Zastanawia mnie, co takiego skłania producentów do realizowania tak beznadziejnych filmów, które nie mają najmniejszych szans na pozytywne recenzje i znikome szanse na pozytywny odbiór wśród widowni. "Venom" tak jak i większość horrorów ostatnich lat, (szczególnie tych gdzie kolejno ginie jakaś grupa nastolatków) wygląda dobrze jedynie na plakacie i ścieżce dźwiękowej (m.in. Rob Zombie). Dziś nie warto chyba kręcić dobrych horrorów, bo wytwórnie wychodzą z założenia, że horror musi podlegać wciąż tym samym schematom. Jeśli koniecznie ktoś zechce obejrzeć "Venom", może równie dobrze ściągnąć zwiastun - zaoszczędzi półtorej godziny hańby i zobaczy właściwie tyle samo, co w filmie (czyli niewiele).

Historia jest jak zwykle interesująca. Kapłanka Voodoo przewozi w samochodzie szkatułkę, w której trzyma węże mające w sobie tytułowy jad. Węże służyły kapłance do rytuałów, w których kąsając zwyrodnialców zabierały z nich całe zło i pozwalały spokojnym już duszom odejść z tego świata. Podczas wypadku samochodowego węże kąsają przypadkowego kierowcę Tira, który od tej pory staje się żywym trupem, posiadającym wszystkie możliwe mordercze instynkty, jakie tylko można sobie wyobrazić. Upiera przy zabiciu grupy niewinnych nastolatków i będzie okupował stare mieszkanie kapłanki Voodoo, aż nie dopadnie swoich ofiar. Do końca nie wiadomo dlaczego.

Współczesne filmy gdzie w rolach głównych występuje młodzież z okładek pism typu "Popcorn", cechuje to, że bardziej przypominają teledysk, niż prawdziwy film. Chodzi głównie o to, aby było głośno, prostacko, kolorowo, schematycznie, trzeba też pamiętać o ścieżce dźwiękowej - należy wrzucić tam wszystko, co da się później sprzedać na soundtracku - dodajmy jeszcze jakiegoś rapera lub dwóch (jak w tym filmie), którzy urozmaicą obsadę i mamy murowany hit.