Spodziewałem się kulawego sequela, a dostałem... całkiem przyzwoite kino rozrywkowe. Co mile mnie zaskoczyło, to fakt, że twórcy nie zaserwowali nam kolejnego bohomazu pełnego efektów komputerowych, ale pamiętali również o tym, że film powinien mieć fabułę. Ta wprawdzie jest tu dosyć licha, ale w końcu ciężko oczekiwać czegoś więcej od ekranizacji komiksu. CGI, owszem jest, ale nie przytłacza ono akcji, a udział Downeya gwarantuje dobre samopoczucie w trakcie seansu. Dużym plusem jest także angaż Mickeya Rourke do roli czarnego charakteru ze Wschodu - okazji do popisu ma wprawdzie niewiele, ale już sama jego obecność niejako nobilituje tę produkcję. Na tle większości adaptacji ze stajni Marvela "Iron Man 2" nie ma bynajmniej powodów do wstydu.