Ludzie. Na wstępie chciałbym powiedzieć że ten film jest kinem rozrywkowym z bardzo ciężkim
tematem do zrealizowania. Nie jest to film dokumentalny typu "Zagadki wszechświata z
Morganem Freeman'em" Film jest skierowany do ludzi szarych, niemających pojęcia o fizyce
kwantowej ale też ludzie którzy znają choć w małym stopniu ten temat będą zadowoleni. A teraz
do czego dążę.
Film zbiera ogromne baty przez (tak jak w temacie) pseudo kosmologofoliofizyków którzy
dopatrują się najmniejszego błędu w filmie który i tak jak na dzisiejsze kino jest bardzo
dopracowany.
Pan Nolan chciał pokazać jak ciężki i zagadkowy jest wszechświat i otaczające go prawa. i czy
mu wyszło? tak zdecydowanie tak. No bo jaki reżyser mógłby to zrobić lepiej jak nie on. i założę
się że każdy inny reżyser jaki chciałby się zabrać za tego typu filmu legł by w gruzach po
nagraniu pierwszych 5 minut filmu. Ale niestety zlatują się tacy znawcy i strzelają 3/10 lub mniej
dlatego że Pan Nolan wraz z wybitnymi naukowcami przeoczyli jeden mały aspekt. tak to tak
wiele zmienia. Oczywiście nie ma co już patrzeć na Zdjęcia, efekty, efekty dźwiękowe, muzykę
grę aktorską, aspekty poboczne bo jedna małą dziura wszystko rujnuje. A właśnie co do tych
naukowców to widzę że nasi dzielni pseudo fizycy z gimnazjum znają się lepiej od nich, mają
większe pojęcie o tej sprawie itp. Dlatego apeluję aby odpieprzyć się od spraw nieistotnych i
zacząć oceniać film po tym ile pracy i starania w niego włożono a tego tu jest dużo.
ja film oceniam 10/10. Dlaczego ?
- zdjęcia stoją na bardzo wysokim poziomie.
-muzyka jak i efekty dźwiękowe urywają dupę.
-gra aktorska jest świetna (idealnie dobrani aktorzy)
-wątek miłosny (w filmie) jako miłość ojca do córki jest genialnie przedstawiony
i najważniejsze
-podrożę między gwiezdne. Czyli sprawy które bardzo lobie, które naprawdę ciężko jest dobrze
wyjaśnić i które po raz pierwszy w histori kina są tak ściśle i dobrze przedstawione.
a wszystkim tym co ten film uważają za gniot bo przy jakiejś tam planecie grawitacja była o
00303043903% masy za ciężka żeby mogło się coś stać blablablabalbal.
Ch@j wam w dupę. Bierzcie kamerę i nakręćcie lepszy film mądrale.
a i chciałbym jeszcze dodać na genialne zakończeni filmu bo tak jak w incepcji reżyser postarał się o dwa zakończenia które to widz musi wybrać
Jeśli film od początku twórcy reklamowali jako dzieło przede wszystkim "science", na każdym kroku podkreślając, że KAŻDY "naukowy" szczegół filmu konsultowano z wybitnym naukowcem itd., a potem okazuje się, że pod względem "science" film jest zwyczajnie idiotyczny i infantylny (przed seansem byłem pewny, że pojawi się motyw tunelu wyjaśnionego złożoną kartką, ale liczyłem, że odbiorcą tego wykładu będzie córeczka bohatera, a nie główny pilot już w trakcie misji (!)), to trudno się dziwić, że ludzie są rozczarowani. Nawet ci, którzy znają temat w małym stopniu, ale skończyli szkołę i używają mózgu zgodnie z jego przeznaczeniem powinni się zorientować, jakie bzdury serwują nam twórcy (choćby nawet sam film im się podobał). Reszta filmu tego nie przysłoni, bo po prostu też jest słaba - koszmarne dialogi w stylu "Nie mogę być twoim duchem, muszę istnieć" - mówi ojciec na pożegnanie do swojej córki, brak emocji (w stylu "nie było was 23 lata - aha - no to spoko") prymitywnie maskowany przesadnie dramatyczną i dramatycznie głośną muzyką, często pasującą do obrazu jak pięść do oka, koszmarne chwilami aktorstwo (a aktorzy ogólnie świetni), np. atak kosmicznej paniki czarnoskórego doktora ("milimetr ściany i śmierć!"), śmierć profesora, "Eureka", calutka rola Damona i straszliwy akcent głównego bohatera, i można by tak jeszcze długo, niestety. Nawet zdjęcia i efekty bez żadnego efektu "wow". Ogólnie olbrzymie rozczarowanie. Argument "sami nakręćcie lepiej" natomiast jeszcze głupszy niż film, zatem szacun.
