własciwie jak każdy film Sama Mendesa i ten jest wyjatkowy. piekne zdjecia, gra swiatla i namacalna spiekota pustynii, doskonale dobrana muzyka, opowiesc o zolnierzach, wyroslych na "Plutonie" i "łowcy Jelenii", o snajperach marzących o "różowej mgiełce", podczas gdy cala rozgrywka toczy sie o rope, czarny przedmiot pożądania prezydenckiej sagi Bushów, głęboki i wnikliwy obraz rzeczywistości amerykańskiej. Nie do przegapienia.
---MAŁY SPOILER---
Szczerze to nie wiem czy to jeszcze jest film o wojnie. Sama inwazja w Iraku jest przecież tylko tłem dla analizy psychiki Swoffa. Nie mamy tu ogólnie pojętej 'akcji', jedyne strzały jakie padają to początek filmu, czyli szkolenie oraz końcówka, czyli świętowanie zwycięstwa. Czy można to jeszcze nazwać filmem wojennym?...