7,3 267 tys. ocen
7,3 10 1 267429
6,0 50 krytyków
Iron Man 2
powrót do forum filmu Iron Man 2

just slipped...

ocenił(a) film na 6

Pierwsza część "Iron Mana" była sporym zaskoczeniem. Film, który wyglądał jak kolejna z rzędu, zwykła ekranizacja komiksu, okazał się być lekki, zabawny i co nietypowe dla tego typu kina, inteligentny. Jako wakacyjna produkcja spisywał się rewelacyjnie i jeśli spojrzeć na inne tego typu filmy, można nawet powiedzieć, że bardzo zawyżał średnią. Plus, ku zaskoczeniu i ogromnym szczęściu producentów, zarobił od groma zielonych. Nic więc dziwnego, że ci od razu z ochotą zabrali się za kontynuację, licząc na jeszcze większy sukces w box-office. Obawiałem się trochę co z tego wyjdzie, wiadomo bowiem powszechnie, że dobre kontynuacje dorównujące pierwszym częściom, zdarzają się niezwykle rzadko (a te, które przewyższyły oryginał można zliczyć na palcach jednej ręki). Zwiastun do „dwójki” mnie nie zachwycił, ale tym się zupełnie nie przejąłem, bo również w przypadku pierwszej odsłony przygód Tony'ego Starka, trailery na mnie nie działały i nie przyciągały do kina. Wtedy zrobiły to nad wyraz pozytywne recenzje krytyków (93% na RT), którzy prawie jednogłośnie uznali, że "Iron Man" to film na który trzeba się wybrać, bo jest po prostu świetny. Dlatego też przejąłem się dopiero pierwszymi recenzjami, które zaczęły się pojawiać na amerykańskich stronach, a które nie były już tak optymistyczne, jak te sprzed dwóch lat. I niestety z wieloma z nich trzeba się zgodzić, bo druga część „Iron Mana” faktycznie jest gorsza od poprzedniej.

Największym problemem kontynuacji, przez który nie jest ona tak emocjonująca jak mogłaby być, jest brak wyraźnego czarnego charakteru. Teoretycznie mamy ich tutaj aż dwóch, ale obaj są nieciekawi, niewyraźni i nie stanowią dla naszego bohatera większego zagrożenia, a przynajmniej nie takiego, jakim moglibyśmy się naprawdę przejąć. W pierwszej części mieliśmy przede wszystkim charakternego i postawnego Jeffa Bridgesa, który był godnym przeciwnikiem Starka i w biurze i na polu walki, gdy obaj panowie zakładali specjalne kostiumy. Tutaj za to mamy Sama Rockwella, który na każdym kroku robi z siebie głupka i nie sposób traktować go na poważnie, bo jest postacią zbyt komediową, a jego konflikt z Tonym jest dla nas tak ważny i interesujący, jak zeszłoroczny śnieg. Mickey Rourke gra natomiast jakiegoś tam syna dawnego współpracownika ojca Starka, który próbuje się po latach zemścić na Starku za zniszczone życie swojej rodziny. W akcji widzimy go tylko dwa razy, na początku i pod koniec filmu, gdy wymachuje on swoimi elektrycznymi batami, niszcząc kilka wyścigówek i samochód Starka. I choć śmieje się złowieszczo, wygląda nieciekawie i przy każdej kolejnej scenie zaznacza, że chce zniszczyć Starka (jak sam mówi w 40 minut), to od początku wiemy, że Iron Man w końcu da sobie z nim radę i nie ma się czym za bardzo przejmować. Twórcy wprowadzają jeszcze trzecie zagrożenie dla naszego bohatera - zwiększające się stężenie toksyn w jego krwi - ale także i ten wątek jest zupełnie nie emocjonujący, nijaki i nieciekawy, bo służy tylko jako wypełniacz, którego sposób rozwiązania jest naciągany, naiwny i rozczarowujący.

Dwa lata temu, w recenzji do pierwszej części "Iron Mana" pisałem, że nie ma co zbytnio narzekać na niewielką liczbę zapierających dech w piersiach scen akcji, bo tamten film miał być jedynie wstępem do właściwej historii. Wstępem, który służył do nakreślenia akcji, do przedstawienia wszystkich głównych bohaterów i relacji pomiędzy nimi istniejących. Dopiero po takim zaznajomieniu widzów z całym tym światem, twórcy mogliby pójść na całość w kontynuacji i rozkręcić tę produkcję do rozmiarów na jakie zasługuje. Z przykrością muszę jednak stwierdzić, że nie miałem wtedy racji, bo niestety druga część żadnym właściwym filmem nie jest. Co gorsze, jest ona jeszcze mniej konkretna niż "jedynka". Jest kolejny wstępem, zapowiedzią, tym razem jednak nie kolejnej kontynuacji, a zupełnie innego filmu, jakim będzie "The Avangers". I prawdę powiedziawszy takie potraktowanie historii Starka jest trochę wkurzające, bo zamiast trzymającej w napięciu produkcji, która by opowiadała coś nowego na jego temat, otrzymaliśmy zapowiedź innego obrazu w wykonaniu bohaterów "Iron Mana". Mogę zrozumieć chęć promocji tamtego filmu, już na dwa lata przed jego premierą - wszakże już w pierwszej części twórcy wyraźnie dali nam znać, że zbliża się tamten projekt - ale podporządkowania całej tej historii, pod inny film kompletnie nie rozumiem. Smaczki w postaci młota Thora, czy tarczy kapitana Ameryki zupełnie by wystarczyły.