+1 ale sądząc po oryginalnym poście, autor nie zrozumie 90% twojej wypowiedzi. Na pewno cię za to obrazi. To masz jak w banku ;)
SHITFrog czy jak ci tam jeśli sądzisz po ostatnim zdaniu że mam zamiar tu kogoś obrażać to sie mylisz. To tylko przesłanka dla ludzi którzy myślą że pozjadali wszystkie rozumy i krytykują film na podstawie spraw nieistotnych. A tak na marginesie to ch@j ci w dupe. (bez obrazy :D )
Jeśli przekręcanie Sith na Shit (ło ho ho ale błyskotliwe) albo pisanie "ch ci w dupę" nie jest zamiarem obrażenia kogoś to znaczy, że nie kontrolujesz połączenia mózg-ręce i każda z tych części ciała działa niezależnie. Aczkolwiek i tak nieźle, że centralny układ nerwowy radzi sobie z oddychaniem. Może jeszcze trochę pożyjesz w błogiej nieświadomości.
1.Powiedz mi gdzie w tym filmie były jakieś bzdury związane z naukową stroną tego filmu. Wszystko co wiemy na ten temat jest dobrze wyjaśnione i przedstawione a to co tylko hipotetycznie wiemy możemy ubarwić jak chcemy. Więc czepianie się na przykład tego że główny bohater nie przeżyłby nawet wlotu do czarnej dziury też może być bzdurą bo nikt tego nie potwierdzi.
zauważyłem też że ludzie wymagali od reżysera 100% prawdy na temat fizyki a nie czysto hipotetycznych założeń jakie wprawdzie są.
np. Do tej pory nikt nie wie czym tak naprawdę są czarne dziury, co się w nich znajduje, jak działają , czy ta grawitacja która wciąga wszystko na jej drodze naprawdę ma miejsce. A ludzie nasłuchali się wykładów Howkinka (które też są hipotezą) i wieżą w to że tak jest
można powiedzieć żę Nolan razem ze swoim wybitnym naukowcem przedstawili swoją hipotezę która może ale nie musi być bardziej prawdziwa niż ta hipoteza Howkinga
i oto mi wprawdzie chodziło o bezsensowne i bezpodstawne czepianie się czego czego nie należy się czepiać .
tyle w temaci nauki
2.Wyjaśnienie tunelu złożoną kartką które było skierowane do pilota podczas misji jest własnie czepianiem sie spraw nieistotnych. Pamiętajmy że główny bohater był tylko pilotem. miał on doprowadzić naukowców do celu. w filmie padło zdanie "wy jajogłowi powinniście to wiedzieć, nie ja"- główny bohater
3. Odnośnie dialogów (tego z powrotem na statek) to czarnoskóry naukowiec był w 100% pewien że nie będzie ich długo (jedna godzina =7 lat) i nie było poco wciskać tutaj jakichś głębokich dialogów przez które film zbierałby jeszcze większe baty.
co do tego dialogu z curką to może i masz racje był bezsensu ale nie ma sie co czepiać takich szczególików.
4. jeśli chodzi o Aktorstwo to głównie podobała mi się rola małej Murph (Mackenzie Foy) i Copera
zwłaszcza małej Moy bo zagrała rewelacyjnie. co do reszty jak dla mnie byli spoko ale szału też nie było
5. muzyka jak i efekty dźwiękowe były na najwyższym poziomie. i nie doświadczyłem dyskomfortu związanego z za głośną muzyką lub wciskaniem jej na chama do nieodpowiednich scen.
