ten film przynajmniej jest dość wierną ekranizacją książki, a za fabułę wińcie autorkę tejże, bo to jej powieść przyczyniła się do tegoż dzieła:)
Czytałam książkę i można by zrobić z niej trylogię tyle tam się działo a że wsadzono to do dwugodzinnego filmu i powyciągano wątki nie posklejane ze sobą to raczej wina reżysera...
To może w następnej odsłonie ktoś się bardziej rozwinie:) póki co film nie jest zły, faktycznie trudno tak obszerną powieść wcisnąć w jedynie dwugodzinny seans, ale jak pokazuje choćby władca pierścieni wersja reżyserska z większą ilością szczegółów już na tym rozwinięciu traci - zaczyna przynudzać.
Miło wiedzieć, że ktoś czasem czyta te komentarze;P
a moim zdaniem film sobie nawet nieźle poradził, choćby w porównaniu do "zmierzchu", który wyszedł tragicznie. Jeśli jest film na podstawie książki, to właśnie, on jest tylko "na podstawie", czyli nie musi być idealnym odzwierciedleniem tego co w lekturze. Dlatego osobiście oglądnęłam go z czystej ciekawości, nie ma po się jakoś szczególnie nastawiać bo można się tylko zawieść. A tak to mi się całkiem miło oglądało ;)
"Dość wierną"? Jak dla mnie to z porządnej książki zrobili kicz. Teraz jak wszystkie filmy dzielą na sto milionów części, nikt by się nie obraził, gdyby Intruza podzielono na dwa i przynajmniej porządnie go wykonano. Te jaskinie to była jakaś kpina, kompletnie nie oddawały klimatu z książki. A te lustra to jakaś porażka :d Jeb, świrnięty staruszek, miał je niby tam sam zamontować przez te wszystkie lata, jak przyrządzał sobie kryjówkę na koniec świata? Zabrakło mi też wzmianek o innych planetach, to były naprawdę ciekawe historie, a graficy komputerowi mieliby pole do popisu. Scenarzyści skupili się na historii rodzinno-miłosnej, nie na realiach przedstawionego przez Meyer świata. Szkoda, bo teraz ludzie nie docenią książki i tym bardziej będą wieszać psy na autorce, która pozostaje wciąż w cieniu Zmierzchu. Porządnie się zawiodłam, naprawdę.