoje mundrosci.

ocenił(a) film na 1
gustekkk

W ogóle analizę filmu można zakończyć na tym, że tylko kretyni rozważali by kolonizację planety w pobliżu czarnej dziury. Wiadomo, że są dwie możliwości:
- albo czarna dziura ma dysk i generuje zabójcze promieniowanie
- albo nie ma dysku i wówczas planety są pogrążone w ciemności

GunMeat

gimbusy powinny miec osobne forum (pod nazwą ŚMIECI) na swoje mundrosci.

gustekkk

po prostu nieuważnie oglądałeś...

ocenił(a) film na 10
gustekkk

Z całym szacunkiem ale 80% tego co napisałeś to bzdura i twoja ignorancja.

ocenił(a) film na 2
gustekkk

Zamiast ciekawostek podam jeden niezaprzeczalny fakt - te filmidło to wybitne g***o, które chciało być lepsze od dzieła Kubricka, a wyszło jako kiepski żart. Już "Gwiezdne Wojny" są bardziej prawdopodobne niż to coś.

Matrioszek

IDIOCI l GNOJKI nie powinni miec dostępu do internetu.

gustekkk

gimbusy powinny miec osobne forum (pod nazwą ŚMIECI) na swoje mundrosci.

ocenił(a) film na 2
kotbury

Wynocha!!!

kotbury

To skorzystaj z tej idei i w końcu wyjdź z internetu

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones