Proste, oczywiste pytanie. Gdyby film nie dotyczył historii Paktofoniki i Magika, gdyby
opowiadał o kimś zupełnie nieznanym. O szarym człowieku. Co wtedy?
Po pierwsze, czy dalej film byłby uważany przez wielu za dzieło wybitne? Nie widziałem,
więc nie wiem, ale to pytanie jest chyba mniej istotne.
Dużo ważniejsze natomiast brzmi: ile osób poszłoby do kina? Czy sale kinowe nie
świeciłyby przypadkiem pustkami? Obawiam się, że obraz miałby problemy z
uzyskaniem 20% obecnej frekwencji.
Z jednej strony to dobrze - dla tych 80% widzów którzy poszli tylko z powodu PFK jest to
zapewne pierwsza wizyta w kinie z własnej, nieprzymuszonej woli na filmie nie-
rozrywkowym. Bzdury gadam? A ile kont zostało zarejestrowanych tylko po to, żeby łamaną polszczyzną, z pięcioma błędami ortograficznymi pochwalić tu film? Niech doświadczą kontaktu z jakąś wyższą kulturą, ba, niech wejdą na filmweb. Z drugiej - jest jakiś
niesmak, w końcu "dzieła" tworzone przez hiphopowców są na poziomie discopolo albo
nie wiem, kina porno (tak, znam jakże wybitną twórczość PFK, tak, dalej uważam że to
prymitywne rymowanki do prostackiego podkładu). Jasne, sprzedaje się, popularne, ale
jest to "sztuka" dla nizin społecznych. I teraz wychodzi na to, że najprawdopodobniej
najbardziej oblegany film, który jednocześnie jest kinem pretendującym do miana
ambitnego wybił się tylko dlatego, że opowiadał historię kulturowego przedszkola. To
jakby stworzyć chwytającą za serce historię Sashy Grey albo Backstreet Boys.
Mam bardzo mieszane uczucia, czy więcej jest korzyści z wpuszczaniem bocznymi
drzwiami kultury pod czapkę z daszkiem, czy też smutku z powodu tego wymieszania
sztuki wysokiej z najniższą.
Trafna uwaga co do filmu ale z całym szacunkiem jestem odbiorcą muzyki hip hopowej (ale nie tylko) i nie uważam, że jestem z tak jak określiłeś "nizin społecznych", zgodzę się natomiast że dzięki historii magika większość ludzi którzy chodzą do kina żeby się upalić i pośmiać na głupawej komedii oglądnie wreszcie ambitny film, chociaż wątpię że cokolwiek z niego wyciągną. Pomyliłeś hiphopolo z prawdziwym rapem, prymitywne bity PFK? jak na tamte czasy moim zdaniem wypadały zajebiście biorąc pod uwagę dostępność sprzętu i jego cenę.
Co do "rymowanek" to właśnie one to największa siła PFK, bo opowiadają o życiu, (być może dla ciebie prostackim ale jednak) i oglądając film, jeszcze bardziej do mnie trafiają niż w tamtych czasach kiedy byłem młodszy i miałem inne priorytety, niestety
To tak jakbyś napisał, że pomyliłem hiphopolo z prawdziwym discopolo (wyobraź sobie, że takie słowa pisze fan disco polo urażony niepochlebną opinią na temat jego gatunku muzyki). Chociaż może faktycznie, miałby rację - disco polo to jednak muzyka, tam przynajmniej ktoś gra na instrumencie.
