Film na poziomie dzieł wielkiego "wizjonera" niemieckiej kinematografii, niejakiego Uwe Bolla. Myślę, że nic więcej nie trzeba dodawać.
Uwe jest niedościgniony-pozatym niebyło w Iron sky seku co stało sie prawie u niego standartem
Niestety nie jestem, aż takim koneserem twórczości U. Bolla, by wiedzieć co jest standardem w jego "dziełach" Obejrzałem chyba ze dwa jego filmy i stwierdziłem, że brakuje mi odwagi, aby zmierzyć się z kolejnymi dokonaniami tego "wielkiego" artysty. Medycyna dość często odnotowuje przypadki, kiedy pacjent nie wybudza się z narkozy i zapada w permanentną śpiączkę, kończącą się śmiertelnym zejściem.. Ja również się obawiam, że po kolejnym seansie, mógłbym się już nie dobudzić. Co się zaś tyczy wspólnego mianownika, łączącego "Iron Sky" z U. Bollem, to jest nim bez wątpienia, obok właściwości usypiających, kinematografomania, bezradosny humor,oraz totalna padaka i dno sięgające mułem do pokładów jurajskich.