Co można napisać? Fajny pomysł, kilka udanych scen, dobre efekty jak na europejskie kino i taki swoisty hołd oddany klasycznemu sci–fi z lat 50. No, ale zabrakło tu tego magnetyzmu, klimatu. To taki trochę Tarantinowski, absurdalny pomysł na scenariusz, ale bez jego reżyserii. Jest tu taki trochę podział, z jednej strony mamy poważnie odegrane role przez aktorów, zaś z drugiej takie nawskroś komiczne sytuacje(czarnoskóry astronauta, komputer telefon, wybielanie). Ewidentnie widać, że miał to być pastisz, taki świadomy "Plan 9 z kosmosu". Jednak aktorom zabrakło luzu, zaś twórcom dystansu do filmu. No, ale plus za całą koncepcje, naziści na księżycu, tego chyba jeszcze nie było.