Zastanawiam się, który film jest najlepszym filmem sci-fi ostatnich miesięcy. Zapraszamy fanów sf na nowe forum. www.sf-forum.pl
UWAGA - KONKURS do wygrania AVATAR na DVD
Myślę, że przy całej pocahontasowości Avatara i tak nie ma go co porównywać z Iron Man'em ;) O Iron Manie pewnie wszyscy zapomną za parę miesięcy (dopóki nie wyjdzie trzecia część), a Avatar chcąc nie chcąc zapisał się w historii.
Hmm.. trochę trudno porównywać tak różne filmy. Nawet nie bardzo należą do tego samego gatunku i rodzaju - "Avatar" to bardziej s-f familijne, "Iron Man 2" zaś to typowe 'superbohaterskie' kino akcji. Co do tego 'pamiętania', to niezupełnie się zgadzam. "Avatar" wyleciał mi z pamięci pół godziny po seansie, pozostawiając tylko niejasne uczucie, że widziałam przepiękną serię obrazków 3D. Ot poszłam, obejrzałam, podobało mi się i na tym koniec. A na "Iron Manie 2" byłam dziś po raz drugi w kinie, bo mi się nadzwyczaj spodobała ta produkcja. No cóż, może akurat idealizm Pandory mniej do mnie przemówił, aczkolwiek daleka jestem od ujmowania czegoś "Avatarowi", skądże znowu. Racja jednak, że ten właśnie film przejdzie do historii. Choćby finansowo:P
Ja osobiście nie mam problemu z wyborem: po stokroć bardziej wolę popisy ironicznego i luzackiego Starka niż niebieskie koty walczące z ludźmi o swoją piękną planetę. "Avatar" trafił mnie nie w serce, tylko w umysł - podobał mi się w sensie technicznym, ale duszy w nim nie znalazłam:(
fajnie jest poczytać takie posty, lubię zapoznać się z zupełnie odmiennym
stanowiskiem niż moje. Nie mam co się specjalnie rozpisywać, gdyż koleżanka
powyżej opisała oba filmy zupełnie odwrotnie niż ja je odebrałem.
Co do IM 2, tak, Robert, Mickey, fantastyczne role, ogólnie Robert jest jednym z
moich ulubionych aktorów, więc bez problemu po obejrzeniu IM jedynki wybrałem się
razem z żoną na film (wybierając seans myślałem, ze wybór mojej połówki padnie na
polską komedię lub na Robina a tu zdziwko - "a może na Iron Mana?").
Bardzo lubię tego typu kino, jednakże miałem niedosyt. Brak akcji jak na taki film
przystało, był dla mnie niezadawalający. Zbyt dużo dialogów, brak jakiegokolwiek
wątku miłosnego w zamian ... no cóż, jak to ktoś w innym poście napisał sequele
mają chyba tę wadę, że dwójkę robi się za ciosem, a niekoniecznie z pomysłem.
Ilość Iron Manów miała chyba zrekompensować to, co powinno było znaleźć się w
scenariuszu. Część pierwsza bardziej przypadła mi do gustu, jednakże dwójkę
oceniam na 6/10.
Jak byłam na "Iron Manie", to było na sali więcej dziewczyn niż facetów.. hmm, czyżby z powodu Roberta? :P
Dla "Avatara" byłam łagodniejsza niż Ty dla "Iron Mana", dałam 7/10:) Ale miło się czyta przeciwne opinie, pisane kulturalnie i bez zacietrzewienia. Niekiedy można spojrzeć na coś całkiem inaczej, nieraz zaskakiwał mnie punkt widzenia adwersarzy. Przyznam, że szczególnie trudno mi ocenić filmy nie z mojej 'szufladki' (dlatego w takich wypadkach raczej wstrzymuję się od opinii) oraz takie, które w ogóle nie przemówiły do mojego 'filmowego ducha' , a jednocześnie zdaję sobie sprawę, że prezentują niewątpliwie dobry poziom. Takim właśnie twardym orzechem do zgryzienia jest dla mnie "Avatar" - dla mnie czyste piękno i zero emocji. Na niekorzyść "Avatara" w moim wypadku zadziałał również fakt, że krajobrazy Pandory nie były dla mnie nowością. Dużo gram w gry RPG i tam takie latające skałki i świecące ustrojstwa to norma;) W końcu uznałam, że 7/10 to swoisty kompromis między zachwytem wizualnym a chłodem emocjonalnym:)
"Iron Manowi 2" wiele osób zarzuca przegadanie (nie ukrywam, że co jak co, ale akurat ten zarzut bardzo mnie zaskakuje). Choć widziałam film 2 razy, nie raził mnie przerost warstwy dialogowej nad scenami akcji. Z tym jest jednak kłopot - trudno jest wyważyć te dwa składniki tak, by każdy był zadowolony. Jedni będą sarkać na nadmiar gadających głów, inni - na oczopląs od nieustannych wybuchów i pościgów. Uznaję to za kwestię indywidualną - mnie pasuje ilość dialogów, komuś innemu nie, no i co począć? :(
Dla mnie największym minusem filmu były postacie grane przez Jacksona i Johansson. Kompletna porażka. Jackson jak z innej bajki, Johansson mdła i nijaka.
Ogólnie biorąc, zwykle filmy oceniam dość łagodnie, nie lubię im robić krzywdy;) Dlatego mam w rankingu kilka "dziesiątek", a żadnych "jedynek" czy nawet "dwójek".