6 a zdjęcia i efekty też były na najwyższym poziomie. nie wiem co było takiego nie "wow" w filmie jeżeli chodzi obraz
co do 4,5,6 takie jest moje zdanie na ten temat.
dziękuje dobranoc :)
"to trudno się dziwić, że ludzie są rozczarowani"
Ludzie NIE są rozczarowani. Tylko grupa malkontentów ma problem, że ocena wystawiona przez większość widzów nie zgadza się z ich zrozumieniem filmu.
Przepraszam Cię, ale nie mogę :) Ogolnie zgadzam się z Tobą, jednak kilka małych sprostowań zanim zbiorą się tu filmwebowi Nazi. Film nie jest do końca skierowany do ludzi nie mających pojęcia o fizyce. Gdyby tak było nie konsultowanoby strony naukowej z Kippem Thorne'm. Zgadzam się, że Nolan świetnie przedstawił zagadkowość wszechświata, jednak nie zgodzę się z tym stwierdzeniem: "No bo jaki reżyser mógłby to zrobić lepiej jak nie on. i założę się że każdy inny reżyser jaki chciałby się zabrać za tego typu filmu legł by w gruzach po nagraniu pierwszych 5 minut filmu.". Nolan do tej pory zajmował się kompletnie innym gatunkiem i Interstellar jest dla niego trochę niczym pierwsze kroki na księżycu. Nie wiem jak wyglądałby Interstellar nakręcony przez kogoś innego, ale przyznam szczerze, że bardzo ciekawi mnie jak wyglądałby okiem R. Scotta (Kubricka nie wymieniam tylko dlatego, że nie żyje). Nie mogę też zgodzić się ze zdaniem, że Nolan "przeoczył jeden mały aspekt". Uważam, że to był celowy zabieg i zwyczajnie przymknął oko na aspekty naukowe zagadnienia czarnej dziury (tudzież innych) ponieważ uznał, że ważniejsza będzie dla widza wizja reżyserska, która zbuduje napięcie i zadecyduje ostatecznie o epickości scen końcowych. To zupełnie logiczne. Miał do wyboru przedstawić własną wizję czarnej dziury, doskonale skomplementowaną muzyką Zimmera, albo powiedzieć widzowi "przykro mi, ale to koniec, dalej nie lecimy bo wessie nas czarna dziura". Oceniłam film 9/10 (nie wiem dlaczego czasem tego nie widać).
" "przykro mi, ale to koniec, dalej nie lecimy bo wessie nas czarna dziura" "
Dokładnie.Nie wiem, czy ktoś z krytyków zastanowił po co ten film miałby być skoro nie pokazano by nam żadnych ciekawych podejść do zjawisk związanych z czarną dziurą.
SPOILER
Wyobraźmy sobie końcówkę filmu gdzie Cooper wpada do czarnej dziury...i co zgodnie z hipotezą, że czarna dziura rozerwałaby go swoją grawitacją mieliby urwać wątek_ Wpadł i tyle ? Niech się krytycy nad tym zastanowią, bo film nie wnosił by wtedy do kinematografii żadnej swojej wizji i pewnie wtedy by go besztali również, bo nic bz nie wyjaśnili. Tymczasem przedstawiono hipotezę czarnej dziury jako coś bardziej mistycznego i być może z racji swojej grawitacji tunelu do świata 5 wymiarowego. To jest jakaś wizja ! Tak samo prawdopodobna jak to, że rozerwałoby go na strzępy. Tak na prawdę cały sens istnienia czarnych dziur jest bardziej hipotezą czy teorią, a co dopiero założenie, co jest w środku... Nolan przedstawił swoją wizję jakby to mogło wyglądać, a że było to świetnie wplątane w fabułę, ludzkość (btw ten film jest nieco katastroficzny) to zasługuje to na brawa.
SPOILER END
Jak dla mnie zasłużone 10/10. Najlepszy film sci-fi od wielu lat.
