Może tak to już jest, jak się (biorąc pod uwagę dwoje aktorów z głównych ról) nastawia na lepszy film jednak tym razem obydwoje mnie sobą zawiedli, jak i film sam w sobie.
Fakt, przyzwyczaiłem się do Carreya jako aktora wcielającego się w bohatera mającego (delikatnie rzecz ujmując) niewiele wspólnego z rozumem, jednak tu nie było ani śmiesznie, ani nijak..
N/t Renée jest mi się jeszcze ciężej wypowiadać, kiedy także sugeruje się jedną rolą (którą w jakiś sposób zaskarbiła sobą moją sympatię - mniejszą lub większą, ale zawsze).
Biorąc to wszystko pod uwagę ani dwoje aktorów nie było dla mnie magnesem tego filmu, ani nawet (czy przede wszystkim) jego fabuła. Można, dla odprężenia obejrzeć, ale drugi raz raczej bym się nie zdecydował. Mówię raczej, bo pewności nie mam, ale szanse są niewielkie - chyba, że "z braku laku".