Jak dobrze rozumiem 'przyszły' Cooper przesyłał kod Morse, by jego córka mogła odczytać to na zegarku z bazru i osiągnąć co osiągnąła. To jest proste. Proste jest również dlaczego przesłał wiadomość STAY (zostań) - wiedział jak to się skończy. Dlaczego więc przesłał (no bo kto inny?) dane dotyczące położenia tajnego ośrodku NASA - wystarczyło nic nie wysyłać a nie przesyłać dane ośrodka a potem dramatyczne STAY. Sprzeczność. Mam wrażenie, że piszący scenariusz nie bardzo wiedzieli jak z tego wyjść (sam się głowię) więc olali tą fundamentalną nieścisłość w myśl: 'nikt się nie zorientuje'.
Może dlatego, że w pewnym momencie uświadomił sobie, że zamiast siebie może uratować ludzkość. :)
No właśnie, gdzieś nastąpiła zmiana myślenia której nie pokazano w filmie (moim zdaniem niemożliwe to jest, gdyż powstałoby zbyt dużo sprzeczności). Więcej wygląda na to, że Cooper miał świadomość fiaska podróży ale mimo tego przekazał dane o stacji.
wszystko jest pokazane w filmie i to dość dokładnie.....oglądnij jeszcze raz i przeanalizuj :-)
widzę że już inni próbowali Cię naprowadzać i tłumaczyć i chyba nie wychodzi :-)) czego dokładnie nie rozumiesz? Cooper wpada do tesseraktu (myśli że jest w czarnej dziurze) wysyła Murph info STAY żeby go powstrzymała żeby nie leciał na misję i nie wpadł do czarnej dziury...za chwile kontaktuje się z nim TARS i w trakcie ich rozmowy Coop orientuje się że celowo znalazł się w hipersześcianie aby być łącznikiem z Murph...naprowadza siebie na bazę NASA a potem przekazuje na wskazówki zegarka równanie na "ujarzmienie" grawitacji....tyle...czego tu nie rozumiesz? Pamiętaj że w hipersześcianie nie ma czasu liniowego! Przeszłość,teraźniejszość i przyszłość istnieje jednocześnie.
Pokazana jest właśnie zmiana myślenia. Najpierw wysyła informacje STAY, a potem odnajduje robota i możliwość przekazania sensownej informacji.
To wszystko ma sens pod warunkiem, ze akcja jest liniowa. Ale nie jest. Koles wysylajac dane gdzie znajduje sie tajemniczy osrodek juz wiedzial ze bedzie wysylal STAY. Robi cos nielogicznego.
Wait. Kolejność wysyłania wiadomości przez Coopera (moim zdaniem wysyłanie wiadomości nie miało miejsca "jednocześnie" tylko jedna po drugiej, tzn. czas Coopera w sześcianie był przedstawiony jednak liniowo, w przeciwieństwie do czasu Murph postrzeganego przez Coopera z sześcianu - ten czas był nieliniowy, ale mimo wszystko chyba wszystkie te wydarzenia zaszły tam, kiedy Murph miała 10 lat):
1. Cooper wysyła "stay" - w czasie przeszłym Murph odbiera to wtedy, kiedy jest już postanowione, że Cooper jedzie na misję.
2. Cooper wysyła koordynaty chwilę później niż "stay", bo doszedł do wniosku, że jednak uratują ludzkość - Murph odbiera to podczas burzy piaskowej, oczywiście o wiele wcześniej niż "stay"
3. Cooper programuje zegarek - nie jestem w 100% pewna, ale jak dorosła Murph miała zegarek w ręce, to on już tykał w alfabecie Morse'a. Mała Murph położyła zegarek na półce chyba po wyjeździe ojca i wtedy został zaprogramowany.
Czyli punkt pierwszy i drugi w czasie Murph nie są liniowe.