Po prostu wszyscy oczekiwali naprawdę czegoś nowego i interesującego, "twardego", w przedstawieniu czarnych dziur, a dostaliśmy banalną historyjkę pasującą bardziej do jakichś Star Warsów i Treków (odbijemy się od czarnej dziury i jazda, a ja się w środku katapultuję >serio, tak było w filmie, jak babcię kocham< i teleportuję gdzieś tam). Nikt przy zdrowych zmysłach nie oczekiwał, że bohater tam wpadnie i zginie, ale ja jednak wierzę, że nasza wyobraźnia wykracza poza te dwa pomysły, które opisałeś. Tym bardziej, że nauka też już coś na ten temat wie (a parę rzeczy nawet zaobserwowała).
Zaobserwowała, ale jednak stuprocentowo pewni być nie możemy. Niegdyś myślano, że ziemia jest płaska - jak wiemy, mylono się ;)
Najazd osób wystawiających oceny pokroju 3/10 często opierają się, że czarna dziura wessa wszystko i jak to w ogóle możliwe, żeby tam krążyła planeta. Widać w tych wypowiedziach ignorancję i niezapoznanie się z tematem. Owszem jest to możliwe, proszę poczytać w internecie, książkach obejrzeć filmy dokumentalne. A teoria 5 wymiaru rownież z d**y się nie wzięła. To czysta teoria względności. Pokrótce Einstein odkrył, że cały wszechświat znajduje się w czasoprzestrzeni. My jesteśmy istotami trójwymiarowymi, dla nas pojęcie czasu jest abstrakcyjne i nie potrafimy go zobaczyć tak jak normalnych rzeczy naszego dnia codziennego: wody, budynków. Film przedstawia właśnie zastosowanie teorii względności - stąd wziął się pomysł jakoby czarne dziury to wrota do innego wymiaru. ja np twierdzę, że to co sugerował Cooper, że to stworzyli ludzie z dalekiej przyszłości, nie do końca musi być prawidłowym wytłumaczeniem. Bo ciężko wyobrazić sobie, że dojdziemy do takiej technologii, że będziemy potrafili żyć bądź korzystać z wyższych wymiarów niż trzy. Wtedy to już nie będziemy my. To coś co stworzyło ten tesserakt (takich tesseraktów mogło być mnóstwo, ten był dla Coopera) musi być czymś wiecej, co po prostu istnieje w czasoprzestrzeni, gdzie czas jest wymiarem. Można to unaocznić w ten sposób, że być może istnieją również dwuwymiarowe istoty, dla ktorych abstrakcją jest to w jakim świecie my żyjemy ;) I to jest właśnie piękne w tym filmie :)
Nikt nie mówi o żadnej pewności, niemniej jednak coś tam wiadomo i obecny stan wiedzy jest taki, a nie inny. Podobnie planeta może krążyć wokół czarnej dziury (zasadniczo i my krążymy najwyraźniej wokół jednej), ale przedstawienie efektów i rozmyślanie o możliwości zamieszkania tam...
Znaczy, co jest piękne w tym filmie? Że wymyśliłeś sobie własną fabułę, bo ta, którą przedstawiono w filmie (wprost) wydała ci się zbyt absurdalna?
Wybacz, że nie będę się ładował w przerzucanie wypracowaniami, które jest tutaj tak popularne, poza tym boję się, że trafię na światowe autorytety w każdej dziedzinie zaczynającej się na astro-, którzy akurat mają na forum Interstellar jakiś zjazd powszechny czy coś. Nie ma też takiej potrzeby ani związku z samym wątkiem. Obecny stan wiedzy o tym czymś, co nazwano czarnymi dziurami nie opiera się tylko i wyłącznie na matematycznych obliczeniach, a szczegóły są powszechnie dostępne.
Aj, jednak trafiłem na panią profesor astro-wszystkiego :D A tak się pilnowałem :D Sorry, jesteś zabawna.
Ja za to jestem mile zaskoczona, że jednak posiadasz poczucie humoru :) Wnoszę po tym, że udało mi się Ciebie rozbawić w miejscu gdzie skończyły się argumenty :) Miłego dnia mimo wszystko.