Przed premierą obawiałem się też trochę, jak na tę kontynuację wpłynie zmiana scenarzystów, bo rzadko kiedy takie decyzje mają pozytywny skutek. Niestety po seansie z przykrością stwierdzam, że i tym razem nic dobrego z tego nie wyszło. Rezygnacja ze scenarzystów, którzy obok skryptu do "Iron Mana" napisali również scenariusze do świetnych "Ludzkich dzieci" oraz porządnego "Pierwszego śniegu" i zatrudnienie na ich miejsce faceta, który dotychczas więcej razy pojawił się przed kamerą jako aktor, niż brał udział w produkcji filmów jako scenarzysta (jego jedyna praca to skrypt do "Jaj w tropikach") było błędem. Dwójka jest nieprawdopodobnie przegadana i w wielu momentach po prostu nudna. To niesamowite, ale pierwszy "Iron Man" trwał trochę ponad dwie i pół godziny, a ani przez chwilę nie czuło się, że tamten seans był tak długi. Dwójka kończy się natomiast przed dwoma godzinami (dodając napisy, nawet jeszcze wcześniej), a ciągnie się tak jakby trwała przynajmniej z pięć. I o ile jeszcze do imprezy urodzinowej Starka ogląda się ten film po prostu przyzwoicie, o tyle później jest już coraz gorzej, a w momencie pojawienia się na ekranie Nicka Fury, całość rozłazi się na wszystkie strony. Nie jestem fanem blockbusterów przypominających teledyski, w których akcja pędzi tak szybko, że nie jesteśmy w stanie nawet zdać sobie sprawy z tego, co dzieje sie właśnie na ekranie, ale znowu ograniczenie scen akcji na rzecz dialogów, w tego typu kinie nie jest dobrym pomysłem.

Historia zaprezentowana przez twórców rozwija sie niesamowicie powoli i właściwie przez większą część seansu tylko czekamy na właściwą akcję. Niestety jednak nawet gdy juz takowa nadchodzi, trwa tak krótko, że nim zaczniemy się z niej tak naprawdę cieszyć, już jest po wszystkim. W filmie o Iron Manie za mało jest bowiem... samego Iron Mana. Szybsze sceny można zliczyć na palcach jednego ręki i co gorsze są one nakręcone bez pomysłu, lekkości i niezbędnej dla tego typu filmu spektakularności. Są mało emocjonujące, pozbawione jakiegokolwiek dreszczyku emocji, po prostu nijakie. Rozczarowuje również zakończenie, za krótkie, nakręcone jakby przy okazji i z musu, bo przecież kiedyś i w jakiś sposób każdy film zakończyć trzeba. Humoru w tej historii również jest jak na lekarstwo. Co prawda zdarzają się niezłe żarty, ale możemy zapomnieć o dowcipach na tak wysokim i równym poziomie jak w poprzedniej części. Obok tych dobrych , pojawiają się tu bowiem żarty tylko w części wykorzystane, jakby nie w pełni dograne, oraz niestety też takie, które się kompletnie nie udały i w finalnej wersji filmu w ogóle nie powinny się pojawić. Jako rozśmieszacz służy również reżyser Jon Favreau, któremu znudziło się samo stanie za kamerą i obsadził siebie w całkiem sporej rólce ochroniarza Pepper. Całość ratuje tylko Robert Downey Jr., który jako Tony Stark czuje się perfekcyjnie i kolejny juz raz bawi się swoją postacią. Gdyby nie on, byłoby znacznie, znacznie gorzej.

6/10

P.S. Szkoda ze dystrybutor nie zdecydował się tak jak poprzednio, na wprowadzenie kopii cyfrowych, choć i tak dobrze że film ten nie został skonwertowany do 3D, którego szczerze mam już dosyć.

P.S.2 Również szkoda, że w ostatecznej wersji filmu nie pojawiło się kilka scen ze zwiastuna, jak chociażby dowcipne "Go get them boss" w wykonaniu Pepper.

ocenił(a) film na 8
milczacy

Ladna recenzja!

ocenił(a) film na 6
D1RT

Dziękuję! ;)

milczacy

Szczerze mówiąc, jechałem do kina ze słabym nastawieniem, sądziłem że będzie to czysta komercja...
Nie było tak źle, film nie okazał się totalną sielanką jak "Transformers 2", gdzie nie wiadomo było na kogo patrzeć bo wszędzie się coś działo.

