Przede wszystkim po obejrzeniu filmu pada sakramentalne pytanie : "Co to było?" lub "Gdzie tu sens?". Otóż na pierwsze pytanie można śmiało powiedzieć : nic. A na drugie : żaden. Gwoli ścisłości to nie jest horror. Oczekiwania są duże (Owen, Owen...), ba nawet spore, oglądając ten film w pewnym momencie złapać się można na tym, że sami zastanawiamy się (licząc na zaskakujące zakończenie) co będzie dalej i kim jest ten niedobry duszek, może pedofil dziadek? Nic z tego, to niedopowiedziane coś, co wyszło skądś, a co miało początek w mieszkanku, w którym żył i mieszkał mały Owen - zły tatuś, który zginął na oczach synka. Potem nie wiedzieć czemu zwidy ma córka Owena, po przeczytaniu pamiętnika małego Owena. Kolejny błąd, to budowanie napięcia poprzez muzykę, gdzie tak naprawdę nie ma to sensu. Całość płytka i nie wiadomo po co nakręcona. Zabrakło zakończenia. Film wymazałbym z kategorii "horror".
Bardzo słąby film, który cierpi z tego, że ktoś wpadł na pomysł, aby zrobić "horror" przepełniony duchami, ale nie ma pomysłu jak rozwiązać akcję i zakończyć... i tak dochodzimy do absurdów:
-dlaczego dziewczynka przestała mówić skoro nie było potwora
-12-latka jest grana przez 15-latkę
-dlaczego potwór nigdy nie usiłował zgwałcić 12-latki, czy to dlatego że sama tego nie wymyśliła
-dlaczego dziewczynka notuje słowa, do których się nie przyznaje
-skoro potwór jest w ich głowach to dlaczego oboje widzą jak wychodzi z szafy
-skoro potwór jest zmyślony, to dlaczego miota wielkim 90 kg facetem o ścianę (pierwsza bitka bez kamer)
-skoro na filmie nic nie widać to co włączyło alarm przeciwłamaniowy
-dlaczego w rozwiązaniu problemów psychicznych ojca i córki pomaga pseudo doktor house
-dlaczego hiszpański potwór lata, boi się światła i w sumie nigdy nie rozwikłano czy jest zmyślony, czy trolluje tylko ludzi
-dlaczego hiszpański chłopiec mieszkający w Madrycie pisze po angielsku
-dlaczego angielski potwór bez twarzy nosi płaszcz, nie potrafi latać, musi wyskakiwać przez okno i drzwi.
-dlaczego potwór z Anglii spłonął, kiedy Owen wypowiedział formułkę, chociaż kuriozalnie mówi: ktoś zawołał go po imieniu, ale nie mówi jego imienia... no raczej nie tato, albo potworze.
-dlaczego film z 2011 jest przepełniony efektami komputerowymi gorszymi niż w filmach z końca lat 90.
-jak dziewczynka pozbywa się potwora, skoro nic nie robi, aby się przeciwstawić
-dlaczego potwór chce ukraść dziecku twarz... czy wysoki silny mężczyzna nie wyglądałby dziwnie z twarzą dziewczynki... inne dzieci by się z niego śmiały
-po co rola rola księdza, czy dwóch i nadzieje na egzorcyzmy, skoro od połowy filmu więcej nie widzimy księży
-dlaczego matka prosi o pomoc księdza, przecież wiadomo, że każdy ksiądz to pedofil (żart)
No nie wiem czy to są absurdy co napisałeś...
Ale chętnie odpowiem na nie
- dziewczynka przestała mówić bo (tak jak zresztą w filmie zostało przedstawione) był to szok, na skutek tych zwidów i wyobraźni itd. dostała szoku, to po prostu zwykły skutek jakiegoś psychicznego lęku czy właśnie szoku
-12 grana przez 15 : z tym się zgodzę, wyglądała zbyt poważnie
- a dlaczego miałby zgwałcić ? Tu chodziło o coś zupełnie innego...