Wiesz może pomysł zamieszkania na planecie krążącej przy czarnej dziurze nie jest jakimś spełnieniem marzeń dla nich, ale lepsza taka alternatywa niż czekanie aż wszyscy umrą z głodu. Szukano miejsca gdzie przezyjemy. Nasz układ słoneczny odpadał, nic tutaj nie było, ani Księżyc, ani Mars. W tym momencie została tylko jedna deska ratunku - tunel czasoprzestrzenny, który przenosi tam gdzie przenosi, są 3 planety w pobliżu. Chociaż jak wiadomo tych wypraw byłoby więcej, ale tylko te 3 planety niedaleko siebie były dostępne, a że stacje Miller i Mann nadawały najlepiej rokujące dane to tam się wybrali, mimo, że to przy czarnej dziurze. Wszystkie trzy były blisko. Niby co mieli zrobić? Sytuacja i tak była ch***wa ;p Co mieli zrobić ? "Eeeee nie tutaj jest czarna dziura te planety odpadają, polećmy dalej bez żadnych danych może się poszcześci i w tej czarnej nicości coś odnajdziemy" ?
Zapomniałam się zbulwersować gdy StreetSamurai obraził Star Wars i Star Treki. Nie byłabym sobą, gdybym tego nie naprawiła, więc bulwers.
A poważnie, to nie można oczekiwać przedstawienia tematu czarnych dziur w oparciu o twarde dowody naukowe, ponieważ badania nad czarnymi dziurami pozostają w sferze spekulacji, a nasz rozwój technologiczny pozwala nam jedynie na rozpatrywanie ich za pomocą czystej matematyki. Matematyka to nasze jedyne narzędzie badań na dzień dzisiejszy i niestety czy Wam się to podoba czy nie mili Państwo matematyka godzi teorię względności Einsteina z mechaniką kwantową w rozważaniach nad tematem czarnych dziur, udowadniając, że tak naprawdę nie istniej, a co za tym idzie w tym temacie Nolan miał pełne prawo wymyśleć co mu się podoba. Kompletnym nieporozumieniem jest oczekiwać, że Nolan wyniesie się ponad Hawking'a, Einstein'a, Thorne'a, Mersini-Houghton, że nad głową zapali mu się nagle wielka żarówka i odkryje przed nami istotę wszechrzeczy... Serio.
Dla wyjaśnienia: nie obraziłem Star Warsów i Star Treków, bo sam je lubię. To był tylko przykład przyjętej w filmie konwencji (ani Moc, ani kryształy dilitu nie należą - przynajmniej na razie - do hard sf).
"Nolan miał pełne prawo wymyśleć co mu się podoba" - i po prostu dla niektórych wymyślił coś głupiego (pod czym dodatkowo Thorne'a podpisał, ani chybi za niezłą sumkę). Wszystko w temacie. Nikt chyba nie oczekiwał, że dokona tym filmem naukowego odkrycia (chociaż w symulacji "wyglądu" czarnej dziury poczyniono pewne postępy ponoć).
Przykro mi, że moje specyficzne poczucie humoru nie spotkało się z Twoim zrozumieniem. Wyjaśniam, że w kwestii SW i ST pozwoliłam sobie na sarkastyczny żart w odpowiedzi na stwierdzenie: "dostaliśmy banalną historyjkę pasującą bardziej do jakichś Star Warsów i Treków ".
Skoro prawdopodobnie czarna dziura nie istnieje, to nie ma absolutnie nic głupiego w wizji Nolana. To jak podważanie wiarygodnosci jednorożca tylko dlatego, że reżyser zdecydował się, że będzie tęczowy i srający brokatem.
Aha, czyli dochodzimy teraz do tego, że w filmie, który był reklamowany, jako oddający wiernie właśnie "obecny stan wiedzy" i konsultowany z gigantami tematu (albo jednym), taki właśnie Kip Thorne wiernie skonsultował obiekt nazywany w nauce czarną dziurą, a który to obiekt... w rzeczywistości nie istnieje (ciekawe, swoją drogą). Razem z wymyśleniem własnej fabuły, żeby przykryć tą z filmu, to chyba najfajniejsza myśl w tym wątku.
To porównanie filmu do fantasy jednorożców również stanowi świetną odpowiedź na pytanie, skąd tylu rozczarowanych widzów. Tok myślenia jest raczej jasny.
Nolan przedstawił dużo zagadnień zgodnych z obecnym stanem wiedzy, jednak Interstellar nadal pozostaje filmem sci-fi, nie popularno-naukowym. Pogódź się z tym. Nikt Ci nie odbiera prawa do rozczarowania filmem, ale zastanawia mnie czy sam wiesz o co Ci tak naprawdę chodzi?
