Nie kwestionuję potrzeby lub zasadności powstawania takich filmów jednak zaczyna mnie
przerażać wizja uświęconej, umęczonej, uduchowionej kinematografii polskiej.
Kinematografii, która nie tworzy nic poza serialami mydlanymi, filmami o walce męczeńskiej
bohaterów w czasach PRL-u, odważnych duchownych, spektakularnych papieżach. Jest tyle
świetnych tematów do wykorzystania, mamy tylu doskonałych specjalistów, zaplecze
techniczne i nic się nie dzieje. Kino polskie umiera, powoli, ciągle, stale, może taki jest cel,
może jak odejdzie w zapomnienie to wtedy zwyczajem naszym będziemy mogli się modlić
za duszę polskiego kina, będziemy też mieli powód nad rozpaczaniem i darciem szat co jest
nam tak bardzo bliskie i dla nas typowe. Wolimy trupy na żywych!!!