Film zrobiony przez schizofrenika. Reżyser postanowił zobaczyć co wyjdzie z połączenia luźnej i przyjemnej opowieści o zespole walczącym o rozgłos z klasycznym polskim dramatem o beznadziei życia na Śląsku. Nic dobrego nie wyjdzie, ot co. Pierwszy segment, zajmujący lwią część czasu ekranowego, to znaczy prowadzona z humorem, przymrużeniem oka i z lekkimi przejawami błyskotliwości, opowieść o genezie Paktofoniki, wzlotach i upadkach w drodze na ówczesny hiphopowy szczyt oraz pracy nad „Kinematografią”, mogłaby stanowić o jakości filmu. Niestety Leszek Dawid chyba początkowo zapomniał o kim robi film, a gdy to do niego dotarło, to kopnęło go z zaskoczenia w dupę, bo tragedia wiążąca się z zespołem nijak nie pasowała do klimatu w jakim postanowił poprowadzić historię. W efekcie mamy fajny, przyjemny, zabawny film, w którym znienacka jeden z bohaterów postanawia skoczyć z okna. Ot tak.
Jasne, przez cały film reżyser próbuje wplatać sceny stanowiące podwaliny pod finał, ale życzę powodzenia osobom, które liczą na to, że zrozumieją czyn Magika. Oczywiście próby zgłębienia przyczyn samobójstwa zazwyczaj są wróżeniem z fusów, nigdy do końca się nie dowiemy co tam komuś siedziało w głowie. Gorzej, że twórca „Jesteś Bogiem” próbuje się tego zadania podjąć. Efekt? Tanie, płytkie psychologizowanie, garść wyświechtanych motywów dramatyczno-obyczajowych i ogólny niesmak u widza. Filmowi wróżę jednak sukces, ma prawo się podobać, zawiera dużo dobrych scen, widownia reaguje żywo, śmieje się w odpowiednich momentach, giba głową w innych, młodzi aktorzy dają radę, starzy w osobie Arkadiusza Jakubika przypominają o swojej klasie, nie ma miejsca na odczucie znużenia, ale dla bardziej wybrednych odbiorców nie do zaakceptowania będzie brak spójności stylistycznej oraz żenująca warstwa dramatyczna. Tragedii nie ma, ale chyba w tym właśnie problem, że powinna być, tyle że niekoniecznie w roli oceny filmu.