Chyba mnie nie zrozumiałeś, porównałeś dwa odmienne gatunki muzyczne, hiphopolo znacznie lepiej wychodzi w porównaniu z discopolo: jest tak samo kiczowate, teksty są przeważnie o miłości itp, wykonawcy w większości nie potrafią śpiewać, bit wpada w ucho....można by tak długo...pyzatym wydaje mi się, że jeśli ktoś słucha discopolo to i hiphopolo mu siada, i chyba nie poczułby się urażony. Musze się przyznać, że podniosło mi się trochę ciśnienie, wydaje mi się, że porostu z całym szacunkiem nie wiesz o czym mówisz. Zauważ że w disco polo nie ma odmian, które maja na celu klasyfikacje danego nurtu muzycznego, żeby każdy mógł wybrać to co lubi, ale również np po to żeby oddzielić np komercje od undergroundu czy dobra nutę od gówna. Dlatego właśnie dla mnie Discopolo to jedne wielkie gówno, a wyjechanie że przynajmniej ktoś gra na instrumencie BITCH PLEASE!!!!!!!!!!. Jest tyle squadów hip hopowych występujących na żywo z zespołem człowieku, nawet Afromental (to tak z komercyjnych bo założę się że "The Root" Ci nic nie mówi). Poza tym komputer w rekach muzyka może stanowić potężny instrument, i chciałbym żeby to w końcu zrozumieli ludzie twojego pokroju dla których nie jest muzyka coś co nie jest grane na instrumencie, WRONG!!!!! właśnie o to chodzi żeby szukać nowych sposobów, urozmaicać łączyć gatunki, gdyby wszyscy mieli konserwatywny sposób myślenia muzyka stała by w miejscu.
"tam przynajmniej ktoś gra na instrumencie", to tak jakbyś grając w fife powiedział że kierujesz całą drużyną. niestety, mylisz się. ponad połowa tej muzyki jest sztucznie wygenerowana.
przykro jest patrzyć jak ktoś zaczyna dyskusje nie mając nawet podstawowej wiedzy na temat kultury,muzyki hip-hopu i przesłania jakie znajduje się w muzyce w ogóle(nie tylko hip-hop)... Rzeczą wiadomą było że po ukazaniu się filmu,powstaną liczne tłumy osób które nagle zaczną uważać się za wielkich znawców Paktofoniki. Jednak część,ogarniętych i młodych zafascynuje się twórczością Magika(nie jestem fanem Fokusa i Rahima) i dzięki temu kolejne pokolenie będzie się zagłębiało w dzieła tego wielkiego człowieka. Niestety,co bardziej smutne obudziła się też grupa hejterów,typu tomakin którzy jakby to powiedział Liroy "ma pretensje do garbatych że ich dzieci są proste" , jednak taki element społeczeństwa zawsze będzie i nic tego nie zmieni. Nie warto takich ludzi przekonywać że hip-hop to nie ćpanie i Bóg wie co niewyształconych chuliganów którzy nie ukończyli podstawówki. Element który reprezentujesz,drogi użytkowniku tomakin ma pojęcie i zdanie na każdy temat w każdej dziedzinie,a tak naprawdę nie ma pojęcią o niczym umacniając się w swojej próźności. Śmieszne są porównania hh do discopolo ale to tak jak to ujął mój poprzednik wynikają tylko z niewiedzy na elemenetarne tematy rozmówcy,a jeśli się nie ma o czymś pojęcia lepiej się nie wypowiadać niż robić z siebie durnia. Co do moich spostrzeżeń z wizyty w kinie,faktycznie część osób będących na sali faktycznie nie wiedziała co tam robi(Środa z Orange niech będzie usprawiedliwieniem) jednakże muszę przyznać że i tak zdecydowanie mniej było siorpiących,gadających,rozglądających na boki obserwatorów niż na jakimkolwiek innym seansie na którym byłem w promocyjnej cenie. Więc może zamiast komentować rzeczy o których się nie ma zielonego pojęcia,może lepiej zamilknąć i nie komentować wogóle, a jeśli komuś osoba Magika przeszkadza to proponuje nie oglądać tego filmu,zamiast gadać farmazony
Gdyby film nie dotyczył historii Paktofoniki i Magika?
Myślę, że nie było by wtedy sensu robienia takiego filmu. Bo po co?