Ogólnie sensu nie za bardzo szukam, ponieważ wchodzi tu w rachubę "paradoks dziadka" ;) Cooper wysyłając koordy wstrzeliwuje się chyba w przypadkowy moment, tak samo jak w przypadku "stay". Nie zauważyłam, żeby wybierał sobie moment z życia córki do wysyłania wiadomości, chyba że to robili to tamci z 5D, a jeśli tak to czemu w ogóle dopuścili do tego, żeby "stay" dotarło ;)
Dopuścili dlatego, że gdyby nie poleciał, ona nie zostałaby bardzo dobrym fizykiem i nie wpadłaby w następstwie na wiadomość o sposobie uratowania Ziemi (a konkretnie o sposobie zakrzywienia czasoprzestrzeni jak to sugerowała konstrukcja tej stacji w pobliżu Saturna).
Mi się wydaje, że Murph odebrała STAY wcześniej, ale minęło sporo czasu zanim to rozszyfrowała. Albo też Cooper mógł wybrać dowolny czas ziemski na komunikację.
Paradoks czasowy, jest paradoksem dlatego właśnie, że jest pozbawiony sensu przy założeniach trójwymiarowości.
dokładnie pokazana jest zmiana myślenia :) w momencie, kiedy udaje mu się skontaktować z TARSem
Polecam obejrzeć film Science of Interstellar. Tam tłumaczą to w taki sposób, że wszystkie "czasy" niejako "występują" jednocześnie.
To co było rok temu, to co będzie za 100 lat - wszystko już "jest" (i można mieć do tego dostęp w sposób przedstawiony w filmie - to oczywiście fantastyka na tę chwilę). Niejako całość czasu jest zafiksowana.
Niemniej jednak też uważam to za bardzo naciągane wytłumaczenie. Cooper operował na czasie, jednak sam jakimś sposobem był poza nim. Mógł zmienić przeszłość, ale nie wiadomo jak to wpłynęłoby na jego obecność... prawdopodobnie w żadne sposób. Dlaczego? Sam dostrzegłem paradoks w tym filmie, nieco inny niż zauważony przez Ciebie, ale wiążący się z tym samym problemem:
Jakim cudem znalazł się w pozycji umożliwiającej zmianę wydarzeń w czasie, skoro umożliwiła mu to podróż dzięki odnalezieniu bazy NASA? Żeby za bardzo się nie powtarzać: musiałby się tam znaleźć chociaż raz bez pomocy kogoś z przyszłości - a jeżeli taka opcja była możliwa, to po co w ogóle się informować o jej lokalizacji, skoro bez tego też dał radę dotrzeć?
Niestety, ale koniec końców nie jest to błędem/dziurą logiczną w filmie. Właśnie ze względu na tłumaczenie o tym, że przyszłość i przeszłość wydarza się w tej samej "chwili" i ZAWSZE będąc jeszcze w przeszłości, miał nad sobą swoją przyszłą wersje. Jasne, jest to nielogiczne. Ale jest fantastyczne. Więc nie jest błędem o który moglibyśmy się przyczepić, rozumiejąc działanie gatunku jakim jest science fiction.
Nie mniej jednak uwielbiam takie filmy za rozważania, które rodzą. :)
Z tego, co czytałem, to mówisz o tak zwanym "bootstrap paradox". Jako że podróże w czasie nie są obecnie możliwe, z naukowego punktu widzenia nie można stwierdzić, że taki scenariusz jest nierealny. Teoretycznie jest to możliwe, zwłaszcza, że paradoks taki powstał przez istoty z piątego wymiaru, gdzie czas jest nielinearny. Więc paradoks zachodzi tylko w naszym wymiarze. Polecam poczytać to:
http://www.imdb.com/title/tt0816692/faq?ref_=tt_faq_1#.2.1.36
http://www.reddit.com/r/interstellar/comments/2lt085/there_is_no_paradox_in_inte rstellar/
Twoje założenie ma sens jednak tylko zakładając, że te istoty z piątego wymiaru są niezależne od historii ludzkości. W pewnym momencie jednak pojawia się "tłumaczenie" że tymi istotami z piątego wymiaru są ludzie z przyszłości więc ciąg przyczynowo skutkowy jest jednak tutaj nie zachowany i sprawia, że film traci cały sens gdzieś w 1/3... Tak jak ktoś wcześniej wspomniał - to ludzie sami sobie pomogli, ale bez pomocy samych siebie z przyszłości nie są w stanie dotrwać do momentu w którym byli by sobie w stanie pomóc...
