doceniałam w pierwszej części, że nie była typową ekranizacją książeczki z obrazkami. Niestety o części drugiej nie mogę tego powiedzieć. Przegadana, miejscami nudna opowieść o typowym superbohaterze. Poza tym oprócz Downeya Jr w tym filmie nie musiał występować nikt inny. Scarlett - utalentowana aktorka, której jedynym zadaniem była prezentacja świetnej figury i nauczenie się kilku scen walki. Paltrow - niesamowicie mnie denerwowała, w sumie była tłem do całego filmu. Na koniec Rourke... a taki był kiedyś piękny, taki przystojny... ech co wódka robi z człowiekiem. Wracając do postaci, którą grał. Tragiczna porażka i ten podkładany rosyjski.

Wiele rzeczy w tym filmie mnie osłabiało swoim totalnym brakiem logiki (tak wiem, że to adaptacja komiksu, które z założenia są nielogiczne, ale jakoś w Iron Manie I sobie z tym poradzili), ale jeśli robi się film widowiskowy i nie dba się o szczegóły efektów s-f, to już chyba coś nie tak. W momencie lądowania robota z Mickeyem Rourke wewnątrz niego - wyraźnie widać, że głowa Rourke została doklejona do reszty metalowego korpusu. Już wiadomo, że scenarzysta pisał skrypt na kolanie, ale dlaczego nie dopilnowano efektów specjalnych, które powiedzmy sobie szczerze, były cienkie jak uszka w barszczu.

Jestem rozczarowana i Iron Man 2 jest kolejnym przykładem tego, że nie powinno się kręcić kontynuacji. W 90% wypadają gorzej od pierwszych części.