Jakieś to trochę pokręcone, rozumiem, że John ze względu na wspomnienie z dzieciństwa ma problemy natury emocjonalnej, w końcu widział jak zginął jego ojciec. Nie wiem tylko dlaczego to samo po latach przechodzi na jego córkę, tylko dlatego, że znalazła to pudełko?
wg mnie chodzi o ich więź. Od początku wiadomo że John ma z córką mocniejszą relację niż ona z mamą. Najwyrazniej trauma którą John przeżył w dzieciństwie dotyka też córke.. no ale wiadomo - żeby powstał horror to niestety trzeba parę rzeczy ponaciągać.
SPOJLERY
Do mnie koncepcja filmu (jak to ujęła córka w rozmowie z psycholog: "Wiem że BezTwarzy nie jest prawdziwy, ale on (ojciec) myśli że jest" - co w jakiś magiczny sposób sprawia że BezTwarzy istnieje i prześladuje córkę) jakoś nie przemówiła, choć rozumiem że niby "winna" jest więź córki z ojcem i ich wspólne omamy, które w pewnym momencie ładnie i fachowo nazwała psycholog (pokazując ojcu nagranie z pokoju córki), napędzane znalezieniem opowiadania przez córkę i wypadkiem w pracy gdy wspolpracownik Owena spadł z konstrukcji którą budowali (co przywołało wspomnienie ojca, który spadł z rusztowania). Film mnie na początku zainteresował, lecz później było coraz gorzej, a samo wyjaśnienie zagadki, jak już pisałam, mnie nie usatysfakcjonowało. Do tego wiele scen wydało mi się kiczowatych i wtórnych np. cała scena na budowie - koleś się odpina z zabezpieczenia bo musi sobie wziąć śrubkę, po czym się poślizga (szok!), zawisa na rękach (szok!) i Owen łapie jego rękę sekundę po tym jak się zsunęła (szok! ;) ). Żeby usprawiedliwić te wszystkie niedociągnięcia film mógłby chociaż straszyć, ale ani razu się nie wzdrygnęłam... 5/10 to maksymalna ocena jak dla mnie...
SPOILER. Na to wygląda, że ojciec miał jakąś specyficzną zdolność, dzięki której w sytuacjach bardzo silnego stresu (śmierć ojca, wypadek w pracy) 'ożywiało się' to co opisał. Sama jego matka, jak jeszcze był dzieckiem, stwierdziła do księdza, że obawia się tego co "siedzi" w jej synu. Tak się tylko zastanawiam, czy ta zdolność nie byłą u niego w jakiś sposób dziedziczna, bo a) matka Johna (Juana) najprawdopodobniej wiedziała o jego zdolnościach. Wiedziała, że coś w nim jest. Gdyby nie wiedziała/domyślała się to przypuszczam, że inaczej tłumaczyła by strach dziecka i nie lękała się postaci w cieniu w kościele. Ponadto inni ludzie nie widzieli tych wszystkich manifestacji - ani ksiądz, ani potem w przyszłości żona Johna, czy też kamery monitoringu ;) b) córka Johna sama potem dopisywała historię do tej, którą stworzył jej ojciec jako dziecko i to co zapisała, zaczęło się zdarzać. Skoro jej ojciec nie czytał jej historyjek to skąd miały by się one materializować? W pewnym momencie córka pisze na karce do doktorki, że ona udawała, że pisze historię. OK, tym bardziej ojciec nie mógł poznać jej wersji historii, a to co myślała się wydarzało. Inaczej skąd wzięła by się wizja rozwalanego przez konary pokoju, które następnie przypinają córkę do łóżka, skoro ojciec już był po rozmowie ze swoją matką i wszystkiego się dowiedział? Mógł sam odwołać wszelkie cuda, ale mimo to musiał wyszeptać to córce do ucha. Z resztą, to wszystko działo się w ich umysłach bo skoro nikt inny oprócz nich tego nie widział... Ciężko ocenić na ile realne było to co tworzyli.