W drugiej części "Iron mana" rzeczywiście mało było głównego czarnego charakteru, bardziej natomiast skupiono się na głupkowatym przeciwniku Stark Industries, Justinie Hammerze, to w końcu dzięki niemu Ivan Vanko wyszedł z więzienia, i dzięki niemu skonstruował drony i nowy strój.
W filmie nie podobała mi się również zmiana Terrenca Howarda (James'a Rhodesa) na Don Cheadle, który strasznie mnie rozczarował...
Aktor ten w ogóle nie przypominał Rhodeya z pierwszej części, tamten był przyjacielem Tony'ego a ten martwił się o swoją dupę a i jego gra aktorska była słaba...

Film strasznie pędzi, wiele scen, akcji można by jeszcze przedstawić dodać, no i oczywiście sceny z traileru które zostały wycięte gdy np. Natasha strzela z rękawicy Tony'ego.

Czytając twoją wypowiedź sądziłem że ocena będzie słaba a tu prosze "6/10", dla mnie to wysoka ocena :)


ocenił(a) film na 6
lisek87

U mnie 6/10 to taka szkolna trója, więc jest to przeciętna ocena, a w porównaniu do pierwszej części, której
przyznałem 8/10, nawet słaba.

Pozdrawiam
P.S. Mnie również zawiódł Don Cheadle.

ocenił(a) film na 7
milczacy

Mnie osobiście film bardzo przypadł do gustu. Daje mocne 9.Było z "jajem" , było wszystko to co podobało mi się w części pierwszej. I mam tylko jedno pytanie do autora recenzji. Jaką wersję Iron Mana 1 oglądałeś , że trwała ona 2,5 godziny??? bo na moim pudełku DVD jest jak byk napisane 121 minut a film do napisów trwa niecałe 2 godziny...pozdrawiam

ocenił(a) film na 6
Torcin

"I mam tylko jedno pytanie do autora recenzji. Jaką wersję Iron Mana 1 oglądałeś , że trwała ona 2,5 godziny???"

Bardzo dobre pytanie :D
Pamiętałem, że pierwszy "Iron man" trwał całkiem długo, więc pisząc tę opinię sprawdziłem na filmwebie ile
dokładnie. Nie mam zielonego pojęcia jak to się stało, ale wtedy odczytałem te 126 minut jako 150coś, stąd takie
zdanie, a nie inne.
Dzięki za zwrócenie uwagi i sorry za ten błąd.

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 7
milczacy

I jeszcze jedno. Reżyser Jon Favreau pojawił się już w części pierwszej , bo z tego co napisałeś można wywnioskować , że pojawia się dopiero teraz a poza tym nie ma go na ekranie tak dużo.

milczacy

Dużo humoru(nie zawsze trafionego), dobrze dobrana muzyka i zadowalające aktorstwo. O dziwo, najbardziej podobał mi się Sam Rockwell, którego jakoś nigdy wcześniej nie mogłem "strawić". Tutaj zagrał ze swoim głosikiem idealnie wcielił się w bogatego bubka. Don Cheadle wypadł o niebo lepiej niż Terrence Howard w części pierwszej. Panie, czyli Paltrow i Johansson troszkę z tyłu, ale smakowicie:) Downey Jr. chyba już mnie nigdy nie zawiedzie, a Mickey'a zdecydowanie za mało(w pewnym momencie znika na dość długo, by na chwilkę pojawić się w niezbyt udanym finale). No właśnie, końcowa bitwa wypadła, według mnie, jakoś blado. Za dużo w niej niepotrzebnych pogoni, od których zaczyna boleć głowa, a za mało samego starcia z Whiplashem. Szkoda, gdyż najlepsza scena w filmie(według mnie) ma miejsce na torze Formuły 1 już po 30 minutach, a później nie jest już tak dobrze. Moja ocena 7/10, czyli punkt niżej niż część 1.

ocenił(a) film na 6
bercik376

Dla mnie również scena na torze Formuły 1 jest najlepsza w całym filmie. Latające w powietrzu wyścigówki
naprawdę robią wrażenie. Szkoda, że pozostała część filmu nie była już tak emocjonująca i spektakularna...
Pozdrawiam

milczacy

Wyjątkowo mi się podobała postać złego charakteru Ivana wyobrażałem sobie końcową walkę za wspaniała która zakończy się nie typowo kiedy był koniec kolega wyraził się tak " i to już ?" za dużo tego Hammera zamiast Ivana sam bym wymyśliłbym z 20 wersji walki końcowej. Nie podobała mi się ta fantastyka związana z Pierwiastkiem, IM 1 był filmem realistycznym 2 to fantastyka jak gwiezdne wojny. Co do Ivana postać mi się podobała był silny, umiał się bić widzieliśmy to w scenie w wiezieniu i był mądry. Nie podobał mi się aktor grający Rhodneya jako wojak powinien być bardziej umięśniony i scena kiedy mówi "Koniec przyjecia" zamiast być groźnym wydał mi się śmieszny. Pewna cześć walki iron man a war machine przypominała mi film rocki 3 wymiana ciosów po pysku 0 gardy (i to żołnierz ...)