Na wstępie, tytułem krótkiego intro, wyjaśnię, że:
1) sam mówię o sobie, że jestem dzieckiem popkultury, więc nie należę do tych co stękają nad każdym pierdnięciem Wajdy, Bergmana, czy innego Kutza
2) nie jestem fanem PFK (szczególnie drętwego) Fokusa, czy K44 (Joka to dramat), ale jestem fanem Magika. Od 1995 roku.
3) czytałem i słyszałem wiele (sprzecznych) opowieści na temat tego filmu ze strony aktorów i twórców, ale jasne było dla mnie, że i tak muszę ten film obejrzeć, bo -> patrz pkt 2
Teraz ad rem. Najpierw krótko o tym, co mi się podobało: 1) gra Marcina Kowalczyka 2) szeroko rozumiany klimat filmu. Cała reszta jest - niestety - do d**y. Przede wszystkim scenariusz. Ja rozumiem, że wyjaśnienie (choćby krótko) przyczyny odejścia Magika z K44 wymagałoby dogadania się z Dabem czy Joką, choćby po to, by poznać ich wersję. W filmie przedstawione to było rzeczywiście krótko i dość żałośnie - bluzgi przed ostatnim koncertem i "pier**lnięcie drzwiami". Podobnie to, co chyba nurtuje wszystkich najbardziej - dlaczego stało się to co się stało 26 XII 2000. Nie mam tu na myśli oczywiście załatwienia sprawy w ten sposób, w jaki chciała to swego czasu zrobić pani redaktor Popek w popularnym na YT filmiku - wywiadzie z Rahimem, ale na pewno można tu było coś zrobić więcej. W końcu w żadnej z wypowiedzi nikt nie udawał, że ten film to ma być dokument, więc można było nad scenariuszem coś lepiej popracować. Ok, wymagałoby to choćby pogadania z panią Justyną, która niekoniecznie musiała być chętna do takiej rozmowy. Problem w tym, że pokazując to w taki sposób jaki zostało pokazane - śp. Magik ukazany został jako zwykły świr. Przyznam, że spodziewałem się, że fabuła nie pójdzie raczej w tym kierunku, by pokazać, że Magik targnął się na swoje życie z uwagi na problemy rodzinne, czy zdrowotne (opisywany w necie wątek ucieczki przed WKU). Typowałem raczej, że jako przyczyna pokazana będzie jego niemoc twórcza, która ogarnęła go po nagraniu 'Kinematografii' Mówiąc krótko: nie miał pomysłu na to co dalej. Ponieważ był wybitnym artystą hip-hopowym, był to dla niego wystarczający powód, a pozostałe sprawy tylko temu "pomogły".
Z kolei temat "Magik i ka$a" chyba został jednak przerysowany. Przyznaję, że nie mam tutaj powodów, by nie wierzyć, że wyglądało to tak, jak pokazali w swoim filmie Pisuk i Dawid, ale stawiam jednak hipotezę, że Magik w latach 1998-2000 nie mógł być raczej gościem, który musiał wykłócać się o 60 zł z Gustawem. Sorry, to już było po dwóch płytach K44, na których Magik udzielał się znacząco, a które to sprzedały się znakomicie. Wszystko jeszcze trzymałoby się kupy, gdyby jednocześnie pokazane było, że to właśnie wzajemne rozliczenia spowodowały odejście Magika z K44. Skoro jednak w fabule tego nie przewidziano, to jakoś trudno mi w tę biedę Magika uwierzyć.
Podsumowując - rozumiem, że są osoby, którym odpowiadają filmy, które nie dają żadnych odpowiedzi; które pokazują różne luźne sceny bez próby spięcia ich jakąś klamrą. Ja jednak czegoś takiego po prostu nie lubię i pokazywanie czegoś co - generalnie - było już znane traktuję właśnie w takich kategoriach jak w temacie. Szkoda, choć nie żałuję, że film obejrzałem.