Film jest pełen kondratiukowskich metafor o sztuce. Np. lepienie bałwanów - nie bardzo im to wychodzi, Zdzichowi na koniec udaje się ulepić jakąś mała kulę, ale zaraz to "dzieło" spada na jezdnię, rozwala się a twórca pada razem z nim....
I na koniec obaj "twórcy" kroczą z psem po łące pełnej krokusów, próbując nie podeptać żadnego z nich - to jak tworzenie sztuki - trzeba bardzo uważać, aby nie uszkodzić najdrobniejszego piękna - tak to odczytuję.... może nazbyt górnolotnie..:) Swoją drogą - łąka zjawiskowo piękna.