Nie trać czasu na zastanawianie się nad kretynizmami amerykańskich scenarzystów. Nie da się tego obronić. Miał być efekt melodramatyczny i już. Logika poszła spać.
Ach, stlasne, pomyliłem się. Częściowo brytyjskich z urodzenia, ale już dawno zamerykanizowanych: z amerykańską mamusią, amerykańskim obywatelstwem, amerykańskimi mieszkaniami i amerykańskimi filmami/scenariuszami. Jonathan podobno nawet pracował nad tym, by się pozbyć brytyjskiego akcentu. No ale tacy jak Ty pewnie Conrada też nazywają polskim pisarzem, a Apollinaire’a polskim poetą. :-)
Mylisz się z tymi domysłami w stosunku do mojej, ale doceniam inwencję twórczą. ;)
OK, odpuszczę Ci Conrada, jeśli zgodzisz się, że Nolanowie to jednak bardziej amerykańscy scenarzyści niż brytyjscy, a traktując "amerykańskość" jako stan umysłu - stuprocentowo amerykańscy.
Edycja działa. Właście edytując dopisałem, że "Edycja działa".
Nie wypowiem się nt. ich "amerykańskości", bo nie posiadam tutaj opinii. Szczerze gardzę ludźmi, którzy krzewią ideę "nie wiem, więc się wypowiem" - nie jestem hipokrytą (nimi też gardzę). ;)
A co do wcześniejszych postów, to w gratisie nawet poradzę ci spuścić nieco ciśnienia. Tak dla własnego zdrowia. :)
Szczerze gardzę ludźmi, którzy krzewią ideę "nie wiem, więc się wypowiem"
To było do mnie? Bo jak na razie to Ty wykazałeś się ignorancją.
Do ciebie, ale nie o tobie. Wyjaśniłem, czemu nie zgodzę się z tobą w kwestii Nolanów.
W takim razie nie rozumiem Twojej pierwszej zaczepki. Skoro wiedziałeś, że nie wiesz dokładnie, jak to jest z amerykańskością Nolanów, to czemu mnie pouczałeś?
W pierwotnym scenariuszu Cooper miał zginąć w czarnej dziurze, ale postanowiono, żeby zrobić bardziej optymistyczne zakończenie. Cały scenariusz mocno zmieniano tyle razy, że ostatecznie powstało "dzieło" pozbawione jakiegokolwiek sensu.
http://io9.com/interstellars-original-ending-actually-made-sense-and-i-169264063 1
Bardzo wielka szkoda. Sam na taki obrót spraw liczyłem, a byłoby to pięknym (i smutnym) zakończeniem.
Nie bierzesz pod uwagę emocji. W momencie wysyłania STAY nie kojarzył faktów pod wpływem emocji. Dlaczego więc zaraz potem podjął decyzję o wysłaniu współrzędnych? Bo jeśliby tego nie zrobił, nie wyruszyłby, a jego córka nie zostałaby fizykiem, który będzie w stanie odczytać wiadomość o sposobie uratowania ludzkości. W wyniku całej akcji powstał paradoks czasowy, a on każdego przyprawia o ból głowy - można się tak zapętlać w nieskończoność.
Zadna sprzecznosc, czas byl dla niego widoczny. Cooper z czarnej dziury byl gosciem z przyszlosci i wyslal do siebie wiadomosc, pierwsza to STAY bo nie wiedzial na czym stoi ale w momencie gdy odezwal sie TARS zaczal rozumiec gdzie jest i co moze robic.
Mogl wysylac wiadomosci w roznej kolejnosci, widzac czas i przemiszczajac sie w nim mozna "wszystko".
Mnie osobiscie film podobal sie do momentu czarnej dziury, dalbym smialo 9 ale niestety spartaczyli zakonczenie :/