Ten film powinien był mi się spodobać. Jest w nim Nicole Kidman, jest Daniel Craig, jest w końcu Jeremy Northam czyli aktorzy, których bardzo lubię. Niestety mimo obsady film budzi tylko smutek z zaprzepaszczonej szansy.
Mogła to być ciekawy komentarz do lekomańskiego współczesnego społeczeństwa, które na wszelkie możliwe sposoby truje się lekami, by "nie czuć się zestresowanym" - cudowny eufemizm określający emocjonalne otępienie. Przecież bohaterką jest otępiająca innych pani psychiatra, która bez skrupułów przypisuje innym leki, nawet swemu dziecku (ok, tu pewne skrupuły ma). Kiedy jednak z kosmosu przychodzi pomoc, nagle staje okoniem (czyżby siedziała w kieszeni firmy farmaceutycznej i obawiała się o swoje zyski???).
Nie. Fabuła pozbawiona jest wszelkiego polotu. To powtórka z rozrywki. W "Inwazji" odnajdziemy elementy "Inwazji porywaczy ciał", "Żony astronauty", "Equilibrium" czy "28 dni później". Niestety bez choćby cienia oryginalności i przy całej swej sztywności i sztuczności "Inwazja" nie wyróżnia się niczym. Jest tylko jednak scena akcji (z "zombie" na masce samochodu"), która jakoś się broni, reszta to nuda, nuda, nuda.
> Jest tylko jednak scena akcji (z "zombie" na masce samochodu")
Moim zdaniem w całym filmie jedyna bezsensownie długa, nie na miejscu, nie pasująca do toku opowieści scena. Jak z jakiegoś durnego filmu o zombich.