- Pani doktor w filmie to niejako określiła, że skoro są ze sobą zżyci bardzo, ojciec i córka itd. , oboje mają w głowach tą słynna "pustą twarz" , to i widzą ją jednocześnie patrząc na ten kąt czy w tą wnękę
- potwór miota facetem, jego wyobraźnia tak działa , że wydaje mu się , że walczy z kimś a w rzeczywistości sam się przewraca i lata po ścianach
- alarm włączył się bo ten facet wyleciał zaraz za tym potworem i sam włączył alarm
- jaki pseudo doktor ?? normalny psychiatra
- różnica potworów jest taka , że jednego wyobraził sobie ten chłopak/ojciec a dziewczynka stworzyła sobie innego ( ojciec jej pomógł jak razem zrobili sobie potwora z płaszcza i podpalili potem)
- co do tego że raz było po hiszpańsku a raz po angielsku to trochę pogmatwane , z tym się zgodzę
a tak w ogóle to niektóre te Twoje pytania/absurdy są bez sensu ;/
to równie dobrze możemy zapytać jak człowiek wymyślił koło skoro był większym niedorozwojem niż teraz ;P
Każdy film po obejrzeniu należy przemyśleć, nawet taki średni jak ten, a nie od razu szukać absurdów, a jeżeli są absurdy to na pewno nie takie jakie napisałeś.
Jak dla mnie film spoko, 6/10 jak najbardziej.
Pozdro
Dobre horrory robią Hiszpanie. Ten wymaga , jak na oglądanie horroru, zwiększonej dawki myślenia i takie lubię - interesujący ! 6/10.
Ale każdy film wymaga myślenia (zgodzę się jeszcze na potraktowanie rozrywkowe niektórych filmów, w stylu 'niech leci a my pogadamy'). W filmie jest dużo nieścisłości, które scenariusz, a ostatecznie reżyser, powinien wyjaśnić. Błąd polega na tym, że stylizowany jest na horror i w tę kategorię sam usilnie wchodzi - nie wiem czy to rozwiązanie komercyjne, bo ludzie lubią się bać czy zwykłą wpadka. podkreślę, że budowanie napięcia poprzez efekty dźwiękowe, które w pewnym momencie wkurzają to szkoła filmów klasy B. Zdecydowanie lepsze byłoby odebranie, gdyby film skręcał w kierunku thrillera psychologicznego, ale kręcony w tonacji horroru nie wnosiłby nic konkretnego. Nazwisko aktora nie załatwia sprawy.
Nie chciałem rozpisywać się o filmie ponieważ przeczytałem, przed napisaniem swojego tekstu, maxFightera i zgadzam się z nim w postrzeganiu tego co w filmie zostało przedstawione. Każdy film to twór komercyjny tylko raz wychodzi to lepiej a raz gorzej. W mojej ocenie wyszedł na 6/10. Po obejrzeniu też zastanawiałem się czy to nie aby psychologiczny dreszczowiec. Mrcn - pozdrawiam !
Pozwolę sobie zaprotestować: Intruders bez wątpienia zwiększonej dawki myślenia nie wymaga, bo wcale taki intelektualnie wymagający nie jest. Oczywiście, daleko mu do przeciętnego slashera, ale zarazem pod otoczką psychologizującej historii nie kryje się nic więcej. Ot, taki tam chwyt, żeby dać widzowi wrażenie obcowania z czymś wyższym niż Hostel, Piła etc. Problem w tym, że ramy gatunku są nieubłagane: Intruders w nie wchodzi i radzi sobie źle. Fabuła naciągana (niedokończone wątki), zakończenie przewidywalne i cukierkowe. Pod koniec filmu banały wylewają się z ekranu, zupełnie zabijając klimat. W sumie z tego filmu wychodzi jakaś naciągana bajka, która próbuje stanąć w rozkroku między Labiryntem Fauna a Sierocińcem (ukłon w stronę Twoich hiszpańskich inspiracji). A tak nawiasem, nie wszystkie hiszpańskie horrory są dobre: ostatnim, wartym dla mnie uwagi był [REC]. Taka generalizacja jest tak samo trafna, jak stwierdzenie, że dobre dramaty psychologiczne robią Polacy; od czasów Kieślowskiego zdanie to jest częściej nieprawdziwe niż prawdziwe.
