I to tyle ode mnie na ten temat.
Na mnie dwójka zrobiła jednak lepsze wrażenie niż część pierwsza ;) Choć i ona była całkiem sympatyczna :)
A ja z kolei nie widzę specjalnej różnicy pomiędzy jedynką a dwójką:) W kontynuacji jest po prostu wszystkiego "razy dwa" - więcej walk, wybuchów i przeciwników. Jak zawsze - ma to swoje wady i zalety.
Zacząłem od 2 i jeśli ta część była lepsza od 1 to na pewno jej nie obejrzę. he
Trochę się nudziłem oglądając ten film...
Zdecydowanie się zgadzam. Fakt, Ameryki nie odkryli, ale chociażby zaangażowanie Micki Rourke'a wniosło dużo koloru do filmu i zgodzę się że w porównaniu do pierwszej części lepszy. Tak to już jest że podczas adaptacji komiksu nie ma nieograniczonych możliwości, trzeba się z tym pogodzić że Iron man w 2 części dalej broni pokoju na świecie a nie stepuje i śpiewa na brodway'u...
Rourke fajny, ale Jeff Bridges byl jeszcze lepszy.Wydaje mi się, że potencjał Mickeya nie był do końca wykorzystany, zaś Jeffa jak najbardziej i była to naprawdę demoniczna postać. Poza tym nie podobał mi się gość, który zastąpił wojskowego kumpla Tony'ego. Gość grał strasznie drętwo, a jakakolwiek scena żartobliwa z nim wyglądała żałośnie(pomimo tego, że jest to aktor bardziej rozpoznawalny niż ten z pierwszej części. Jednak jak widać nadaje się jedynie do poważnych filmów, bo z uśmiechem mu nie do twarzy[ jeżeli w ogóle w filmie miał uśmiech w jakiejkolwiek scenie)]
A tak poza tym, że trochę gorzej w stronie aktorskiej to film bardzo podobny jakościowo do jedynki.
I tak w ogóle stepowanie i śpiewanie to akurat rzeczy bliższe na pewno Iron Manowi niż jakiemukolwiek innemu superbohaterowi, vide scena na imprezie ;p
I ładny edek w avatarze.
fakt, popłynąłem na tym stepowaniu przez imprezę urodzinową ;) co do kolegi wojskowego racja, ale trudno zastąpić terrence'a howard'a gościem który grał właściciela hotelu w hotelu rwanda. A odnośnie rourka, więcej się działo od początku, bridges zaczął poważnie bruździć w momencie kiedy ukradl serducho, a micki tu przyspawał, tam przylutował i proszę :) A odnosnie edka: hardcore never dies! :D
Ja już się szykuje na koncert w Berlinie 3 czerwca ;)
Ale to tak poza tematem, a co do Iron Mana- fakt, że Rourke więcej był na ekranie, ale po prostu gra aktorska Jeffa w tym przypadku bardziej mi pasowało- był prawdziwym diabłem wcielonym, ukryty pod otoczką.
O, zapomniałbym o Samie Rockwellu- to jest gość( i też tańczył na pokazie swoich robotów ;p). Aktor mało znany( chociaż z twarzy pewno całkiem nieźle), a zagrał naprawdę dobrze( także jego występ w Moon był świetny). Jak dla mnie przyćmił nawet Rourke. Cieszył też epizod Samuela L.Jacksona( Sir! Muszę pana prosić o zejście z pączka). Hm, w ogólnym rozrachunku mi więc wychodzi, że i aktorsko było całkiem nieźle.
To co robi Marvel mi imponuje. Tyle filmów( większość świetnych), które powoli układają się w całość... Z niecierpliwością czekam na następne ich filmy !
skoro mowa o rockwell'u to rola niczego sobie, ale i tak lepiej niz w niebezpiecznym umysle juz nie zagra chyba. Samuel L. Jackson klasa sama w sobie, film w porównaniu do jedynki wygrywa aktorsko, biorąc pod uwagę świetną grę Jeffa Bridges'a z jedynki przy ocenie ;) Oba filmy o żelaznym gościu były dobre bo producent nie spieprzył tego na co zapracował komiks. Pozostaje tylko zacierać ręce w oczekiwaniu na następne produkcje :)