Do Jarheada pochodziłem z pozytywnym nastawieniem. Ogrom pochlebnych recenzji zarówno na internetowych wortalach jak i prasowych pozwoliło mi myśleć że to nie mają być zmarnowane pieniądze. Tak właśnie było. Już na początku widz dostaje smakowity kąsek w postaci sceny żywcem wyjętej z Kubrickowskiego Full Metal Jacket, o tym ukłonie już wcześniej dane mi było przeczytać. Kilka taki smaczków daje się jeszcze zauwazyć, także jeśli film ma zrobić dodatkowe wrażenie przed nim polecam obejrzeć Kubrickowskie dzieło. Historia Swoffa zostaje przedstawiona w sposób w jaki została wcześniej oprawiona, ma formę pamiętnika, rewelacyjna narracja Jake'a kazała mi już na początku filmu sądzić że mimo swojego nieudanego Day After Tomorrow to jednak dobry aktor, vide Donnie Darko. Także narracja występuje tam gdzie trzeba, jest dawkowana w odpowiedni sposób, opisuje uczucia i działania któych nie dane nam było zobaczyć a które są ważne. Jednak całą puenta tego filmu sprowadza się do wyimaginowanej walki z wrogiem. Mamy walki skorpionów, mamy football amerykański w maskach gazowych, święta z fajerwerkami, 19 litrów alkoholu za 40$ i wyczerpująca podróż przez iracką pustynie. 115,000 żołnierzy i nie jest nam dane zobaczyć ani jednego strzału, ani jednego wroga. Z początku zastanawiałem się czy pamiętnik Swoffa jest rzeczywiście prawdziwy, scena gdzie Swoff próbuje ustrzelić irackiego oficera zmienia moje zdanie. Film pokazuje w jaki sposób amerykańskie władze potrafią zmarnować ludzkie życie i pieniądze, jak potrafią wzbudzić amerykańskiego ducha w obywatelach państwa - tak naprawde bez niczego, za pomocą wojny która nigdy nei miała miejsca, za pomocą działań które jedynie co miały na celu to hmmm...odzyskanie każdej kropli ropy. Przez te niecałe 200 dni, oderbali ludzią rodziny, posady - ochotnicy prawdopodobnie chętnie by to poświęcili tylko po co jeśli wojny nie było ? Doskonała puenta na koniec, nadal jestesmy na pustyni...
Ciekawostka: Zauważyłem tutaj pewną rzecz, jeśli chodzi o muykę, w scenie kiedy Swoff masturbuje się przy zdjęci swojej dziewczyny leci utwór Nirvany - "Under the Bridge" - prawa do wszystkich utworów Nirvany posiadałą żona zmarłego lidera, Courtney Love. To pierwszy film który od śmierci Cobaina został użyty w filmie, Z braku pieniędzy Courtney sprzedała wszelkie prawa autorskie do spuścizny po mężu.