Masz pełne prawo do protestu, bo masz pełne prawo mieć swoje, WŁASNE, zdanie i nie mam najmniejszego zamiaru prostowania Twojego myślenia tak jak ja pozostanę przy swoim i Twój protest mojego zdania nie zmieni. Moja ocena i Twój protest, być może, pozwolą jednak tym którzy chcąc obejrzeć ten film a po jego obejrzeniu przychylą się do oceny jednego z nas lub ocenią jeszcze inaczej twierdząc, tak Ty jak i ja błądzimy w swoich tokach myślenia !? ...dobre horrory robią Hiszpanie - to rzeczywiście mogłoby zabrzmieć jakbym ten gatunek filmowy, w całości, powstały w HISZPANII jest dobry ale przy odrobinie dobrej woli można byłoby odczytać to też inaczej - te, które wpadły mi w ręce, w większości były dobre a poza tym lubię hiszpańskie kino tylko, proszę, nie odczytuj słowa kino jako ilość sal kinowych w których byłem podczas pobytu w tym kraju. Polski dramat psychologiczny, mimo całego szacunku dla Kieślowskiego to ostatnim, który mną wstrząsnął to był film Wojciecha Hasa ''Jak być kochaną'' a to prawie prehistoria bo to 1962 rok. Pozdrawiam !
Wiesz, nie chciałem zabrzmieć jak zgorzkniały złośliwiec, ale po obejrzeniu filmu takiego jak Intruders, czuję się po prostu mocno rozczarowany. Potencjał gdzieś tam tkwił, liczyłem na sporą dozę ambitnej rozrywki, a tu... No właśnie, nie wiadomo, co się stało. Tak czy inaczej, masz rację, być może obaj się mylimy w swoich opiniach. Z drugiej strony, w swym życiu obejrzałem tyle horrorów, że prawdziwy ból wywołują we mnie filmy z tego gatunku, w których reżyser sili się (to słowo-klucz) na artyzm, którego tak naprawdę tam nie ma. Po drugie, jeżeli nie zinterpretowałem Twojej wypowiedzi życzliwie, to głównie dlatego, że spotkałem się z wieloma obrońcami tzw. hiszpańskich horrorów, bez względu na ich jakość. To tak, jakby kraj pochodzenia rzeczywiście predestynował do sukcesu lub porażki; wielu ludzi tak myśli, a energia z jaką bronią swojego zdania jest doprawdy godna podziwu. Cieszę się, że tak nie uważasz. Co więcej, zgadzam się z Tobą - nawet stosunkowo słabe horrory z półwyspu Iberyjskiego są o niebo lepsze niż ich amerykańskie odpowiedniki. PS. Pisałem o Kieślowskim, bo ostatnim filmem, który mną wstrząsnął (a było to - bagatela - pięć lat temu!) był Krótki film o zabijaniu. Dzięki za wskazanie Hasa, z chęcią do niego sięgnę.
Ta część Twojej wypowiedzi mówiąca o ty, że nawet słabe horrory z półwyspu iberyjskiego są o niebo lepsze niż ich amerykańskie odpowiedniki, delikatnie połechtała tę część mego mózgu odpowiedzialnego za myślenie ponieważ podpisuję się pod tym stwierdzeniem wszystkimi mymi kończynami. No i proszę ! nawet ci, którzy mają diametralnie różne zdania potrafią znaleźć jakiś punkt styczny - no i jest jeszcze inny ! - obaj lubimy horrory - pozdrawiam !!!