"jednak Interstellar nadal pozostaje filmem sci-fi, nie popularno-naukowym"
Hmm, dostrzegam tu pewien uporczywy brak czegoś (chęci?) do zrozumienia istoty tego mojego rozczarowania. Coś, jakby pewna bezkrytyczność w stosunku do tego filmu... Może to końcowe pytanie zadaj też sobie.
Wybacz, ale nie zamierzam z Tobą grać w słownego ping-ponga. Cytat z innego wątku (bardzo trafna wypowiedź Nolana, cytowana przez innego użytkownika forum - podaję nick, aby nikt mi nie zarzucił, że go podwędziłam):
- perlalei
"Dla "wybrańców" wycinek z wywiadu z Nolanem (czasami przeraża mnie nad
wyraz nasza głupiomądrośc narodowa). Przecież to tylko film guys ;)
People online have been attempting to poke holes in the science of Interstellar. Do you find that literalness a bit silly?
This is a movie, after all.
To be honest, I haven’t read whatever holes people are trying to poke so I can speak to the validity of it. My films are
always held to a weirdly high standard for those issues that isn’t applied to everybody else’s films—which I’m fine with.
People are always accusing my films of having plot holes, and I’m very aware of the plot holes in my films and very aware
of when people spot them, but they generally don’t. But what were some science issues people had with the film? That
was Kip’s domain.
One thing I see being brought up is the time dilation on the planet that they land, where one hour equals seven years (or
a factor of 60,000), and to get that time dilation you’d have to be literally skimming the surface of the black hole.
Like “a basketball on the rim,” which is a phrase we use! That’s completely accurate, so there’s no hole there at all. Those
issues are all buttoned-up, and Kip has a book on the science of the film about what’s real, and what’s speculation—
because much of it is, of course, speculation. There have been a bunch of knee-jerk tweets by people who’ve only seen
the film once, but to really take on the science of the film, you’re going to need to sit down with the film for a bit and
probably also read Kip’s book. I know where we cheated in the way you have to cheat in movies, and I’ve made Kip
aware of those things."
Wybaczam. A wywiad, jak mniemam, udzielony już po premierze ;) Wypowiedź Nolana trafna o tyle, że przyznaje się do dziur w fabule. To jednak moim zdaniem tylko część problemów tego filmu, ale o tym wspominałem już wcześniej.
Przy okazji - przeczytałem też już w dużej części książkę Thorne'a i polecam - ciekawa lektura popularno-naukowa, do tego zabawna, bo autor opisuje standardowy zestaw zagadnień, jak ognia chwilami unikając spraw, które ludzie naprawdę znający się na temacie (wystarczy poszperać w Sieci) wytykają temu filmowi (w kwestiach naukowych, ma się rozumieć:)
Sugerujesz, że przed premierą wisiały plakaty z napisem "100% scientifically accurate"? o_O Przeoczyłam je? Nolan wyraźnie zaznacza, że część filmu ma poparcie naukowe, część jednak jest SPEKULACJĄ naukową...
Dlaczego Ty i Tobie podobni uzurpujecie sobie prawo, by obligować reżysera (czyli artystę) do trzymania się kurczowo wyłącznie znanych i udowodnionych teorii, tylko dlatego, że współpracował ze znanym fizykiem?
W sumie nie oczekuję nawet odpowiedzi. Nic tu po mnie... widzę, że natrafiłam na mur, a głową muru nie przebiję ;)
Nie mogę :D A dlaczego obrońcy tego filmu nie mogą zrozumieć tego, co mówią inni? :D Ja (i z tego, co czytałem, wielu innych też) nie wymagam od reżysera, żeby kurczowo trzymał się istniejących teorii (ile razy można to pisać? na ile różnych sposobów?). Nie otrzymasz odpowiedzi, bo nie potrafisz w żaden sposób krytycznie podejść do tego filmu. Poza tym: co innego wymysł autora, a co innego olewanie praw i zasad, które w samym dziele są ukazane jako obowiązujące. Żeby dać jakiś przykład: gdyby Nolan sobie wymyślił czarną dziurę bez dysku akrecyjnego, to z Bogiem sprawa. Skoro jednak pokazał dysk, a potem pominął wszelkie tego następstwa, to już nie jest spekulacja. Ale rozumiem, Nolan wymyślił sobie zatem, że ów dysk np. będzie "zimny"...