Wiadomo, że większość widzów obecnych na filmie to dzieciarnia, która podnieca się bo taka jest teraz moda i za jakiś czas ta moda przeminie. Przynajmniej dzięki nim twórcy filmu zarobią troche kasy za swoją prace.
Część osób idzie zapewne żeby zobaczyć jakiś fenomen, o którym mówią fanatycy PFK'a i Magika. Idą bo znajomi idą. Albo idą Moim zdaniem go nie znajdą. Ale dzięki nim część kasy włożona w nagranie filmu się zwróci.
Uważam, że film trafi do ludzi, którzy znają i rozumieją twórczość zespołu. Słowo "rozumieją" nie oznacza tu, że znają język polski i znaczenia słów tekstu. Chodzi mi raczej o to, że słuchając utowru potrafią wyobrazić sobie, co autor czuł podczas pisania zwrotki. Bit też nie jest "poprostu" żeby był jakiś podkład muzyczny, nie ważne czy ściągnięty z przypadkowej strony z internetu, ale żeby narzucał jakiś rytm. Jest to część całości stworzonej przez autora, tak samo jak ścieżka instrumentalna piosenek granych na żywych instrumentach (argument, że disco polo jest przynajmniej grane na normalnych instrumentach jest słaby, bo na takich koncertach zazwyczaj gra się z playback'u). Całość niekoniecznie musi nieść za sobą jakieś głębokie przesłanie (utwory komponowane przez reprezentantów "kultury wyższej" jak Bethoven czy Vivaldi też nie miały przesłania). Myślę, że chodzi tu o przekazanie w nich emocji, tak jak np. w muzyce klasycznej, w której często (nie wiem czy w całości gatunku, mam słabe obycie) też brak było tekstu. Tak mnie w szkole uczono, że poezja, czy kompozycje muzyczne miały na celu wywoływanie emocji i myślę, że po części o to też chodzi w tworczości zespołu o którym właśnie powstał film. Swoją drogą to zdolność empatii za jakiś czas chyba wogóle zaniknie.
Drugą kwestią jest właśnie to przesłanie. Bohaterowie filmu opowiadają nie tylko o swoich problemach, ale też o problemach ludzi im podobnych, czyli młodzieży z blokowisk, którzy muszą się nauczyć życia w swojej szarej rzeczywistości. Duża część z nich od niej nie ucieknie. Dlatego dziwi mnie, że ludzie uważający się za wykształconych i kulturalnych nie rozumieją jak taka muzyka może się podobać. Odpowiedź jak dla mnie jest prosta: Ta muzyka jest kierowana do wąskiego grona odbiorców i to raczej do tych ludzi prostych z (jak to ująłeś) nizin społecznych. Im też się coś należy, bo to też są ludzie (to wszystko dotyczy raczej subkultury hip-hop'owej niż ściśle o zespole i filmie).
Nie zgodze się ze stwierdzeniem: " To jakby stworzyć chwytającą za serce historię Sashy Grey albo Backstreet Boys.", bo Sasha dała dupy (porównanie może być nawet obraźliwe), a o Backstreet Boys mało kto pamięta ( a z młodych wie) więc porównanie jest mało trafne. Mówisz, że PFK są na poziomie filmów porno? Tak palnąłeś bo Ci ślina na język przyniosła? Czy masz jakiś konkretny argument potwierdzający Twoją wypowiedz? Cała ich twórczość może wydać się prostacka (choć sam tak nie uważam), bo członkowie zespołu byli mało doświadczeni, a ich "możliwości sprzętowe" były daleko z tyłu za profesjonalizmem (co doskonale było widać na filmie).
No i odnosząc się do Twojego ostatniego akapitu: Nie bądźmy ograniczeni. Uważam, że trzeba się cieszyć, że "niziny społeczne" sięgają po "kulturę wyższą" i szukają w niej inspiracji, bo przez to też uczą się jej, poznają, a to świadczy o tym, że ją doceniają.