PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=551146}

Jack Ryan: Teoria chaosu

Jack Ryan: Shadow Recruit
2014
6,1 37 tys. ocen
6,1 10 1 37176
4,2 21 krytyków
Jack Ryan: Teoria chaosu
powrót do forum filmu Jack Ryan: Teoria chaosu

Od czasów poprzednich filmów o agencie Jacku Ryanie minęło bez mała dwanaście lat, więc twórcy postanowili przywrócić tę postać do służby, by widz znów o niej sobie przypomniał. Szkoda tylko, że nikt nie będzie pamiętał Chrisa Pine, odtwórcę głównej roli, tak jak mało kto pamięta Aleca Baldwina z ''Polowania na Czerwony październik'' oraz Bena Afflecka z ''Sumy wszystkich strachów''.
Zastanawiać może, co w ogóle skusiło Kennetha Branagha do zrobienia tego filmu, bo to on w głównej mierze jest odpowiedzialny za jego niepowodzenie. Czyżby chodziło o sentyment do agenta granego przez Harrisona Forda, chęć zrobienia schematycznego szpiegowskiego akcyjniaka dla ‘’odmóżdżenia’’, a może tylko i wyłącznie za nos wodziła go kasa?
Pewne jest jedno. ''Jack Ryan: Teoria chaosu'' nie ma prawa zapisać się w pamięci widza tak jak zapisały się filmy z lat 90-tych., a w historii kina, będzie upchany gdzieś głęboko w szufladzie pod nagłówkiem: ''filmy takie same i nieszczególne''.
Grzechem tej produkcji jest jej scenariusz. Cóż z tego, że w drugiej połowie akcja nawet rusza z kopyta, skoro jest niczym innym jak sztampą w temacie. Do momentu przybycia ''amerykańskiej ekipy'' na rosyjskie ziemie, dzieje się naprawdę niewiele. Mało tego, przez pierwsze kilkadziesiąt minut portretuje się osobę Jacka Ryana w tak paskudnie bohaterski sposób, że aż krew w człowieku wrze. Poza tym jak na kino akcji (przypisano również thriller) brak tu polotu i świeżości, brak jakiegoś luźnego odniesienia do rozrywki, czegokolwiek, by można byłoby się szczerze odprężyć. Bo ton ''Teorii chaosu'' jest tak poważny, jakby miała od tego filmu zależeć przyszłość ludzkości! Niestety nie o dramatyczność w pierwszej kolejności tu się rozchodzi, a o wstrętną patetyczność mogącą przyprawić o ból głowy i mdłości. Widoczna jest ona na każdym kroku, począwszy od standardowej fabułki (żadnych rozbudowań, klasyczny układ, zero owijania w bawełnę), brnąc przez ciosane dialogi, skończywszy na męczącej muzyce, która roznosi się bezustannie w każdej scenie.
Oczywiście nikt nie liczył tu na komediowe akcenty, ale można było zadbać (szczerze, bez udawania) o odrobinę wytchnienia, jakiegoś luzu, bo wszystko przypomina bieg na bezdechu. Dodać należy, że nici których użyto do ''utkania'' tej historyjki wydają się zbyt grube. Tak więc nie dosyć, że fabuła jest strasznie naiwna, to jeszcze dodatkowo przesadnie poważna.
Lecz mimo tego wszystkiego, używając własnych słów ''ujdzie w tłoku'', oglądałoby się to jakoś gdyby nie duet Pine - Costner. Ten pierwszy ''strugany'' na hero, jest marny w swej rólce, nie wryje się w głowy kinomanów, a jego durno - słodki uśmieszek może się sprawdzić co najwyżej, w jakiejś podrzędnej komedyjce romantycznej. Costner jest zupełnym przeciwieństwem Pine. Ma tak ponurą minę, że wygląda jak Terminator obleczony w ludzkiej skórze. Cedzi swe kwestie przez zęby i prawdę mówiąc, gdyby w którymś momencie zniknął z ekranu, pewnie niejedna osoba by tego nie zauważyła, a już wielu na pewno nie płakałoby z tego powodu.
Kenneth Branagh wypada w miarę poprawnie (jak na takiego aktora to jednak o wiele za mało), a jego wschodnioeuropejskie akcentowanie da się przełknąć.
Postać grana przez Keire Knightley ma prawo irytować. O jej urodzie, która ma prawo przykuć wzrok nie ma co się tym razem rozpisywać.
''Teoria chaosu'' w Moskwie stoi na niezłym poziomie jeżeli chodzi o samą dynamikę akcji. Jest kilka sprawnych scen i zagrań. Od strony technicznej (montaż, zdjęcia...), film prezentuje się tak jak powinien, ale to zdecydowanie za mało, by uznać go jako rozrywkę na poziomie.
Coś mi świta, że więcej już nikt nie wpadnie na pomysł ciągnięcia dalszych losów agenta ''pod przykrywką''. 3,5/10 bo za tak marnych bohaterów muszę zaniżyć ocenę. Oglądnąć, przemilczeć, zapomnieć.