"I know where we cheated in the way you have to cheat in movies, and I’ve made Kip
aware of those things."
Nie o to chodzi. Ta sama pomyka, co wyżej. Przeczytaj sama. Tymczasem.
Zrozumieć czego? :D Że napinacie się jak gacie na Oleksym, bo film nie jest dokumentem o astrofizyce? :D Że nie rozumiecie czym w ogóle jest film? Nie wiem czemu zarzucasz mi mi bezkrytyczność, skoro nie dałam mu maks gwiazdek :D Skoro nie wymagasz od reżysera żeby kurczowo trzymał się udowodnionych teorii to jak matkę kocham, nie mam pojęcia o co Ci chodzi. Nie podajesz ABSOLUTNIE ŻADNYCH argumentów, lawirujesz faktami i odbijasz piłeczkę aby uniknąć rzeczowej dyskusji, gdy przedstawi się inny, poparty dowodami punkt widzenia niż ten, który wykreowałeś we własnej głowie, więc dalsza rozmowa nie ma najmniejszego sensu :) Widzę, że nie masz tak naprawdę nic do powiedzenia, zatem ja idę grać w HOTS, a Ty napinaj się dalej na forum o filmie, który Cię denerwuje i który nie przypadł Ci do gustu :) Co kto lubi, a ja nie lubię rozmów o niczym.
Żegnasz się i żegnasz, a ciągle "rozmawiasz" :D I kto tu jest napinaczem :D Ech, Filmweb... Twórca tematu napisał, że film jest debeściak, bo jest, a reszcie ch(* w du&*, ale on był "za", więc jest spoko, bo jego się pani profesor nie czepia :D Przepraszam, moderatorzy musieli wyciąć wszystkie twoje argumenty :D
PS: "Przy okazji - przeczytałem też już w dużej części książkę Thorne'a i polecam - ciekawa lektura popularno-naukowa, do tego zabawna, bo autor opisuje standardowy zestaw zagadnień, jak ognia chwilami unikając spraw, które ludzie naprawdę znający się na temacie (wystarczy poszperać w Sieci) wytykają temu filmowi (w kwestiach naukowych, ma się rozumieć:)"
"I know where we cheated in the way you have to cheat in movies, and I’ve made Kip
aware of those things."
Nawet gdyby Interstellar reklamowany był jako komedia romantyczna to nie zmienia faktu że w końcowym efekcie widzowie dostali świetny film. Na przyszłość proponuję nie oglądać zbyt wielu reklam przed premierą filmów oraz kierować się zasadą ograniczonego zaufania do prasowych informacji marketingowców.
Mistycznie, to by było, gdyby go rozerwało na strzępy, a potem- po dotarciu w postaci kwarkowej zupy do osobliwości, jego jaźń funkcjonowałaby (i wpływała na nasz świat) w którymś tam wymiarze nadal...
Katapultowanie się w czarnej dziurze oraz cudowny powrót na ziemię, to już nie mistyka, tylko groteska.... I tu już nie chodzi o teorie naukowe, bo one na potrzeby s-f mogą być nagięte, ale o podstawowy rozsądek w konstruowaniu akcji. Pomijając sens katapultowania się w kosmosie, to nawet gdyby przeleciał z powrotem przez tunel czasoprzestrzenny do naszej galaktyki, to to, co działoby się później, mogłoby być co najwyżej tematem na kolejną "Grawitację".
"Mistycznie, to by było, gdyby go rozerwało na strzępy, a potem- po dotarciu w postaci kwarkowej zupy do osobliwości, jego jaźń funkcjonowałaby (i wpływała na nasz świat) w którymś tam wymiarze nadal..."
Można? Można.
