Problem tego filmu to to, że Włosok nie pasuje do roli Bossa. Charakteryzacja, peruki, postarzenie jest tu śmieszne.
Tak samo z Panem Pershingiem. To zahacza o kabaret. Aktorów dobiera się do roli, a nie dla nazwiska. Nawet Królikowski, który dał radę w Bad Boyu tutaj jest jakąś ci*ką.
Do tego wszystkiego każde ujęcie jest żółte albo zielonkawe. Ja wiem, że Netflix uwielbia ten styl, ale to przesada. Sprawia wrażenie, że nie jesteśmy w realnym świecie, tylko w jakiejś bajce.
Trzecim problemem tego filmu jest to, że jest źle zmontowany i ma kiepskie tempo. Naprawdę tylko amerykańskie piosenki muszą być co 5 minut ?
Historia nie angażuje. I to chyba już gwóźdź do trumny. Za dużo chcieli tu pokazać. Łamanie 4 ściany przypomina trochę Polimaty na Youtube. "Tak okradaliśmy samochody w latach 90".
Część scen chaotycznego seksu jest po prostu kiepska.
Nie wiem jak to się stało, że Pan Kawulski spadł o kilka poziomów niżej. Brak budżetu ? Problem przy montażu ?
Brak producenta, który przemówi do rozumu ?
Szkoda. Historia Nikosia została już rewelacyjnie przedstawiona w filmie "Sztos". Tu była okazja żeby to kontynuować.