Jeśli gra aktorska jest świetna (beznadziejna En Hetełej, epizod Matta Damona to porażka) to gratuluję wyczucia. Z tym, że to takie gadanie w próżnię, bo twoje przedostatnie zdanie* stawia cię w rankingu kultury i IQ gdzieś między upośledzonym szympansem, a hieną zdychającą na wściekliznę.
* - nie mierz wszystkich swoją miarą, nie każdy lubi to co ty - to też a propos przedostatniego zdania
Zgadzam sie, Hathaway byla katastrofa tego filmu jak dla mnie. Ten jej bardzo irytujacy usmieszek... porazka. Damon rowniez, bez sensu jego rola. Kazdy inny mniej znany aktor zagral by podobnie . lub lepiej Jednak pomimo to film jest genialny.
Mi się bardzo nie podobał ale naprawdę rozumiem jeśli komuś tak.
Aktorstwo to jednak całkiem inna kwestia, nie aż tak subiektywna. Jak ktoś pisze, że w tym filmie było świetne to chyba nie wie jak wygląda świetne. Zresztą wiele osób, nawet oceniających (jak Ty) na 9-10 zauważa "porażkowość" Hathaway czy Damona.
Oczywisce ze tak. Tutaj nie moze byc rozbieznych zdan, "Kon jaki jest kazdy widzi" No chyba ze ktos ma naprawde klapki na oczach, jest zaslepiony swoim uwielbieniem dla aktora/aktorki lub samego filmu. Mozliwe tez ze ktos poprostu twierdzi inaczej z czystej checi trollowania.
A jednak subiektywna. Patrząc na wydajność gry aktorskiej pod kątem wyrazistości i specyfiki przedstawianych postaci zagrali trafnie i bardzo dobrze. Matt w swoim krótkim epizodzie gra sfiksowanego psychologicznego punktu widzenia z braku jakiejkolwiek nadziei doktorka, ktorego misja ratowania planety okazała się totalną porażką. Ania od początku budziła odrzut, postać marudna (również sfiksowana, z powodu utraty ukochanego), nieco rozchwiana emocjonalnie, co nie znaczy, że gra aktorska była zła, wręcz odwrotnie. Wymieniliście dwie bardzo podobne postaci, obie Wam nie podeszły i to nie jest przypadek. Tu nie o grę aktorską się rozchodzi moi drodzy ;)
Panie Sithfrog gdyby gra aktorska w gwiezdnych wojnach była tak wspaniała ... ;) pozdrawiam
Tak czepiaj sie mnie bo napisałem dość kontrowersyjne ostatnie zdanie i jeśli wnioskujesz po 3-4 słowach że moje IQ jest niskie. to GRATULUJĘ.
i skoro tak bardzo drażni cie moje ostatnie zdanie to ch@j ci w dupę. :)))))))))))
Dość kontrowersyjne zdanie to może napisać Kuba Wojewódzki, Korwin-Mikke albo Nergal.
"Ch wam w dupę" potrafi napisać byle debil na murze. Dodajesz sobie ale to faktów raczej nie zmieni.
A tak a propos "genialnego przedstawienia miłości ojca do córki" - rzeczywiście bardzo ją kochał, skoro zdecydował się wyruszyć w TAKĄ wyprawę totalnie z partyzanta i bez jednej dłuższej chwili namysłu, po czym pożegnał się z córką kilkoma słowami (bezsensownymi zresztą) i wyszedł z pokoju tak, jakby nie mógł się spóźnić na autobus do sklepu. Tymczasem po szaleńczym powrocie wpadł do niej na chwilę, zamienili dwa słowa ("umieram - aha - no ale fajnie że jednak wpadłeś - spox, będę już leciał") i tyle. Szkoda też, że film zapomniał o "genialnej miłości ojca do syna", bo ten nie interesował go najwyraźniej wcale.
w filmie główny bohater MUSIAŁ opuścić ziemie. nie zrobił tego bo tak chciał. przecież w filmie było powiedziane że on ma dzieci i nie chce lecieć ale musi żeby je uratować, bo jak by nie poleciał to by wszyscy zginęli a tylko on sie do tego nadawał bo miał wcześniej doświadczenie z tego typu maszynami. zresztą widać to na samym początku filmu.
Interstellar moim okiem - http://zureklukasz.com/interstellar-recenzja/
zapraszam